Prezes Realu Madryt Florentino Perez przyznał, że chciałby pozyskać gwiazdora Barcelony Leo Messiego. Powiedział w publicznym radiu RNE, że gdyby Barcelona zamierzała go sprzedać, to powinna w pierwszej kolejności zgłosić się do Królewskich. "Jeśli rzeczywiście chcecie się go pozbyć, musicie koniecznie nas o tym powiadomić" - stwierdził.

Hiszpańscy komentatorzy odebrali wypowiedź Pereza jako próbę zbliżenia się działaczy Realu do argentyńskiego napastnika, który od 2000 r. broni barw Dumy Katalonii i w tym roku przedłużył swój kontrakt do 2018 r. Media nie wykluczają też, że prezes "Królewskich" próbował zepsuć atmosferę w drużynie rywalu, w której niedawno pojawił się Neymar. Były piłkarz i szkoleniowiec Barcelony, Johan Cruyff stwierdził ostatnio w jednym z wywiadów, że brazylijski napastnik podczas Pucharu Konfederacji potwierdza wysoką formę i może z powodzeniem zastąpić Messiego. Występowanie dwóch takich gwiazd w jednym zespole może prowadzić do konfliktów. Zakontraktowanie Neymara nie było dobrym pomysłem. Jeśli miałbym wybierać między nimi wystawiłbym Messiego na sprzedaż - powiedział Cruyff, uznawany za "szarą eminencję" katalońskiego klubu, z którego głosem nadal liczy się jego kierownictwo.

Według medialnych spekulacji Real pod kierownictwem Pereza mógłby wydać wiele na to, aby pozyskać Messiego. Mówi się wręcz o tym, że prezes Królewskich ma obsesję na punkcie słynnych napastników i gotowy jest wydać niemal każdą kwotę, aby sprowadzić na Santiago Bernabeu nowego gwiazdora. Za takim wytłumaczeniem przemawiają statystyki. Podczas trzynastu lat rządów Pereza wydał łącznie na pozyskanie napastników 280 mln euro. Wśród nich najdrożsi byli: Portugalczyk Cristiano Ronaldo (94 mln euro), Brazylijczyk Ronaldo (45 mln euro) i Francuz Karim Benzema (35 mln euro).