Do Centrum Konserwacji Wraków w Tczewie trafiła Meduza II - to muzealny zabytek z niezwykła historią. W latach 60. była polskim prototypem komory podwodnej dla nurków. Jej twórcy - w ramach eksperymentu - spędzili pod wodą blisko tydzień.

Przez ostatnie lata Meduza II była w Warszawie, aktualnie jest w Tczewie, a docelowo,  jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, muzealnicy chcą, by trafiła do Lęborka, do powstającego tam oddziału Narodowego Muzeum Morskiego.

W tczewskim Centrum Konserwacji Wraków niezwykły obiekt, owoc polskiej myśli technicznej z lat 60-tych ubiegłego wieku, zyskać ma nowe życie. Na razie nie można zajrzeć do środka Meduzy, potrzebne są bowiem prace konserwatorskie.

Jej głównym konstruktorem był Antoni Dębski - mechanik okrętowy, nurek, konstruktor pojazdów podwodnych.

Panowie, którzy budowali Meduzę II byli zafascynowani eksperymentem wielkiego francuskiego podróżnika i przyrodnika Jacquesa Cousteau, który z kolegami w podobnym pojeździe przebywał w głębinach morskich - opowiada Wojciech Joński, kustosz działu oceanografii i kierownik prac podwodnych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

Konstruktorzy Meduzy II spędzili na jej pokładzie blisko tydzień, zanurzeni w wodach Bałtyku. W tym czasie oceniali stan i sens wydobycia jednego z bałtyckich wraków. Tego typu komory były przełomem w prowadzeniu prac podwodnych, przekładając się na ich wydajność. Nurek mógł przebywać na dużej głębokości, przez kilka, kilkanaście minut i potem podlegał wielominutowej dekompresji. Stworzenie takiej kabiny - bazy podwodnej -  umożliwiało pominięcie tego cyklu dekompresji - opisuje Joński.

Narodowe Muzeum Morskie podpisało na razie pięcioletnią umowę na depozyt Meduzy II. Docelowo chce odkupić ją od warszawskiego Muzeum Nurkowania.

 

Opracowanie: