Rosja nasiliła ataki na wschodzie Ukrainy oraz na południu, nieopodal Krymu. Wojsko twierdzi także, że agresor nie zrezygnował z planów fikcyjnych referendów w sprawie powołania "Chersońskiej Republiki Ludowej". Prezydent Wołodymyr Zełenski ponownie ostrzegł, że Rosja może wykorzystać broń jądrową lub chemiczną. Przekazał także, że już nie wierzy w zapewnienia przywódców Zachodu, tylko potrzebuje konkretnych działań, które mogłyby zatrzymać inwazję. W RMF24 śledzimy także dla Was sytuację wokół zatopienia krążownika "Moskwa" - wciąż bowiem do końca nie wiadomo, ilu rosyjskich marynarzy się ewakuowało z okrętu. Najważniejsze wydarzenia znajdziecie w naszym podsumowaniu dnia.

Ataki na wschodzie, bomby w Charkowie

W ciągu minionej doby Rosjanie nasilili ataki w obwodach donieckim i chersońskim. Wciąż kontynuowany jest ostrzał Mariupola. Według sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, rosyjska armia wykorzystuje bombowce Tu-22M3 oraz próbuje przeprowadzać operacje szturmowe w okolicach portu oraz zakładu Azowstal.

Sztab sił zbrojnych podaje także, że trwają przygotowania do przeprowadzenia na okupowanych terytoriach referendum w sprawie utworzenia tzw. Chersońskiej Republiki Ludowej. Według strony ukraińskiej Rosjanie zamierzają sfałszować wyniki i wykorzystać do tego dane zebrane podczas wydawania pomocy humanitarnej.

Według władz obwodu ługańskiego, tragiczna sytuacja jest w niewielkiej, 20-tysięcznej Popasnej. W związku z ciągłym ostrzałem mieszkańcy od ponad 50 dni przebywają w schronach bombowych, gdyż ewakuacja jest utrudniona.

Rosjanie atakują także Charków na wschodzie Ukrainy. Pociski spadły dzisiaj w centrum tego miasta. Zginęło co najmniej pięć osób, a kilkanaście zostało rannych.

W mieście Izium Rosjanie rozpoczęli przymusową mobilizację mężczyzn.

Zełenski: Rosja może użyć broni jądrowej

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski udzielił wywiadu telewizji CNN. Ostrzegł, że Rosja może użyć broni jądrowej lub chemicznej, "bo za nic mają życie ludzkie".

Zaznaczył, że obecnie trudno mówić o negocjacjach pokojowych w sytuacji, gdy odkryto zbrodnie wojenne w Buczy i wciąż ostrzeliwany jest np. Mariupol.

Być może da się zakończyć tę wojnę bez dialogu, bez kompromisu, ale jaka jest tego cena? Ofiary w ludziach. I tę cenę płacą Ukraińcy - zaznaczył Zełenski.

Prezydent przekazał, że obecnie "nie wierzy światu" w jego zapewnienia. Nie mam tego zaufania, że powinniśmy wierzyć jakimś krajom i jakimś liderom. Nie wierzymy w słowa. Po rosyjskiej eskalacji nie wierzymy sąsiadom. Już w to wszystko nie wierzymy - powiedział.

Abramowicz stara się o wznowienie negocjacji

Negocjacje pokojowe ukraińsko-rosyjskie są obecnie zawieszone. To efekt odkrycia zbiorowych mogił cywilów w miastach obwodu kijowskiego, które były okupowane przez Rosjan.

Starania o wznowienie rozmów miał podjąć oligarcha Roman Abramowicz. Powiązany z Kremlem biznesmen przyleciał w ostatnim czasie do Kijowa. Sprawy na razie nie komentują ani rzecznicy Abramowicza, ani Moskwa, ani Kijów.

Roman Abramowicz, oligarcha objęty sankcjami w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę, pośredniczy w rozmowach pokojowych między oboma krajami. Według Mychajło Podolaka biznesmen "moderuje proces negocjacyjne, aby nie było nieporozumień".

