Lekkoatletyka obecna jest w moim domu od dawna. Śledzenie największych imprez jakoś weszło mi w krew. Z dużą przyjemnością obserwowałem to, co działo się w Budapeszcie. Niesamowitych historii było aż za dużo. Jeśli chodzi o emocje, zwroty akcji i poziom rywalizacji w węgierskiej stolicy, lekkoatletyka potwierdziła miano królowej sportu. Oto moja subiektywna lista najważniejszych wydarzeń.

Dominacja USA i fatalny start Niemiec

Zacznijmy od medali. Amerykanie zdobyli ich aż 29. W tym 12 złotych. To całkowita dominacja. Kolejne reprezentacje jak Jamajka czy Kenia zdobyły odpowiednio 12 i 10 miejsc na podium. Hiszpania i Kanada będące w klasyfikacji medalowej tuż za USA wywalczyły po 4 złote krążki. Przepaść! Z drugiej strony mamy historyczny występ reprezentacji Niemiec, która nie wywalczyła po raz pierwszy w historii ani jednego medalu! Lekkoatletyka ma naprawdę globalny wymiar, co potwierdza tabela medalowa. W niej pierwsze, historyczne złoto Indii (męski rzut oszczepem), srebro dla Brytyjskich Wysp Dziewiczych, brązowe medale dla Barbadosu czy Grenady. Ta malutka karaibska wyspa ma zresztą wielką gwiazdę, która już odnosiła sukcesy. Kirani James to specjalista od biegu na 400 metrów.

Od zera do bohaterki

Tak można opisać występ w Budapeszcie Holenderki Femke Bol. To ona kończyła na początku mistrzostw sztafetę mieszaną 4x400 metrów. Za kilka chwil ma zdobyć medal. Prowadzi, choć napiera na nią Amerykanka. Bol nie daje rady i przewraca się tuż przed metą, upuszcza pałeczkę. Zbiera się i wpada na metę, ale bez pałeczki, co oznacza dyskwalifikację Holandii. Wczoraj na zakończenie imprezy na Węgrzech znów mamy sztafetę. Tym razem 4x400 kobiet. U Holenderek znów kończy Bol. Biegnie długo na 3. miejscu. Na ostatniej prostej wyprzedziła Brytyjkę i Jamajkę. Na ostatnich metrach wyszarpała złoto! Trzeba przypomnieć, że podobnie jak Bol tuż przed metą wywróciła się także inna Holenderka. Sifan Hassan w biegu na 10000 metrów. To było zresztą tego samego dnia co mieszana sztafeta 4x400 metrów. To było kilkanaście minut, które wstrząsnęło holenderskim sportem.

Dwa złote medale tyczkarek

Wspaniałą walkę o złoto stoczyły Amerykanka Katie Moon i Australijka Nina Kennedy. Jako jedyne dotarły do wysokości 4,90 metra. Obie ją pokonały w trzecich próbach. Walka przeniosła się na 4,95. Tutaj obie pania zaliczyły po trzy zrzutki. Mogły jeszcze walczyć pomiędzy sobą, ale postanowiły podać sobie ręce i przyjąć remisowe rozstrzygnięcie. W tej konkurencji wręczono więc dwa złote medale. Identyczną, piękną historię napisali na igrzyskach w Tokio w skoku wzwyż Mutaz Esa Barshim z Kataru oraz Włoch Gianmarco Tamberi. W Budapeszcie obaj także stanęli na podium. Barshim zdobył brąz a Tamberi złoto.

Niesamowita Yulimar Rojas

Ogromne emocje przyniosła w Budapeszcie rywalizacja w trójskoku kobiet. Murowaną faworytką do złota była Wenezuelka Yulimar Rojas, która w dorobku miała już trzy tytuły mistrzyni świata. Jednak jej nie szło. Do wąskiego finału awansowała z ósmym rezultatem. Spaliła później czwartą i piątą próbę. Został ostatni skok. I tu wreszcie wszystko zagrało. 15,08 metra i awans na pierwsze miejsce. Złoto wywalczone w takich okolicznościach musi smakować wyjątkowo. Pokazuje też, mentalną siłę zawodniczki i świadomość, że wiedziała, na co ją stać. Tego samego dnia -  dosłownie kilkanaście minut później w podobny sposób po złoto sięgnęła w rzucie oszczepem Japonka Haruka Kitaguchi. Ona awansowała na pierwsze z piątego miejsca.

Kanadyjczyk wchodzi z butami w polską konkurencję

Rzut młotem. To nasza domena. Od dawna. Tytuły mistrza świata kolekcjonował od lat Paweł Fajdek. Fantastycznym zawodnikiem jest Wojciech Nowicki. W Budapeszcie to on był drugi a Fajdek czwarty, co trzeba uznać za bardzo dobre rezultaty. Faworytów pogodził Kanadyjczyk Ethan Katzberg. 21 lat, długie włosy, wąs. Przed mistrzostwami nigdy nie dorzucił młotem do 80 metra. W Budapeszcie poprawił życiówkę, ustanowił nowy rekord Kanady. 81,25 metra. Cała rywalizacja młociarzy w finale stała na świetnym poziomie. Do 80 metrów dorzuciło 4 zawodników. Oprócz Katzberga najlepsze rzuty w sezonie oddało jeszcze czterech innych zawodników.

Medal Natalii Kaczmarek

Trudno też nie wspomnieć tu jeszcze o drugim oprócz Nowickiego polskim medalu w Budapeszcie. Natalia Kaczmarek została wicemistrzynią świata na 400 metrów. Po raz pierwszy w historii Polska wywalczyła medal indywidualny na tym dystansie. Dotychczas sukcesy odnosiły jedynie nasze sztafety. Na Kaczmarek czeka jeszcze rekord Polski Ireny Szewińskiej. Nasza lekkoatletka w tym sezonie ugruntowała swoją formę na dużo wyższym poziomie niż w poprzednich latach. Na pewno nie powiedziała ostatniego słowa.

Wypadek meleksów

Wielkie imprezy sportowe to także niekiedy wielkie wpadki albo nieprawdopodobne zdarzenia. A w tym przypadku... zderzenia. Dwa meleksy wiozące zawodników ze stadionu rozgrzewkowego na główną arenę lekkoatletycznych zmagania się zderzyły. Trzeba było opóźnić jeden z półfinałów biegu na 200 metrów. W wypadku ucierpiał Jamajczyk Andrew Hudson. Kawałeczek szkła dostał mu się do oka. Po interwencji medycznej pobiegł w półfinale, ale zajął w nim piąte miejsce. Sędziowie jednak postanowili dopuścić go do rywalizacji w finale. Hudson nie odniósł sukcesu, ale został potraktowany w uczciwy sposób co jak wiemy w sporcie nie zawsze działa tak pięknie. W Budapeszcie jednak sędziowie potrafili podejmować rozsądne decyzje. Tak jak w przypadku Ewy Swobody. Jej awans do finału biegu na 100 metrów rozgrywał się poziomie 1 tysięcznej sekundy. Długo analizowano zapisy wideo a ostatecznie do finału dopuszczono 9 sprinterek. Wszystko zgodnie z duchem sportu.