Mohamed ElBaradei, który został wytypowany przez egipską opozycję do negocjacji z rządem, dołączył do protestujących tłumów na placu Tahrir w Kairze. To główne miejsce antyprezydenckich protestów w stolicy Egiptu. Najsłynniejszy przedstawiciel egipskiej opozycji wezwał tłum do kontynuowania protestów.

Na placu Tahrir zebrało się według relacji AFP wiele tysięcy protestujących, by żądać rezygnacji prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka.

ElBaradei był entuzjastycznie witany przez tłum, który skandował "lud chce upadku prezydenta" i "poświęcimy duszę i krew dla ojczyzny".

Tego, co rozpoczęliśmy nie można cofnąć - powiedział ElBaradei do demonstrantów.

"Ameryka musi porzucić Mubaraka"

USA powinny cofnąć poparcie dla Hosniego Mubaraka i nie obawiać się, że po jego ustąpieniu władza w Egipcie przejdzie w ręce ekstremistów islamskich - powiedział w telewizji ABC Mohamed ElBaradei.

Ludzie oczekiwali, że USA będą po stronie narodu, że poprą jego uzasadnione postulaty demokracji i sprawiedliwości społecznej. Prezydent Obama powiedział, że oczekuje, iż prezydent Mubarak wprowadzi demokrację. Prosić dyktatora o wprowadzenie demokratycznych metod po 30 latach jego władzy to niedorzeczność - powiedział egipski opozycjonista.

(Amerykanie) muszą porzucić Mubaraka, stanąć po stronie narodu i poprzeć transformację, aby powstał rząd ocalenia narodowego. To jedyne wyjście - podkreślał były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).

Zapytany, czy Waszyngton nie ma powodu niepokoić się, że po odejściu Mubaraka do władzy dojdą islamiści z Bractwem Muzułmańskim na czele, ElBaradei odrzucił te obawy jako nieuzasadnione. To całkowicie fałszywe rozumowanie. Bractwo Muzułmańskie to organizacja religijnych konserwatystów. Nie są oni ekstremistami, nie używają przemocy i nie reprezentują większości społeczeństwa egipskiego - może 20 procent - mówił laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Reżim egipski - podkreślił - posługuje się Bractwem Muzułmańskim jako straszakiem wobec USA i całego Zachodu.

"To nie islamiści stoją za demonstracjami"

ElBaradei stanowczo zaprzeczył, jakoby islamiści stali za demonstracjami w Egipcie. To nieprawda. To młodzi ludzie, którzy nie mają żadnej ideologii poza tym, że chcą nadziei, poszanowania ich godności i zaspokojenia podstawowych potrzeb - powiedział.

To się nie skończy, dopóki Mubarak nie odejdzie i dopóki nie dogadamy się z armią co do powstania rządu jedności narodowej - dodał. Podkreślił też, że po obaleniu Mubaraka Egipt na pewno nie będzie wrogo nastawiony do USA. W Egipcie, w świecie arabskim, byliśmy tradycyjnie przyjaciółmi Ameryki i Europy i nie mam wątpliwości, że to będzie trwało - oświadczył ElBaradei.