Inter Mediolan – Chelsea Londyn. To będzie mecz z podtekstami. Carlo Ancelotti wraca na San Siro, a Jose Mourinho stanie oko w oko ze swoimi byłymi podopiecznymi.

Ancelotti spędził w Mediolanie osiem lat jako trener AC Milanu i San Siro zna jak własną kieszeń. Mourinho przez ponad trzy lata wydawał pieniądze Romana Abramowicza w Chelsea i dziś po raz pierwszy zobaczy z innej perspektywy jakiego potwora stworzył.

Obie drużyny bardzo chcą zdobyć najcenniejsze trofeum w Europie. Inter czeka na to od półwieku, Chelsea jeszcze nigdy nie dostąpiła tego zaszczytu. Faworytem tej konfrontacji wydaje się być Chelsea. Inter, mimo kilkuletniej hegemonii w Serie A w Lidze Mistrzów systematycznie zawodzi. Na jesieni ledwo wyszedł z grupy.

We Włoszech Mourinho nie zaskarbił sobie miłości kibiców i dziennikarzy. Krnąbrny Portugalczyk ma ostatnią szansę na międzynarodowy sukces z Interem – jeśli się nie uda zapewne pożegna się z Mediolanem. Za to Ancelotti jest w ojczyźnie bardzo popularny. Niektórzy żartują, że całe piłkarskie Włochy (oprócz kibiców Interu), będą ściskać kciuki za piłkarzy Chelsea, właśnie z uwagi na Ancelottiego. Zresztą Chelsea przez lata była bardzo "włoskim klubem". Grali tam Dalla Bona, Zola czy Cudiccini.

Spotkanie zapowiada się na prawdziwą piłkarską wojnę. Inter gra twardo w obronie, niekiedy niemal brutalnie, ale dziś defensorzy muszą uważać. Żółta kartka dla Lucio, Samuela, Zanettiego czy Maicona, będzie oznaczać absencję w meczu rewanżowym. W Chelsea ułomków jednak nie ma.

Terry w obronie, Drogba w ataku: oni mocnej, fizycznej gry na pewno się nie zlękną. Kłopotem Chelsea jest jednak brak kilku zawodników: Ashleya Cole'a, Deco, Jurija Żirkowa, Michaela Essiena, czy Jose Bosingwy.

W Interze pytanie numer jeden brzmi: czy zagra Julio Cesar. Brazylijski bramkarz wczoraj rozbił swoje lamborghini, ale chce zagrać za wszelką cenę. W drugim spotkaniu CSKA Moskwa podejmie FC Sevillę.