Cecilia Braekhus, bokserska mistrzyni świata w wadze średniej oskarżyła organizatorów walk o „męski szowinizm”. Stwierdziła, że skoro podczas starć mężczyzn numery rund prezentują skąpo ubrane dziewczyny, to w trakcie walk kobiet powinni to robić "faceci w stringach".

31-letnia będzie bronić mistrzowskich pasów trzech organizacji - WBA, WBC i WBO - w wadze średniej  podcza zaplanowanego na 13 kwietnia starcia z Amerykanką Mią St.John. Zamierzam udowodnić raz na zawsze, kto jest najlepszą pięściarką świata- zapowiedziała Norweżka znana nie tylko z osiągnięć sportowych, ale także walki o równouprawnienie. Zapowiedziała, że wytoczy swojemu krajowi proces za to, że tamtejsze przepisy nie pozwalają kobietom na zawodowe uprawianie boksu. Z powodu archaicznego zakazu sprzed 30 lat nie mogę we własnym kraju pracować, zarabiać pieniędzy i normalnie żyć i zostałam zmuszona do emigracji, co jest łamaniem prawa Unii Europejskiej - tłumaczyła mieszkająca na stałe w Berlinie zawodniczka.

Przed walką z St.John Braekhus zwróciła uwagę na jeszcze jeden aspekt zawodów bokserskich świadczący jej zdaniem o dyskryminacji kobiet. Jeżeli już kobiety boksują się na równi z mężczyznami, to należy wprowadzić pełne równouprawnienie, w formie mężczyzn zapowiadających kolejne rundy - zaproponowała. Nie chodzi o mnie, ponieważ w przerwach siedzę w rogu skoncentrowana na walce i nie zwracam uwagi na to, co się dzieje na ringu. Ale na widowni pojawia się coraz więcej kobiet, które chcą mieć coś dla siebie, gdyż dzisiaj gale bokserskie to wielki, nie tylko sportowy show. Tak jak każdy mężczyzna z przyjemnością ogląda skąpo ubrane dziewczyny, tak kobiety lubią popatrzeć na dobrze zbudowanych mężczyzn w stringach - wyjaśniła.

(mn)