​Krajom UE ponownie nie udało się osiągnąć jednomyślności w sprawie 10. pakietu sankcji wobec Rosji. Restrykcje miały być uzgodnione do jutra, czyli do pierwszej rocznicy napaści na Ukrainę. Rozmowy ambasadorów państw UE będą kontynuowane w piątek.

Ponownie problemem była kwestia ograniczeń importu rosyjskiego kauczuku syntetycznego. Polska sprzeciwiała się proponowanym wyjątkom. Według niektórych źródeł agencji Reutera, chodziło m.in. o wyjątki dla Włoch - władze twierdziły, że przez ograniczenia zabraknie kauczuku do produkcji opon. Warszawa jednak upierała się, że takie złagodzenie pozbawi sankcje skuteczności.

Determinacja, presja, chcemy ograniczyć potencjał rosyjskiej zbrodniczej maszyny wojennej, chcemy zmniejszyć wpływy do rosyjskiego budżetu, z którego finansowana jest wojna i chcemy sankcjonować zbrodniarzy wojennych - mówił RMF FM polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś.

Wśród polskich postulatów znajdowało się także rozpoczęcie procesu sankcyjnego wobec rosyjskich instytucji odpowiedzialnych za przymusowe adopcje ukraińskich dzieci, a także wobec Rosatomu. Sankcje wobec tego koncernu nie podobają się m.in. Węgrom, którzy razem z Rosjanami budują elektrownię atomową.

Według informacji mediów, 10. pakiet sankcji ma dotknąć rosyjski eksport o wartości 11 mld euro oraz cztery banki. EUobserver informowało także, że ograniczenia dotkną 62 rosyjskich urzędników, wojskowych i dziennikarzy, w tym rzeczniczkę praw obywatelskich Tatianę Moskalkową.