Prorosyjskie władze okupowanych regionów Ukrainy podały wyniki przeprowadzonych przez nie pseudoreferendów. Za włączeniem do Rosji miało zagłosować 98,4 proc. uczestników "referendum" w obwodzie ługańskim, 93,1 proc. w Zaporożu, a w samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej - 99,2 proc.

Jak podał Reuters, najwięcej głosów "za włączeniem do Rosji miało zostać oddanych w Donieckiej Republice Ludowej, najmniej - w Chersoniu. Oto wyniki (Reuters nie informował o liczbach osób, które oddały głos):

  • 99,2 proc. - Doniecka Republika Ludowa;
  • 98,4 proc. - Ługańska Republika Ludowa;
  • 93,1 proc. - okupowana część obwodu zaporoskiego;
  • 87 proc. - okupowana część obwodu chersońskiego.

Więcej głosujących niż mieszkańców

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że "ta farsa na okupowanych terenach nie powinna nawet być nazywana imitacją wyborów".

Jak z kolei stwierdził szef obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj, liczba głosujących była większa niż liczba mieszkańców.

Hajdaj zauważył, że Rosjanie ogłosili dane, według których w pseudoreferendum wzięło udział rzekomo prawie tylu mieszkańców (1,6 mln), ilu było na listach do głosowania w obwodzie ługańskim jesienią 2012 roku w wyborach do parlamentu Ukrainy (1,8 mln). Tymczasem dwa lata później w Donbasie wybuchł konflikt z udziałem prorosyjskich separatystów i setki tysięcy ludzi opuściło ten region.

Później, wiosną i latem 2022 roku, po inwazji na Ukrainę zarejestrowano ponad 300 tysięcy uchodźców, dodatkowo wielu ludzi w ogóle się nie rejestrowało - przypomniał Hajdaj. Jak zauważył, liczba rzekomych głosujących na pseudoreferendum zawiera więc "setki tysięcy ewakuowanych i emigrantów" z obwodu ługańskiego.

Niemal nikt nie dziwi się wynikom tego kilkudniowego "nie-głosowania". Oburzonych są tysiące, a dziwią się może jednostki - napisał Hajdaj w oświadczeniu w serwisie Telegram.

Władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy twierdziły, że od piątku do wtorku prowadziły tam referenda w sprawie przyłączenia tych terenów do Rosji. Działania te armia rosyjska wraz z administracją okupacyjną prowadziły na terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego.

"Liczymy na to, że pewne kraje wyciągną wnioski"

Głos w sprawie rosyjskich pseudoreferendów zabrało ukraińskie ministerstwo obrony.

Organizując fikcyjne "referenda" na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy, Rosja świadomie zademonstrowała, że wszelkie jej sygnały o gotowości do rozmów są jedynie operacją przykrycia dla agresji zbrojnej - oświadczyło MSZ w komunikacie, rozpowszechnionym w mediach społecznościowych.

Zaznaczyło, że działania Rosji wobec obywateli Ukrainy, mieszkańców terenów okupowanych, oznaczają złamanie prawa międzynarodowego i międzynarodowych zobowiązań Rosji, jak również są sprzeczne z konstytucją Ukrainy i prawem ukraińskim.

Pseudoreferenda - dodało MSZ - nie mają "nic wspólnego z głosowaniem i nie niosą ze sobą żadnych skutków dla ustroju administracyjnego i terytorialnego Ukrainy, jak i dla jej granic". Tak samo, jak ukraiński Krym, obwody ługański, doniecki, zaporoski i chersoński są suwerennymi terytoriami Ukrainy - głosi oświadczenie.

MSZ zapewniło, że Kijów nigdy nie zgodzi się na rosyjskie ultimatum, lecz będzie nadal wyzwalać tereny znajdujące się pod okupacją. Ukraina ma pełne prawo do przywrócenia swojej integralności terytorialnej metodami militarnymi i dyplomatycznymi - podkreślono w komunikacie.

Wskazano w nim, że Rosja organizując pseudoreferenda ignoruje wezwania do działań dyplomatycznych. Liczymy na to, że pewne kraje wyciągną wnioski na temat prawdziwych zamiarów Rosji i zwiększą wsparcie dla Ukrainy w przeciwdziałaniu agresji rosyjskiej, a nie będą ukrywać swojej bierności za chęcią odegrania roli rozjemców, których Rosja nie potrzebuje - oświadczyło ministerstwo.

Scholz: Nie zaakceptujemy wyników pseudoreferendów

Nie zaakceptujemy wyników pseudoreferendów na okupowanych przez Rosjan obszarach Ukrainy i nadal będziemy wspierać ten kraj z niesłabnącą mocą - powiedział kanclerz Niemiec Olaf Scholz w wywiadzie dla dziennika "Neue Osnabruecker Zeitung.

Odnosząc się do zarządzonej przez prezydenta Władimira Putina częściowej mobilizacji rezerwistów, szef niemieckiego rządu powiedział: "Putin popełnia błąd za błędem".

Rosyjski prezydent mógłby natychmiast położyć kres tej wojnie, wycofując wojska z Ukrainy i podejmując rozmowy z Kijowem - podkreślił Olaf Scholz.

Kanclerz Niemiec ostrzegł prezydenta Rosji przed użyciem broni nuklearnej. Zapytany, czy Putin może wdrożyć swoje groźby, Scholz stwierdził: "Kto wie? Ale ja - tak jak i prezydent (USA) Joe Biden - chcę jasno powiedzieć Rosji: nie róbcie tego".