Na lidera SLD Grzegorza Napieralskiego zagłosowało we wczorajszej pierwszej turze wyborów prezydenckich około 14 procent wyborców. I to o głosy jego zwolenników będzie się teraz toczyć wyborcza walka pomiędzy Bronisławem Komorowski i Jarosławem Kaczyńskim. Nie bez znaczenia będzie w drugiej turze także frekwencja.

Komorowski i Kaczyński mają świadomość, że walka zaczyna się właściwie na nowo. Obaj też natychmiast po podaniu sondażowych wyników pierwszej tury wyborów wspomnieli nazwisko Grzegorza Napieralskiego. Powód jest oczywisty. Będę robił wszystko, co mogę, co potrafię, by trafić do serc i umysłów wszystkich wyborców, którzy w drugiej turze będą musieli dokonywać wyboru drugiego po wycofaniu się ich dotychczasowych kandydatów - zapowiadał wczoraj Bronisław Komorowski.

Nie bez znaczenia w drugiej turze będzie również frekwencja. A ta będzie spędzać sen z powiek raczej sztabowcom Komorowskiego niż Kaczyńskiego. Im więcej ludzi uda się przyciągnąć do urn w drugiej turze, tym lepiej dla kandydata Platformy. Elektorat Kaczyńskiego jest po prostu stały, bardziej zdyscyplinowany i - co ważne w tej sytuacji - mniej mobilny. To może być akurat atut kandydata PiS, bo druga tura odbędzie się 4 lipca - już po zakończeniu roku szkolnego, w sezonie urlopowym, gdy część wyborców wyjedzie na wakacje.

Już teraz boją się tego sztabowcy Bronisława Komorowskiego. Jeżeli się jedzie na wakacje, to trzeba wziąć zaświadczenie i zagłosować w miejscu, gdzie się będzie - podkreśla szef jego sztabu, Sławomir Nowak. Nie ukrywa, że jednym z kluczy do sukcesu będzie utrzymanie mobilizacji. Ważna będzie też frekwencja osób, których kandydaci odpadli w pierwszej turze. Ich aktywność w dogrywce może przeważyć szalę zwycięstwa.

Wyborcze strategie przed drugą turą

Jak sztaby Komorowskiego i Kaczyńskiego będą walczyć o frekwencję? Strategia Platformy to nie dopuścić do demoblilizacji elektoratu, stwarzać wrażenie zagrożenia i grać o głosy, które jeszcze są do ugrania. Ta druga kwestia dotyczy zresztą obu sztabów.

Zatem po pierwsze: tereny powodziowe, gdzie ludzie nie poszli tłumnie głosować w pierwszej turze. Zmęczeni i rozczarowani są naturalnym elektoratem Jarosława Kaczyńskiego i tam prezes Piś pojawi się zapewne już wkrótce. Możliwe jednak, że zobaczymy tam również premiera, który w ten sposób zechce pomóc Bronisławowi Komorowskiemu.

Drugi obszar do zagospodarowania to wszystkie inne miejsca, w których frekwencja była niska. To przede wszystkim najmniejsze miejscowości, czyli polska wieś. W gminach poniżej 5 tysięcy mieszkańców do urn poszło 47 procent obywateli. Dla porównania, w największych miastach było to ponad 65 procent.

Na wsi startową przewagę również będzie miał Jarosław Kaczyński. Trudniej będzie tam natomiast zwyciężyć marszałkowi Sejmu, dlatego prawdopodobnie skupi się na młodzieży. W tej grupie wyborców ma zresztą przewagę nad szefem PiS.

Przeszkodą w realizacji tych strategii z pewnością będzie brak czasu, bo dwa tygodnie to mało na poszerzanie elektoratów. Ale też nikt nie zrezygnuje z prób. Oba sztaby mają wyniki badań, które jasno mówią, że tylko 20 procent Polaków nigdy nie pójdzie głosować. Ponad dwadzieścia procent można jeszcze przekonać. A przynajmniej - można próbować.