"Wbrew temu, co się obecnie twierdzi w mediach, to wcale nie był największy atak na Ukrainę" – ocenił Jarosław Wolski, analityk wojskowy Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, który był gościem Radia RMF24. W rozmowie z Tomaszem Terlikowskim skomentował zmasowany atak na Lwów i jego okolice, który Rosjanie przeprowadzili w nocy z soboty na niedzielę, oraz analizował aktualną sytuację na froncie.

Szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz, określił wydarzenie z nocy z soboty na niedzielę "największym atakiem na Lwów od początku wojny". Polska zaangażowała swoje F-16 i uruchomiła systemy obrony powietrznej.

Atak dotknął obwody: lwowski, iwano-frankowski, zaporoski, czernihowski, sumski, charkowski, chersoński, odeski i kirowohradzki. Zginęło pięć osób, a kilka zostało rannych.

Skala ostrzału kluczowej infrastruktury

W ataku użyto ponad 50 rakiet i około 500 dronów bojowych. Uderzono Shahedami, a także Kindżałami - poinformował na platformie Telegram Wołodymyr Zełenski.

Jak tłumaczył Jarosław Wolski, podobne ataki na Lwów obserwujemy od 2023 roku. Atak, który odbył się w ten weekend, nie był według analityka największym, mimo że "dobrze przygotowanym" pod względem przeprowadzenia.

Celem ataku, według Wolskiego, było porażenie infrastruktury energetycznej w okolicach Lwowa. Federacja Rosyjska użyła dwóch rakiet balistycznych, z czego jedną strącili Ukraińcy. To właśnie rakiety balistyczne, jak ocenił ekspert, są kluczowe w niszczeniu infrastruktury. Drony, których użyto więcej, nie są w stanie zniszczyć fabryk i elektrociepłowni, jedynie zakłócić ich produkcję.

Analityk podkreślił, że Rosja w atakach na Ukrainę zużywa bieżącą produkcję, a kluczowej broni, takiej jak rakiety balistyczne, używa relatywnie mało.

Wojna na wyczerpanie

Jak analizował Wolski, aktualna sytuacja na ukraińskim froncie przypomina I wojnę światową, która była wojną z powoli przesuwającym się frontem, bez większych porażek i sukcesów.

Nic nie wskazuje obecnie na załamanie frontu, ale Ukraińcy mobilizują za mało żołnierzy, co jest ich główną słabością - ocenił ekspert. Bardzo wielu Ukraińców było już rannych albo zabitych. Wielu musiało zostać zdemobilizowanych. Mówimy też o bardzo dużej ilości dezercji. W zeszłym roku było to 65 tys. żołnierzy - podkreślił na antenie Radia RMF24 Wolski.

Rosjan też trapią bardzo poważne problemy, ale jest takie przysłowie, że zanim gruby schudnie, to chudy umrze z głodu. Niestety widać tę logikę prowadzenia wojny przez Rosjan, którzy nie liczą się z własnymi stratami - powiedział analityk.

Rosjanie z rekordowymi stratami

Wśród rosyjskich strat można wymienić m.in. obniżenie potencjału produkcji paliw. Jak donosi agencja Reuters, powołując się na źródła, jest to spowodowane wzmożonymi atakami ukraińskich dronów na rosyjską infrastrukturę paliwową, w tym rafinerie.

Obie strony konfliktu, według Wolskiego, w przyszłym roku nie będą w stanie dalej prowadzić walk z obecnym natężeniem. Z tego powodu można spodziewać się przełomu w negocjacjach.

Analityk twierdzi, że według Rosjan czas gra na ich korzyść, ale Putin obawia się zakończenia wojny ze względu na aspekt polityczny. W Rosji przegrana wojna zwykle oznacza wymianę elit politycznych (...) albo rewolucję. I tego tak naprawdę Putin i jego otoczenie się boją - mówił w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim Wolski.

Według gościa RMF24 Rosja nie zrealizowała ani celów politycznych, takich jak odsunięcie NATO od rosyjskich granic, ani strategicznych. Jedynym zrealizowanym celem strategicznym według analityka jest pozyskanie korytarza lądowego na Krym, co wydarzyło się w 2022 roku.

Opracowanie: Karolina Galus

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.