Ponad 200 osób znalazło schronienie w prowadzonym przez Fundację Leny Grochowskiej Domu Uchodźcy w podwarszawskim Ożarowie. Połowa z nich to dzieci, które głównie ze swoimi mamami, uciekły z ogarniętej wojną ojczyzny. Fundacja oprócz zapewnienia im dachu nad głową i wsparciu w usamodzielnieniu stawia na walkę z powojenną traumą u najmłodszych. Terapia poprzez zabawę, zajęcia sportowe i zajęcia plastyczne przynosi zamierzone rezultaty. Na tych ostatnich bardzo często pojawia się jeden wspólny motyw. Na niemal każdej pracy dzieci malują polską i ukraińską flagę.

Widziałem Rosjan, jechali nocą. Transportery, czołgi. Wieźli amunicję - wspomina mały Kostia, który już w trakcie okupacji miasta uciekł z mamą z Chersonia. Dziś, w podwarszawskim ośrodku czuje się już bezpiecznie, ale traumatyczne wspomnienia wracają. Razem z nim w dawnym biurowcu zaadaptowanym na tymczasowy Dom Uchodźcy mieszka około setki dzieci. Młodszym, które nie do końca rozumieją sytuację w swojej ojczyźnie, walka z traumą przychodzi łatwiej. Nastoletnia Julia, która również schroniła się w Ożarowie, z trudem wspomina to, co widziała. Głos załamuje się jej, kiedy wspomina swoich bliskich, którzy zostali na miejscu. Nie da się o tym zapomnieć, nie można. Cały czas się o tym myśli. O bliskich, którzy tam zostali - mówi dziewczyna, nie kryjąc przy tym łez. 

Zmartwienie o bliskich, którzy zostali w Ukrainie, często z powodu mobilizacji do armii, udziela się przede wszystkim mamom najmłodszych mieszkańców Domu Uchodźcy. Oksana spod Charkowa przebywa w Ożarowie z najmłodszym synem. Dwójka jej dzieci została na wschodzie Ukrainy. Pracują w szpitalu. Alarmy są każdego dnia, cały czas się o nich boję. Modlę się tylko, żeby nic nie uderzyło w szpital.(...) Chwała Bogu, że tu dzieci się trochę uspokoiły - mówi kobieta.

W kilkupiętrowym budynku w Ożarowie, dawne pomieszczenia biurowe zaadaptowano na pokoje. Na piętrach są też kuchnie, w których mieszkańcy przygotowują posiłki. Najważniejsze z punktu widzenia terapii najmłodszych jest jednak pomieszczenie na parterze. To specjalna świetlica, w której mogą się bawić i barć udział np. w zajęciach plastycznych.

To jest tak, że dziecko też wpływa na kondycję rodzica. Dzieci, uczestnicząc w zabawach terapeutycznych, takich jak tworzenie bransoletek chociażby dla mam czy jakichś ozdób - zapraszają mamy, by wyszły z pokoju, żeby uczestniczyły w tej akcji i tutaj to się dzieje. To chyba taka naturalna terapia - wyjaśnia Katarzyna Romaniuk, koordynatora projektów "Solidarni z Ukrainą" z fundacji Leny Grochowskiej. Współpracujemy też z psychologami. Wskazujemy miejsca, kontaktujemy jeśli jest taka potrzeba. Robimy też warsztaty z komunikacji empatycznej - dodaje.

Ożarów to nie jedyne miejsce, prowadzone przez Fundację w którym uchodźcy z Ukrainy mogą znaleźć bezpieczny kąt. Organizacja prowadzi łącznie pięć takich ośrodków, w których schronienie może znaleźć 1300 osób. Pod koniec listopada Fundacja zamierza otworzyć kolejny Dom Uchodźcy - w Łodzi.

Bieżące działania fundacji koncentrujemy przede wszystkim na wsparciu naszych mieszkańców w adaptacji - mówi Aneta Żochowska, Dyrektor Fundacji Leny Grochowskiej. We współpracy z innymi organizacjami i wolontariuszami zapewniamy szereg bezpłatnych programów, między innymi kursów języka polskiego, kwalifikowanych szkoleń zawodowych, animacji dla najmłodszych i wspieramy też mieszkańców w procedowaniu formalności dotyczących legalizacji pobytu i dostępu do edukacji - dodaje.

Krótko po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, fundacja najpierw kwaterowała uchodźców w hotelach zaprzyjaźnionej grupy prowadzącej obiekty noclegowe w całym kraju. Krótko potem było już wiadomo, że doraźna pomoc nie wystarczy. Pracownicy rozpoczęli szukanie obiektów, które można przerobić na Domy Uchodźcy. Ożarowski ośrodek rozpoczął działanie na początku marca. Wtedy liczba przyjmowanych w nim przybyszów z Ukrainy była największa. Przez osiem miesięcy wojny, część jego mieszkańców wróciła do Ukrainy. Spora ich liczba przyjechała do Polski dopiero niedawno.

Jestem tu od dwóch tygodni, dopiero co przyjechaliśmy z rejonu kachowskiego w obwodzie chersońskim. Bardzo nam pomogli wolontariusze, a tam na miejscu - około dwóch tysięcy Czeczeńców stacjonuje, latają helikoptery - mówi kobieta, która z Ukrainy ewakuowała się ze swoją siostrą i jej synem.

Przedstawiciele fundacji wspominają, że zauważalna jest rotacja wśród mieszkańców domów. Część osób wyjeżdża do innych krajów, część wraca do Ukrainy, część rozpoczyna w Polsce pracę i usamodzielnia się. Trzeba jednak pamiętać, że samo zdobycie pracy nie oznacza, że mieszkańcy mogą się wyprowadzić z takich miejsc jak te, które prowadzi fundacja.

Sytuacja na rynku mieszkaniowym jest trudna, ceny wynajmu mieszkań zawrotne, a uchodźców, tak jak i nas wszystkich, mocno dotyka inflacja. Coraz więcej naszych mieszkańców pracuje, jednak zarabiane przez nich pieniądze nie są wystarczające do samodzielnego życia. Wiemy, że nasza pomoc jeszcze długo będzie potrzebna - komentuje Kamila Radosz.

Opracowanie: