"PiS chce zakwestionować wybory Polaków, (…) doprowadzić do tego, by nie poprzez wolne wybory, ale przez zagrywki przy stoliku doprowadzić do zmiany kształtu Senatu" - tak Stanisław Gawłowski skomentował protesty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, z który jeden dotyczy okręgu, w którym senatorski mandat zdobył właśnie Gawłowski. "PiS-owi bliżej do hasła znanego z dalekiej przeszłości: nieważne, jak głosują, ważne, kto liczy głosy" - stwierdził poseł PO w rozmowie z TVN24.

Prawo i Sprawiedliwość złożyło do Sądu Najwyższego dwa protesty wyborcze i domaga się ponownego przeliczenia głosów w dwóch okręgach w wyborach do Senatu.

Chodzi o okręgi: nr 75 w Katowicach i nr 100 w Koszalinie. W tym pierwszym 50,93 procent głosów - i senacki mandat - zdobyła wiceprezes Wiosny Gabriela Morawska-Stanecka, w tym drugim - z poparciem na poziomie 33,67 procent - wygrał startujący z własnego komitetu poseł PO Stanisław Gawłowski.

W skargach do SN pełnomocnik wyborczy PiS wskazuje na niewłaściwe zakwalifikowanie głosów nieważnych: jego zdaniem, mogły być to głosy ważne.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ: PiS składa dwa protesty wyborcze. Nie wyklucza kolejnych >>>>

Stanisław Gawłowski był zaskoczony skargami PiS: w wypowiedzi dla TVN24 zwrócił uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość miało przecież w obwodowych komisjach wyborczych swoich przedstawicieli, którzy pilnowali prawidłowości liczenia głosów.

Jestem przekonany, że głosy policzone przez członków obwodowych komisji wyborczych są policzone właściwie. Przecież ja w tych komisjach nie pracowałem, pracowali tam przedstawiciele głównych partii i to oni liczyli głosy - mówił.

Zwrócił również uwagę, że komisji były w całym kraju setki, więc "to nie jest tak, że ktoś może zmanipulować wynik wyborów".

Jeżeli dojdzie do manipulacji, to w wyniku tego, co przed nami, a nie tego, co już się zdarzyło - powiedział Gawłowski.

PiS-owi bliżej do hasła znanego z dalekiej przeszłości: nieważne, jak głosują, ważne, kto liczy głosy - stwierdził.

Gawłowski - podobnie jak inni przedstawiciele opozycji - podkreślił, że partii Jarosława Kaczyńskiego brakuje do większości w Senacie dwóch mandatów, więc - jak ocenił - rządzące ugrupowanie szuka okazji, by to zmienić. Zauważył także, że nowo utworzona izba Sądu Najwyższego, która ma rozpatrywać protest - Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - była krytykowana jako powołana w sposób polityczny.

PiS chce zakwestionować wybory Polaków, zmienić kształt Senatu, doprowadzić do tego, by nie poprzez wolne wybory, ale przez zagrywki przy stoliku doprowadzić do zmiany kształtu Senatu. Skandaliczna historia - podsumował poseł PO.

Przypomnijmy, w wyniku wyborów parlamentarnych z 13 października Prawo i Sprawiedliwość niespodziewanie straciło kontrolę nad Senatem. Partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła w izbie wyższej parlamentu 48 mandatów, najpewniej może liczyć również na głos wspieranej przez siebie w kampanii senator niezależnej Lidii Staroń. Kandydaci wspierani przez opozycję uzyskali 51 mandatów: na tę liczbę składają się 43 mandaty kandydatów Koalicji Obywatelskiej, trzy mandaty przedstawicieli PSL-Koalicji Polskiej i dwa mandaty kandydatów startujących z list Lewicy oraz trzy mandaty zdobyte przez wspieranych przez opozycję kandydatów niezależnych.