Na Białorusi przebywa mniej niż 1000 najemników Grupy Wagnera - poinformował ukraiński portal Centrum Narodowego Sprzeciwu, który jest prowadzony przez Siły Operacji Specjalnych ukraińskiej armii. Na zdjęciach satelitarnych widać, że wagnerowcy zwijają obóz w Osipowiczach.

Informując o liczbie wagnerowców na Białorusi, Centrum Narodowego Sprzeciwu (Sprotyw) powołuje się na doniesienia przekazane przez "miejscowe podziemie" na Białorusi.

"Na razie 200 z nich w dalszym ciągu pełni funkcję instruktorów w oddziałach specjalnych MSW i białoruskiego resortu obrony. Reszta to ci, których nie chcą przyjąć ani do nowych formacji najemniczych, ani do ministerstwa obrony" - podaje Sprotyw, powołując się na swoje źródła na Białorusi.

Portal przypomniał, że rosyjskie ministerstwo obrony utworzyło własną "prywatną armię", do której ściąga najemników dawnej Grupy Wagnera, formacji utworzonej przez nieżyjącego już (miał zginąć w katastrofie samolotu) Jewgienija Prigożyna.

Ukraińskie źródła twierdziły również, że o wagnerowców "walczyły" między sobą formacja rosyjskiego resortu obrony i utworzona na Białorusi "prywatna armia" Alaksandra Łukaszenki.

Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia satelitarne obozu wagnerowców w Osipowiczach na Białorusi. Widać na nich, że między 9 a 18 września zdemontowano znaczącą liczbę namiotów, co potwierdza, że najemnicy opuszczają Białoruś.

Wagnerowcy na Białorusi

24 czerwca doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą najemników Jewgienijem Prigożynem. Domagał się on "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia ministra obrony Siergieja Szojgu.

Wagnerowcy najpierw zajęli Rostów nad Donem, w tym siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Najemnicy, którzy dotarli do obwodu lipieckiego, mieli znajdować się 200 km od stolicy Rosji.

Bunt zakończył się po negocjacjach przywódcy wagnerowców z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić ("w celu uniknięcia rozlewu krwi") i wieczorem rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji. Na mocy porozumienia najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, mogli wyjechać na Białoruś.

Jak informowały pod koniec lipca ukraińska straż graniczna i brytyjskie ministerstwo obrony, do bazy wojskowej we wsi Cel w środkowej Białorusi przybyło do tamtego czasu co najmniej kilka tysięcy rosyjskich najemników. Później pojawiły się doniesienia, że część spośród nich wyjechała do krajów Afryki. Niewielka grupa pozostała na Białorusi, by szkolić jednostki specjalne tamtejszego MSW, a jeszcze inni wagnerowcy zgodzili się na służbę w rosyjskiej armii i powrót na front na Ukrainie.

23 sierpnia Prigożyn, a także inni przedstawiciele kierownictwa wagnerowców, m.in. Dmitrij Utkin, zginęli w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim. W ocenie większości analityków ich śmierć była zemstą Kremla za czerwcowy bunt i "marsz na Moskwę".