„Tak jak Polacy, opór mamy wpisany w DNA. Nieważne, ile porażek odnieśliśmy i ile razy upadaliśmy, podnosiliśmy się z wypiętą piersią” – mówił w wywiadzie z RMF FM Tahir Qadiry, ambasador obalonego rządu afgańskiego w Polsce. Rozmowa została przeprowadzona przed zamachem na lotnisku w Kabulu, w którym zginęło co najmniej 170 Afgańczyków i 13 amerykańskich żołnierzy. Powtórzenie wywiadu po tych wydarzeniach nie było niestety możliwe.

Paweł Balinowski, RMF FM: Panie Ambasadorze, za kilka dni w Afganistanie nie będzie już amerykańskich żołnierzy. Co będzie potem?

Tahir Qadiry: Niestety, w tym momencie w Afganistanie ma miejsce kryzys humanitarny. Lotnisko w Kabulu jest przykładem desperacji ludzi, którzy chcą uciec. Korzystając z tej okazji, chciałbym wyrazić wdzięczność wszystkim naszym partnerom i sojusznikom, zwłaszcza Polsce za to, że stanęli za narodem afgańskim w tym krytycznym momencie. Wiem, że przyszłość jest bardzo niepewna. Desperacja na lotnisku mówi sama za siebie - wielu ludzi chce uciec. Jako naród afgański wielokrotnie upadaliśmy, w naszej historii jest wiele wzlotów i upadków, podobnie jak w waszej. Tak jak Polacy, opór mamy wpisany w DNA. Nieważne, ile porażek odnieśliśmy i ile razy upadaliśmy, podnosiliśmy się z wypiętą piersią. Wiem, że sytuacja jest niepewna, ale optymistycznie stwierdziłbym, że Afganistan dalej istnieje, pozostaje w nim 35 milionów ludzi, będą starać się z całych sił.

Wiele krajów ewakuowało wielu ludzi. Czy oczekujecie od społeczności międzynarodowej, by kontynuowało te wysiłki, by pomagała ludziom, którzy chcą uciec z Afganistanu?

Wiele osób, które zostały ewakuowane, współpracowało ze społecznością międzynarodową, więc był to humanitarny wyraz dobrej woli. Ewakuowani zostali również ludzie w grupach wysokiego ryzyka. Rzeczywistość jest taka, że Afgańczycy żyją w tym kraju, żyli w nim przez całą historię - oczywiście, ci, którzy będą zagrożeni, znajdą jakieś sposoby na ucieczkę z kraju. Inni zostaną tam, będą tam żyć i stawiać opór, jeśli będą musieli. Wiem, że są wysiłki społeczności międzynarodowej - przed tym wywiadem czytałem, że jakiś reprezentant Niemiec prowadził poważne rozmowy i wydaje się, że talibowie obiecali, że ludzie którzy mają dokumenty, będą w stanie wydostać się z lotniska w Kabulu nawet po 31 sierpnia za pomocą lotów komercyjnych. 

Ze strony talibów słyszymy wiele deklaracji - że kobiety będą mogły pracować, chodzić do szkoły, że ci, którzy chcą wyjechać, będą mogli to zrobić - wierzy pan w te obietnice?

Rozróżniłbym wierzenie w coś i wiarę w coś. To, w co wierzę, to mój naród, wierzę w Afganistan w 2021 r. Nie żyjemy już w 2001 r, żyjemy w 2021, z nową generacją młodych Afgańczyków, którzy są połączeni ze światem zewnętrznym. Otrzymywali edukację na najlepszych uniwersytetach na świecie. Nie wszyscy uciekają - wiele osób zostaje, bo muszą zbudować przyszłość. Jak już mówiłem, wierzę w swój naród, w Afgańczyków, w swoją generację, ich odporność, profesjonalizm. Rozumiem, że mają teraz ciężki czas i rozbija to moje serce, rozbija też mnie, ale rzeczywistość jest taka, że wszystko wydarzyło się tak drastycznie, że musimy sobie pomóc, aby przez to przejść. 

Jest cała generacja Afgańczyków urodzonych po 2001 roku, która nie pamięta poprzednich rządów talibów. Czy oni są rozgoryczeni, rozczarowani skutkami wycofania się Amerykanów?

