Architektem konfliktu na Ukrainie jest prezydent Rosji Władimir Putin, który chce, by pozostała ona w strefie wpływów Kremla - może sięgnąć po bardziej drastyczne środki nacisku na Kijów. Zachód musi ukarać Putina za ukartowanie konfliktu - pisze "The Economist".

Według brytyjskiego tygodnika, odpowiedzialność za to, że Kijów zamienił się w strefę działań wojennych, ponosi prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, "ale ostateczny architekt rezyduje na Kremlu: to Władimir Putin". Gazeta podkreśla, że odpowiedź Zachodu powinna być zdecydowana. Zbirom ukraińskiego prezydenta należy anulować wizy i zamrozić ich aktywa - tak jak zrobił to Waszyngton - apeluje "Economist".

Zauważa jednak, że sytuacja na Ukrainie może się znacznie pogorszyć, a pozbycie się Janukowycza nie będzie łatwe. Ponadto - komentuje tygodnik - prezydent zapewne wycofa się z wszelkich obietnic, gdy tylko uzna, że kryzys polityczny minął. Jeśli tak się stanie, oligarchowie, którzy pomogli mu utrzymać się u władzy i którzy w tym obłędzie mogą wiele stracić, powinni go zmusić do odejścia - kontynuuje pismo.

Dalej pisze, że trudno przewidzieć, co miałoby nastąpić później: niemal wszyscy ukraińscy skorumpowani politycy, włącznie z przywódczynią opozycji Julią Tymoszenko, zdyskredytowali się kompletnie, a opozycja nie ma oczywistego przywódcy i dlatego też eskalację przemocy trudno będzie zapewne powstrzymać.

Aby jednak uniknąć najniebezpieczniejszego scenariusza na Ukrainie - głębokiego podziału na prorosyjski wschód i proeuropejski zachód kraju - trzeba, zdaniem tygodnika, przede wszystkim "powstrzymać mieszanie się Rosji" do tego konfliktu. To zastraszanie i machinacje Putina doprowadziły Ukrainę do kryzysu - podkreśla "Economist".

Następnie zaś dodaje, że jeśli osłabiony Janukowycz utrzyma się u władzy, Putin zyska kolejnego posłusznego politycznego klienta. Ale może nie poprzestać na tym. Rosyjscy radykałowie od dawna chcą zaanektować Krym (...), który Nikita Chruszczow przekazał Ukrainie (podobno po pijanemu). Te zamieszki mogą dostarczyć Putinowi pretekstu, by po niego sięgnąć - ocenia tygodnik.

Najwyższy czas, by Zachód przeciwstawił się tej gangsterskiej polityce Kremla - dodaje pismo. Stawienie czoła państwu, które ma wpływy wynikające z zajmowania stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa, wielkie rezerwy surowców energetycznych i masę broni nuklearnej, jest trudne, ale trzeba to zrobić - apeluje "Economist", sugerując, że należałoby zacząć od wyrzucenia Rosji z G8 oraz zrezygnowania z podtrzymywanych na użytek dyplomacji pozorów, jakoby był to kraj praworządny i demokratyczny.

Tygodnik zauważa również, że zamieszki na Ukrainie wybuchły podczas zimowych igrzysk w Soczi, które miały być PR-owskim "karnawałem" Putina. Dalej zaś przypomina, że w 2008 roku, podczas igrzysk w Pekinie, Rosja zaatakowała Gruzję, wywołując tylko nic nieznaczące, standardowe protesty Zachodu, za którymi nie poszły żadne realne sankcje. Tym razem Zachód musi pokazać Putinowi, że wywołując takie spustoszenie w sercu Europy, poszedł za daleko - konkluduje brytyjskie pismo.

(edbie)