Na początku marca pojawiły się doniesienia, że u Abramowicza oraz dwóch członków ukraińskiego zespołu negocjacyjnego pojawiły się objawy otrucia. Biznesmen miał nawet stracić wzrok. Według portalu śledczego Bellingcat objawy wskazywały na broń chemiczną, jednak prawdopodobnie dawka i rodzaj toksycznej substancji były niewystarczające, by zabić ofiary - miały ich jedynie przestraszyć. 

Zagraniczni najemnicy w Ukrainie. Ilu z nich to Polacy?

Ilu zagranicznych najemników walczy w Ukrainie i skąd pochodzą? Rosjanie mówią o prawie 7 tys. bojowników, z czego najwięcej ma być Polaków - 1700. Ale już szefostwo międzynarodowego legionu twierdzi co innego.

Najliczniejszymi narodowościami w naszych szeregach są Amerykanie i Brytyjczycy. Następnie są to grupy Kanadyjczyków i Polaków oraz obywatele państw bałtyckich - mówi rzecznik Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy Damien "Cicero" Magrou.

Chociaż motywacje są różne, wszyscy członkowie Legionu powtarzają, że nie mogli biernie przyglądać się zbrodniom wojennym popełnianym na ukraińskich cywilach. Ludzie z Polski podkreślają też, że są tu po to, by bronić Ukrainy, ale także własnej ojczyzny. Mówią, że jeśli Putin nie zostanie zatrzymany tu, na Ukrainie, pójdzie dalej i zaatakuje Polskę - mówił "Cicero".

W ostatnich dniach Rosjanie przekazali, że zlikwidowali kilkudziesięciu najemników z Polski. Warszawa jednak tych doniesień nie potwierdza, a dyplomaci kpią, że krążownik "Moskwa" według Rosji miał zatopić sztorm, a nie ukraińskie pociski Neptun.

Zatopienie krążownika "Moskwa". Kto się ewakuował, a kto zginął?

W sprawie zatonięcia krążownika "Moskwa" wciąż jest wiele pytań. Wczoraj rosyjski resort obrony opublikował film z Sewastopola, w którym głównodowodzący marynarki Nikołaj Jewmenow spotyka się z rzekomą załogą okrętu. Na nagraniu widać przynajmniej kilkudziesięciu marynarzy.

Według szacunków, na okręcie było około 500 osób, z czego uratowało się kilkadziesiąt. Strona ukraińska twierdzi, że zginął dowódca, kapitan Anton Kuprin. Ale według dziennikarzy, to m.in. jego widać na filmie opublikowanym przez resort obrony.

Rosjanie przekonywali, że załoga "Moskwy" została "całkowicie ewakuowana". Radio Swoboda dotarło jednak do żony jednego z marynarzy, Iwana Wachruszczewa. Potwierdziła, że jej mąż zginął na służbie. Według niej zginęło łącznie 27 osób.

Przypomnijmy, że według strony ukraińskiej i amerykańskiej, krążownik "Moskwa" został zatopiony po trafieniu dwoma pociskami Neptun. Armia rosyjska mówi natomiast o "sztormie" oraz "pożarze", w wyniku którego doszło do eksplozji amunicji na pokładzie.

Premier Włoch: Putin nie chce zawieszenia broni

Premier Włoch Mario Draghi poinformował, że podczas niedawnej rozmowy z Władimirem Putinem chciał rozmawiać o pokoju.

Poprosiłem go, aby prowadził negocjacje z Zełenskim w sprawie zawieszenie broni, ale Putin mi odpowiedział, że nie uważa, że czas już dojrzał (do tego) - relacjonował Draghi.

Jak ocenił, celem Putina jest "zdławienie ukraińskiego oporu, okupacja kraju i powierzenie go zaprzyjaźnionemu rządowi".

My pozostaniemy u boku naszych ukraińskich przyjaciół - zadeklarował premier Włoch. Obronę ze strony Ukraińców nazwał "heroiczną".

Stwierdził też, że należy spodziewać się "przedłużonej przemocy ze zniszczeniami, które będą kontynuowane".

Sankcje są konieczne, by osłabić agresora, ale nie są w stanie zatrzymać wojsk w krótkim czasie. Aby to zrobić, należy pomagać bezpośrednio Ukraińcom i to czynimy. Nierobienie tego byłoby jednoznaczne z powiedzeniem im: poddajcie się, zaakceptujcie zniewolenie i podporządkowanie się - mówił Draghi.

Zobacz również: