Wyniki badań prób wody i gleby będą jeszcze w tym tygodniu, bo to jest procedura laboratoryjna. Natomiast pomiary jakości powietrza są prowadzone na bieżąco przy pomocy automatycznej stacji - powiedział lubuski wojewódzki inspektor ochrony środowiska Mirosław Ganecki.

Zaznaczył, że teren, który został skażony - mówił o gruntach w pobliżu spalonego składowiska odpadów - będzie musiał podlegać remediacji (działania zmierzające do usunięcia lub zmniejszenia ilości zanieczyszczeń powierzchni ziemi - red.).

Na dziś należy się skupić na oczyszczeniu terenu. To nie jest nasze zadanie, ale będziemy również tę sprawę pilotowali - dodał.

Badania prowadzone przez sanepid pokazują, że nie ma skażenia wody - zapewnia po pożarze hali z chemikaliami w zielonogórskim Przylepie wojewoda lubuski Władysław Dajczak.

Cały czas prowadzone są pomiary powietrza. Służby niezmiennie zapewniają, że nie było i nie ma zagrożenia dla ludzi. Nadal nie przedstawiono jednak wyników pomiarów.

Wojewoda lubuski Władysław Dajczak podkreślił też, że woda ze studni głębinowych jest zdatna do picia.

Oględzin nie było, na miejscu nadal jest niebezpiecznie

W poniedziałek rano rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz powiedziała, że w sprawie pożaru "prowadzone jest postępowanie sprawdzające, niemal od momentu pierwszych informacji (o zdarzeniu), zabezpieczane są materiały".

W związku z tym, że na miejscu jest zagrożenie dla życia i zdrowia prokuratora, który prowadziłby oględziny, czynności nie zostały tam jeszcze przeprowadzone - powiedziała Ewa Antonowicz.

Dodała, że najprawdopodobniej w poniedziałek po południu zostaną podjęte decyzje, co do dopuszczenia śledczych na miejsce pożaru.

Wstępnie, w godzinach popołudniowych być może, ekipa śledcza będzie dopuszczona do tego miejsca - podkreśliła.

Wojewoda lubuski: Poprosiłem MON o wsparcie

Na konferencji po sztabie kryzysowym wojewoda lubuski Władysław Dajczak podsumował dwudniowe działania, które prowadzone były w związku pożarem magazynu, w którym zgromadzone były substancje chemiczne w Przylepie w pobliżu Zielonej Góry.
Wojewoda lubuski zapewnił, że działania zostały podjęte w sobotę tuż po otrzymaniu informacji o pożarze przed godz. 16. Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki zwołał wówczas posiedzenie sztabu miejskiego w Zielonej Górze. Natomiast wojewoda zwołał posiedzenie wojewódzkiego sztabu zarzadzania kryzysowego, na którym ze wszystkimi służbami analizowano sytuację.

Wystąpiłem też do ministra obrony narodowej o wsparcie tych działań poprzez żołnierzy wojsk obrony terytorialnej, poprzez centralne siły do badań chemicznych wojska polskiego, bardzo profesjonalne z doskonałym sprzętem. Te badania chemiczne były dla nas najbardziej istotne i ważne
- powiedział Władysław Dajczak.

Zielona Góra była gotowa na ewakuację

Zaznaczył, że badania od pierwszego momentu prowadziła też PSP wspomagana jednostkami z sąsiednich województw. Prowadził je też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Te wyniki były dla nas najistotniejsze, ponieważ one wskazywały na to, czy istnieje zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców - mówił wojewoda.

Zapewnił również, że prezydent Zielonej Góry podjął akcję przygotowania sił i środków oraz miejsc do ewentualnej ewakuacji mieszkańców, gdyby te badania pokazały, że taka konieczność istnieje. Dodał, że były to miejsca dla 2,5 tys. ludzi.

Wojewoda lubuski podziękował też wszystkim, którzy brali udział w tym, aby przypadek niebezpiecznego pożaru zakończył się jak najszybciej i bezpiecznie dla mieszkańców.

Prezydent Zielonej Góry: Doszło do skażenia terenu

Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki powiedział, że choć doszło do skażenia terenu, to normy nie zostały przekroczone tak, by zagrażało to życiu i zdrowiu. Zapewnił, że w każdej chwili można było przeprowadzić ewakuację, ale nie było takiej potrzeby.

Podjęliśmy decyzję o przygotowaniu wariantu ewakuacji mieszkańców, autobusy były w dyspozycji, placówki czekały. W tym momencie robiliśmy badania powietrza. Okazało się, że normy nie zagrażają zdrowiu i życiu - tak prezydent Zielonej Góry relacjonował działania w związku z sytuacją kryzysową związaną z pożarem hali w Przylepie.

Włodarz dodał: To nie oznacza, że nie doszło do skażenia. Dobrze o tym wiemy, że to miało miejsce. Ale te normy, które nakazywałyby rozpoczęcie ewakuacji nie zostały przekroczone.

Zakłady w Przylepie nie są podpięte do miejskiej kanalizacji

Kubicki tłumaczył, że zakłady w Przylepie szczęśliwie nie są podłączone do miejskiej kanalizacji deszczowej i sanitarnej. Gdyby wody się do niej dostały, mogłoby dojść do sytuacji niebezpiecznej - przyznał.

Z jego relacji wynika, że ścieki z terenu zakładu są wypompowywane, badane i wywożone. Strażacy cały czas są na miejscu, po to by zapobiegać wyciekowi skażonej wody popożarowej.

Kanalizacja deszczowa miała odprowadzenie do zewnętrznych zbiorników, tam jest woda skażona - powiedział prezydent. Jeden z tych zbiorników - według jego relacji - był nielegalnie podłączony do cieku, ale został przez służby natychmiast odłączony.

Składowisko niebezpiecznych odpadów w Przylepie

Zezwolenie na utworzenie składowiska odpadów w Przylepie wydał w 2012 r. starosta zielonogórski Ireneusz Plechan (PO) - wynika z dokumentu, do którego dotarła PAP.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", to spółka Awinion z Budzynia Wielkopolskiego składowała odpady w Przylepie w latach 2012-14. Choć WIOŚ i miasto wydawały decyzje o karach i wzywały do utylizacji, to śmieci nie znikały. Sprawą zajęła się prokuratura.

Nie udało się sprawdzić całej zawartości hali, bo przesuwanie beczek było zbyt ryzykowne dla biegłych. "Wyborcza" podaje, że w beczkach, do których był łatwiejszy dostęp, znaleziono substancje groźne dla życia ludzi i zwierząt. Chodzi o środki mające status trucizny albo powodujące w dużej dawce śmierć. Chodzi tez o substancje, które powodują bóle głowy, podrażnienia, drgawki czy działanie narkotyczne.

Mowa o n-winylu karbozolu, p-ksylenie czy metylobenzenie. W raporcie wskazano też na obecność pierwiastków, takich jak cynkołówmiedźchromnikielkadm, ale również np. rakotwórczy etylobenzen.

Wiejska gmina Przylep została połączona z Zielona Górą w 2015 roku. Razem z terenami miasto przejęło składowisko odpadów. Choć NSA nakazał usunięcie odpadów, to miasto tego nie zrobiło - samorządowcy tłumaczyli, że nie mają na to pieniędzy.

Strażacy z pożarem hali w Przylepie, w której składowane były niebezpieczne substancje walczyli od soboty. W akcji brało udział ok. 200 strażaków. W niedzielę wieczorem rzecznik prasowy lubuskiej PSP st. kpt. Arkadiusz Kaniak poinformował, że działania gaśnicze zakończyły się na miejscu - na dozór nocny - pozostały trzy zastępy straży pożarnej.