Szymon Hołownia zapowiedział, że po ewentualnej wygranej w wyborach prezydenckich chce zrezygnować z etatu kapelana prezydenta i kustosza kaplic prezydenckich. "Ten etat zostanie zamieniony na etat pracownika socjalnego, który będzie pomagał rozwiązywać realne problemy ludzi zgłaszających się po pomoc" - mówił w Toruniu. "Niech dzieje się realne dobro" - przekonywał kandydat na prezydenta.

Jako prezydent mogę spokojnie przejść się do kościoła seminaryjnego, który jest dokładnie 5 metrów od pałacu prezydenckiego, aby uczestniczyć we mszy - mówił Hołownia. Prezydent to nie monarcha, żeby miał mieć swoich kapelanów - tłumaczył. Jeżeli potrzebuje się pomodlić, to wie, co zrobić - dodał. 

Hołownia podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Toruniu nieopodal terenów administrowanych przez redemptorystów mówił o tym, że jest za rozdziałem Kościoła od państwa przeprowadzonym bez wojny.

Nie mogę już patrzeć na Polskę, w której Kościół katolicki, do tego stopnia wykorzystywany przez polityków, staje się w oczach wielu ideologiczną czy duchową przybudówką PiS. Nie mogę już patrzeć na msze państwowo-kościelne, na których trudno odróżnić kto jest ministrantem, a kto ministrem - wyliczał kandydat na prezydenta. Nie mogę patrzeć na bezczeszczenie naszego narodowego sanktuarium na Jasnej Górze, w którym biskup w towarzystwie kamer opowiada bzdury wołające o pomstę do nieba o ewangeliście Mateuszu Morawieckim i drugim ewangeliście Łukaszu Szumowskim. To jest takie pomieszanie porządków i szkodzenie państwu i Kościołowi, jakie trudno sobie wyobrazić - dodał, nawiązując do ostatnich kontrowersyjnych słów biskupa Antoniego Długosza.

Hołownia zadeklarował, że jeżeli zostanie prezydentem, to nie będzie organizował "ustawek" w kościele. Jeżeli będzie to ode mnie zależało, bo może jest to własność Kościoła, zaapeluję, żeby prezydenckie klęczniki trafiły do muzeum. Jako prezydent RP nie zamierzam przestać praktykować, ale będę robił to, jako obywatel, jako Szymon Hołownia - tłumaczył.