Nie chodzi tu o wycofanie. Był to temat poruszany od dłuższego czasu, a Afgańczycy szanują decyzje swoich międzynarodowych partnerów, którzy stali u ich boku przez ostatnie 20 lat. Kiedy mówimy o obecnej sytuacji, nie zapominajmy, że to, co osiągnęliśmy, było dzięki pomocy społeczności międzynarodowej - np. polskie wojska, które przybyły do Afganistanu po 2001 r.,  zainwestowały w niego krew i skarby. 44 żołnierzy zostało zamordowanych w Afganistanie w imię dobrego celu, zginęło w imię budowania naszego kraju - nasz naród bardzo to docenia. Jesteśmy teraz w pozycji, gdzie zadajemy sobie pytanie - czy naprawdę musimy zachować wszystkie te zyski, cały ten postęp? Myślę, że odpowiedź brzmi "tak". Otrzymywaliśmy pozytywne komunikaty od naszych partnerów. Wszyscy oni uważają, że musimy zachować te demokratyczne wartości, wolność wyrazu, praw człowieka, praw kobiet, równości płci. Jednym prostym przykładem jest to, że przed 2001 rokiem praktycznie żadna dziewczynka nie mogła chodzić do szkoły. Obecnie dziesięć milionów dzieci chodzi do szkoły - z populacji trzydziestu pięciu milionów. Połowa z nich to dziewczynki!

Czy talibowie zachowają wszystkie te wszystkie rzeczy? Już teraz płynie wiele niepokojących informacji o ich zbrodniach.

Nasze oczekiwania są takie same, jak oczekiwania każdego człowieka. Podstawowe oczekiwanie jest takie, żebyśmy żyli razem tak, aby nasze wspólne prawa były szanowane i chronione. To jest podstawowa zasada życia w XXI wieku, więc mamy nadzieję, że ktokolwiek będzie zarządzać Afganistanem, obudzi się i zrozumie rzeczywistość, w której Afganistan się zmienił, transformował, w którym jest dynamiczna generacja, która wnosi wiele do przyszłości kraju, do ekonomii, różnych sektorów Afganistanu. Mamy nadzieję, że talibowie będą to rozpowszechniać i uznawać. Najważniejsze obecnie jest utworzenie rządu, który zaakceptują wszyscy Afgańczycy, w którym wszystkie ich prawa są szanowane i chronione, dlatego wierzymy, że jedyną drogą do przodu jest utworzenie inkluzywnego rządu, w którym każdy będzie w stanie zobaczyć siebie, swoją reprezentację. 

Czy gdyby Pan lub ktoś z pana współpracowników wrócił dziś do Afganistanu, bylibyście w niebezpieczeństwie?

Tu nie chodzi tylko o moje życie, tu chodzi o trzy czwarte populacji Afganistanu. 70 proc. ludzi w kraju ma poniżej 30 lat - więc tu nie chodzi o mnie, moje życie nie jest więcej warte niż życie jakiegokolwiek innego Afgańczyka. Mówimy więc o masach młodych ludzi...

Niektórzy mówią, że talibowie zmienili się przez ostatnie 20 lat. Czy pan wierzy w te głosy?

Jest zbyt wcześnie by oceniać, to za wczesny etap. Najważniejsze teraz to uformować szeroki i inkluzywny rząd. Trwają negocjacje, liderzy rozmawiają, mamy nadzieję, że osiągną porozumienie, bo nikt nie chce wojny w Afganistanie. Ludzie wiele wycierpieli przez ostatnie 40 lat. Tysiące Afgańczyków zostało zmuszonych do poświęceń, nikt nie chce tracić swoich dzieci, matek i ojców. Dlatego zakończenie rozlewu krwi to priorytet dla wszystkich. Najważniejsze to stworzyć rząd, w którym każdy będzie reprezentowany i wolny, będzie miał prawo być wolnym i pracować. Afganistan w 2021 ma klasę kobiet pracujących. Jak można opuścić wielką wszystkie te kobiety, które dają z siebie tyle dla kraju? Dobrym przykładem był parlament - po raz pierwszy stanowiło 27 proc. jego członków... Czy to można z ignorować? Zostawić? Nikt nie może ignorować siły ludzi.

To o czym mówimy, sytuacja kobiet, czy to może być klucz dla nowego afgańskiego rządu, który mówi - chcemy, żeby świat z nami współpracował, handlował, żeby nas uznał?

Afgańskie kobiety mają wiele osiągnięć, zwłaszcza w ostatnich 20 latach. Wiele zaczynało niemal od zera, a osiągnęło bardzo wiele w mediach, różnych instytucjach, polityce - po raz pierwszy zostały włączone w tworzenie polityki. Mamy nadzieję, że prawa wszystkich ludzi w Afganistanie, zarówno mniejszości religijnych jak i kobiet zostaną zachowane, że kobiety będą mogły pracować uczyć się... Dużo osiągnęliśmy wiele dzięki społeczności międzynarodowej, między innymi w zakresie praw kobiet, zainwestowano w to ogromne środki. Czy to można to da się odwrócić? Że Afganki zostaną w domach? Że przestaną chodzić do szkoły? Nie wydaje mi się. Może zatrzyma się jednostki, ale nie masy ludzi. Na pewno widzieliście te obrazki, jak dwa dni po tym, jak talibowie zajęli Kabul, dziewczyny szły do szkoły. Oni tego zatrzymają, takie są realia nowego Afganistanu.

Opracowanie: Wiktor Kotowski