​Rosja utajniła sporą część danych o swojej gospodarce ze względu na strach przed sankcjami. Teraz jednak sami urzędnicy domagają się ich ujawnienia, gdyż niekompletność statystyk stała się problemem dla analityków - podaje "Financial Times".

Po rozpoczęciu się rosyjskiej inwazji na Ukrainę Moskwa utajniła wiele danych makroekonomicznych, takich jak chociażby informacje o rezerwach walutowych czy złocie. Zniknęły także dane o produkcji, eksporcie i transporcie surowców energetycznych. Wszystko ze strachu przed sankcjami.

Rozwiązanie jest jednak problematyczne nie tylko dla potencjalnych inwestorów, ale także dla osób "w systemie". Blok gospodarczy ma dostęp do niepublicznych danych makro, ale statystyki przedsiębiorstw bywają problemem - mówi wysoki rangą urzędnik banku centralnego.

Jak podaje "Financial Times", powołując się na trzy źródła, szefowa Banku Rosji Elwira Nabiullina "przewodzi" wysiłkom na rzecz pełniejszego ujawnienia danych o gospodarce.

Musimy wrócić do właściwego ujawniania informacji, z pewnymi wyjątkami, aby inwestorzy mogli inwestować w papiery wartościowe - miała powiedzieć szefowa banku centralnego w grudniu.

17 stycznia Władimir Putin stwierdził, że gospodarka rosyjska ma się lepiej, niż prognozowano, gdyż PKB zanotował spadek o 2,5 proc., podczas gdy nawet eksperci krajowi przewidywali 10-20 proc. Problem jest tylko taki, że w sytuacji, gdy dane są utajnione, to Putinowi można wierzyć jedynie na słowo. Niewykluczone, że otrzymuje też informacje głównie od swojego najbliższego kręgu, który podsuwa mu to, co chce zobaczyć. Prawdziwy obraz gospodarki jest więc mocno zniekształcony.

Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow w odpowiedzi na pytania "Financial Times" stwierdził, że prezydent regularnie otrzymuje raporty o stanie gospodarki i wszelkie zarzuty o przeinaczanie są nieprawdziwe.

Z Rosją toczy się wojna hybrydowa, w tym gospodarcza. Dlatego w tych warunkach jest całkiem naturalne, że ukrywamy te dane. Każdy, kto musi wiedzieć, każdy, kto bierze udział w procesie kształtowania polityki gospodarczej, ma dostęp do pełnego zakresu danych, statystyk i tak dalej - przekonywał Pieskow.