"To nie Ukraina, a Rosja wywołała wojnę" - napisał w mediach społecznościowych były bliski współpracownik Donalda Trumpa, Mike Pence. Dawny wiceprezydent USA jest w niełasce u obecnego gospodarza Białego Domu. Sam Trump stwierdził z kolei w wywiadzie dla BBC, że to Rosja "rozdaje karty" w rozmowach dotyczących zakończenia wojny w Ukrainie, ponieważ "zajęła już spore obszary" tego kraju.

"Panie prezydencie, Ukraina nie rozpoczęła wojny z Rosją" - napisał Pence, który był wiceprezydentem za czasów pierwszej kadencji Trumpa.

"To Rosja rozpoczęła niesprowokowaną i brutalną inwazję, która spowodowała śmierć setek tysięcy ludzi. Droga do pokoju musi być zbudowana na prawdzie" - podkreślił w środę czasu lokalnego.

Do wpisu Pence dołączył link do artykułu na stronie telewizji Fox News z 24 lutego 2022 roku, czyli z dnia ataku Rosji. Sprzyjająca Trumpowi stacja napisała: "Rosyjskie siły dokonały inwazji na Ukrainę z powietrza, ziemi i wody w największym ataku militarnym na kontynencie europejskim od czasu II wojny światowej".

Pence, były kongresmen, senator i wiceprezydent, obecnie poza polityką, pozostaje w niełasce u Trumpa odkąd 6 stycznia 2021 roku, w dniu, gdy zwolennicy Trumpa szturmowali Kapitol, wbrew jego naciskom dokonał zgodnego z prawem formalnego zatwierdzenia wyboru Joe Bidena na prezydenta USA.

Sprzeciw nielicznych

Nieliczni członkowie Partii Republikańskiej odważyli się na publiczne wyrażenie sprzeciwu wobec ostatnich wypowiedzi Trumpa wymierzonych w Ukrainę - zauważyła BBC.

Senatorka z Alaski Lisa Murkowski oświadczyła, że "z pewnością nie nazwałaby prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem". Z Trumpem nie zgodzili się też reprezentująca Maine senatorka Susan Collins oraz John Kennedy z Luizjany, który dodał, że Władimir Putin jest "gangsterem". Senator Thom Tillis z Karoliny Północnej stwierdził zaś, że wojna toczy się z winy "jednego człowieka na świecie: Władimira Putina".

BBC zauważyła, że "jeżeli można wyciągać wnioski z wcześniejszych wydarzeń", wypowiedzi tych republikańskich polityków nie przełożą się na zmiany w polityce zagranicznej USA. "Prezydent ma szerokie uprawnienia w polityce międzynarodowej, a poglądy Trumpa na Ukrainę są znane od lat" - podkreśliła.

Trump dla BBC: Rosja rozdaje karty

Prezydent Trump, lecąc z Florydy do Waszyntonu, powiedział stacji BBC, że Rosja chce zakończenia wojny w Ukrainie.

Uważam, że Rosjanie chcą końca wojny, naprawdę. Myślę, że rozdają karty, ponieważ zajęli spore obszary (Ukrainy). Rozdają karty - stwierdził.

Wcześniej tego dnia dwukrotnie nazwał prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego "dyktatorem".

Wzmożone ataki na Zełenskiego zaczęły się po tym, gdy ukraiński lider stwierdził, że prezydent USA "żyje w przestrzeni dezinformacji".

Zełenski zareagował w ten sposób na słowa Trumpa, który powiedział, że głowa państwa ukraińskiego ma zaledwie czteroprocentowe poparcie wśród obywateli.

On odmawia przeprowadzenia wyborów. Źle wypada w prawdziwych ukraińskich sondażach. Jak miałby wypaść dobrze, skoro każde miasto (w Ukrainie - przyp. red.) jest burzone? - powiedział Trump.

Ukraińcy dają mandat swojemu prezydentowi

Pięcioletnia kadencja Zełenskiego miała się zakończyć w maju 2024 r., jednak wybory nie zostały rozpisane, ponieważ w Ukrainie panuje stan wojenny od czasu, gdy w lutym 2022 r. została zaatakowana przez Rosję - przypomniała BBC. 

Stacja przywołała wyniki sondażu przeprowadzonego na początku lutego przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS), który wykazał, że 57 proc. mieszkańców Ukrainy ma zaufanie do Zełenskiego.

W komentarzu do badania dyrektor KIIS Anton Gruszecki podkreślił, że jeżeli "niektórzy międzynarodowi partnerzy i sojusznicy mają wątpliwości co do prawowitości prezydenta w kontekście ewentualnych negocjacji pokojowych i uważają za stosowne nalegać na wybory, to z punktu widzenia samych obywateli Ukrainy (...) obecny prezydent i władze mają pełne prawo do prowadzenia skomplikowanych negocjacji". 

Gruszecki dodał, że wybory "powinny się odbyć po zakończeniu wojny, gdy Ukraina otrzyma przynajmniej wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa".

Europejscy przywódcy skrytykowali ostatnie wypowiedzi Trumpa na temat Ukrainy i jej prezydenta. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział, że "odmawianie prezydentowi Zełenskiemu demokratycznej legitymacji jest zwyczajnie błędne i niebezpieczne".