Debiutująca w ekstraklasie Sandecja nie chciała być gorsza niż inny beniaminek - Górnik Zabrze, który na inaugurację rozgrywek pokonał Legię Warszawa 3:1. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego postarali się w stolicy Wielkopolski o sporą niespodziankę remisując bezbramkowo z jednym z kandydatów do mistrzowskiego tytułu.

Debiutująca w ekstraklasie Sandecja nie chciała być gorsza niż inny beniaminek - Górnik Zabrze, który na inaugurację rozgrywek pokonał Legię Warszawa 3:1. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego postarali się w stolicy Wielkopolski o sporą niespodziankę remisując bezbramkowo z jednym z kandydatów do mistrzowskiego tytułu.
Sandecja zremisowała z Lechem /Jakub Kaczmarczyk /PAP

W Poznaniu jeszcze mecz na dobre się nie rozkręcił, a sędzia Paweł Gil musiał przerwać grę. Fani Lecha odpalili race, a nad murawą przez kilka minut unosiły się kłęby czarnego dymu. Potem przez niemal pół godziny kibice oglądali jednostronne widowisko. Gospodarze mieli sporą przewagę, ale niewiele z niej wynikało. Najlepszą okazję stworzyli w 17. min. - Maciej Gajos dośrodkował do Mario Situma, który klatką piersiową zgrał do Radosława Majewskiego, ale jego mocny strzał z woleja obronił Michał Gliwa. Bramkarz beniaminka pokazał też klasę broniąc strzał Gajosa z rzutu wolnego.

Goście przez 30 minut byli skupieni wyłącznie na obronie i przeszkadzaniu rywalom, ale też mieli swoje szanse. Adrian Danek nie spodziewał się, że Aleksander Kolew zdoła dognić piłkę i jeszcze dokładnie podać. Pomocnik Sandecji nieczysto trafił w piłkę i Buric mógł odetchnąć.

Ta sytuacja dodała jednak pewności nowosądeczanom, którzy zobaczyli, że przeciwnik nie taki straszny, a do tego w defensywie niezbyt solidny. Chwilę później z dystansu strzelał Bartłomiej Dudzic, a najlepszą szansę dla Sandecji sprokurował... obrońca Lecha Emir Dilaver, który o mały włos, a głową pokonałby swojego bramkarza.

Na początku drugiej połowy poznaniacy znów przycisnęli, lecz nie potrafili stworzyć dogodnych sytuacji. Wrzutki w pole karne nie trafiły do adresatów, strzały zza pola karnego mijały światło bramki. Lechici seryjnie egzekwowali rzuty rożne, lecz debiutujący w ekstraklasie obrońcy Sandecji Lukas Kuban i Dawid Szufryn nie popełniali błędów.

W ostatnich minutach trochę ożywienia wprowadził nowy napastnik Lecha Christian Gytkjaer. W samej końcówce Duńczyk był bliski pokonania Gliwy, ale golkiper na raty zdołał złapać piłkę przed linią bramkową.

(az)