"Wiemy, po co była reforma w Sądzie Najwyższym, (…) wiemy, że Sąd Najwyższy miał być zmieniony właśnie po to, żeby protesty wyborcze (…) mogły być decydowane (…) w Sądzie Najwyższym zmienionym przez PiS" - tak poseł PO-KO Cezary Tomczyk skomentował złożenie przez Prawo i Sprawiedliwość dwóch protestów wyborczych dot. wyborów do Senatu. Według niego, "jeżeli by się okazało, że PiS przy pomocy Sądu Najwyższego (…) próbuje zmienić wynik wyborów w Polsce, to znaczyłoby, że w Polsce skończyła się demokracja i rządy prawa".

Prawo i Sprawiedliwość złożyło do Sądu Najwyższego dwa protesty wyborcze i domaga się ponownego przeliczenia głosów w dwóch okręgach w wyborach do Senatu.

Chodzi o okręgi: nr 75 w Katowicach i nr 100 w Koszalinie. W tym pierwszym 50,93 procent głosów - i senacki mandat - zdobyła wiceprezes Wiosny Gabriela Morawska-Stanecka, w tym drugim - z poparciem na poziomie 33,67 procent - wygrał startujący z własnego komitetu poseł PO Stanisław Gawłowski.

W skargach do SN pełnomocnik wyborczy PiS wskazuje na niewłaściwe zakwalifikowanie głosów nieważnych: jego zdaniem, mogły być to głosy ważne.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ: PiS składa dwa protesty wyborcze. Chodzi o wybory do Senatu >>>>

O złożone do SN wnioski pytani byli podczas konferencji prasowej w Sejmie posłowie PO-KO.

Wiemy, po co była reforma w Sądzie Najwyższym, zaraz zobaczymy, jak będzie wyglądała ta sprawa w szczegółach, ale wiemy, że Sąd Najwyższy miał być zmieniony właśnie po to, żeby protesty wyborcze czy sprawy dotyczące wyborów mogły być decydowane czy mogły ogniskowane w Sądzie Najwyższym zmienionym przez PiS - komentował poseł Cezary Tomczyk.

Jeżeli by się okazało, że PiS przy pomocy Sądu Najwyższego czy izby, którą sam zmienił, próbuje zmienić wynik wyborów w Polsce, to znaczyłoby, że w Polsce skończyła się demokracja i rządy prawa, i znaczyłoby, że PiS za nic ma wynik wyborczy - podkreślił poseł.

Przypominam sobie takie sytuacje, które miały miejsce w Europie - i wtedy na ulice wychodziło kilka milionów ludzi i zawsze ta władza przegrywała. Są takie chwile, że władza nie chce poddać się woli obywateli, ale to zawsze dla władzy kończy się bardzo źle - skwitował.

Przypomnijmy, w wyniku wyborów parlamentarnych z 13 października Prawo i Sprawiedliwość niespodziewanie straciło kontrolę nad Senatem. Partia Jarosława Kaczyńskiego zdobyła w izbie wyższej parlamentu 48 mandatów, najpewniej może liczyć również na głos wspieranej przez siebie w kampanii senator niezależnej Lidii Staroń. Kandydaci wspierani przez opozycję uzyskali 51 mandatów: na tę liczbę składają się 43 mandaty kandydatów Koalicji Obywatelskiej, trzy mandaty przedstawicieli PSL-Koalicji Polskiej i dwa mandaty kandydatów startujących z list Lewicy oraz trzy mandaty zdobyte przez wspieranych przez opozycję kandydatów niezależnych.