"Ludzie mają dość i mogą się albo zbuntować albo wyjechać za granicę. Reżim powinien to zrozumieć, że powinien się podać do dymisji i oddać władzę tym, którzy wiedzą jak rządzić, a nie wiedzą, jak kraść” – stwierdził w ostatnim dniu kampanii kandydat na prezydenta Polski – Janusz Korwin-Mikke. „Teraz rządzą ludzie, którzy wiedzą tylko jak kraść, podlizywać się obcym mocarstwom, w ich imieniu grozić wojną światową. Trzeba to zmienić. Ludzie, którzy za mną głosują, głosują za zmianą" - dodał.

Udało się zebrać tłumy zwolenników, którzy głęboko wierzą, że potrzebne są zmiany. Najgorsze, co może nas spotkać to to, że Korwin nie wygra i te 1,5 mln ludzi za miesiąc - dwa wyjedzie. W Polsce zostaną tylko emeryci, urzędnicy państwowi i ludzie żyjący z zasiłków społecznych - powiedział Korwin-Mikke podczas konferencji prasowej podsumowującej kampanię w Katowicach. Jego zdaniem, jeśli Bronisław Komorowski zostanie wybrany na kolejną kadencję, będzie to oznaczać "to samo co dzisiaj - stagnację, powolny upadek, większe zadłużanie". Boją się - mnie, Kukiza, wszystkich, którzy chcą zmienić tę zakłamaną, skorumpowaną RP, rządzoną przez garstkę oszustów - ocenił.

Zdaniem Korwin-Mikkego, ludzie popierają Pawła Kukiza, bo "uważają, że im ktoś jest dalej od władzy, tym jest lepszy, bo ta władza jest skorumpowana, z gruntu zła". Widzę wyraźne poparcie dla pana Kukiza, dla siebie też, największe poparcie jest dla tego, żebyśmy poszli razem w wyborach parlamentarnych. Myślę, że do tego dojdzie - zaznaczył kontrowersyjny europoseł. Trudno powiedzieć, jakie pan Kukiz ma poparcie, na pewno ma bardzo duże - jakie? Nie wiem. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że pan Kukiz ma 21 proc., a ja 15 proc. Taka możliwość istnieje, naprawdę - zauważył. Pytany o swoje szanse w razie wejścia do drugiej tury Korwin-Mikke uznał, że z Bronisławem Komorowskim byłoby mu trudno wygrać, natomiast z Andrzejem Dudą - łatwo.

(MN)