"Podejrzewam, że Rosjanie już znają numery seryjne rakiety, która trafiła samolot, znają nazwiska sprawców" - mówi Charles Crawford, były ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Berendą. Boeing 777 linii Malaysia Airlains lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur z 298 osobami na pokładzie został zestrzelony w czwartek na wschodzie Ukrainy, na terenach kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów.

Krzysztof Berenda: Panie ambasadorze, z ostatnich informacji wynika, że na pokładzie malezyjskiego samolotu było 9 Brytyjczyków. Co teraz zrobi rząd w Londynie? Będzie domagał się międzynarodowego śledztwa, zemsty?

Charles Crawford: Zemsta nie jest tu właściwym słowem. Na pewno będzie szedł w stronę międzynarodowego śledztwa. Zawsze kiedy spada samolot i to niezależnie od przyczyn - czy to przypadek, czy zła pogoda albo zamach - mamy dogłębne śledztwo. Zazwyczaj prowadzi je Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) w Montrealu. Są stosowne procedury i trzeba ich przestrzegać. Jeżeli ktoś będzie je naruszał, to wywoła gniew międzynarodowej społeczności. Pamiętajmy też, że jeżeli do katastrofy doszło na terytorium Ukrainy, to ona odpowiada za początkowe śledztwo i za zabezpieczenie czarnych skrzynek, na pewno nie Rosja. Gdyby rebelianci chcieli przesłać te skrzynki do Rosji, to Moskwa nie powinna ich przyjąć. Skoro prezydent Putin powiedział, że to Ukraina ponosi odpowiedzialność za tę katastrofę, to niech pozwoli Kijowowi się nią zająć.

To znaczy, że społeczność międzynarodowa i zaangażowane rządy nie powinny pozwolić na to, by Rosja próbowała przejąć śledztwo?

Wszystko musi się odbyć zgodnie z procedurami. Jeżeli to tak zwani separatyści mają te skrzynki, to powinni je natychmiast oddać Ukraińcom.

Popatrzmy na te wydarzenia szerzej. Jak ta tragedia zmienia sytuację wokół konfliktu rosyjsko-ukraińskiego?

Kryzys ukraiński przeszedł na zupełnie inny poziom. Pamiętajmy, jak działa świat. Jeżeli coś takiego się dzieje, to Rosja wie o tym w ciągu pierwszych 30 sekund. Oni monitorują wszystko w tej części świata. Podejrzewam, że już znają numery seryjne rakiety, która trafiła ten samolot, znają nazwiska sprawców. Wszystko. Amerykanie będą mieli tę samą wiedzę godzinę, może dwie później. Tylko dlatego, że muszą sobie wszystko przetłumaczyć z języka rosyjskiego. W takim żyjemy świecie. Może nam się nie podobać to, co ujawniał Snowden, ale korzyść z tego jest taka, że od razu wiadomo, co tak naprawdę się stało. Oczywiście wiedzą to pewni ludzie. Pytanie, jak tą wiedzą zarządzają. Mam też wrażenie, że gdyby Rosjanie wiedzieli, że to Ukraińcy zestrzelili ten samolot i mieli na to dowody, już by to ujawnili.

Czyli chce pan powiedzieć, że wszyscy wiedzą, co się stało, ale nikt o tym nie mówi?

Ja nie mówię, że wszyscy to wiedzą.

Ale te globalne superpotęgi: Rosja, Ameryka - wiedzą.

Wiedzą niektórzy ludzie. Mówię o agencjach wywiadowczych światowych superpotęg. Pytanie, co zrobią z tą wiedzą. Na przykład: jeżeli Rosjanie wiedzą, że to rebelianci w Doniecku wystrzelili tę rakietę, pewnie przez przypadek, bo nikt normalny nie strzelałby do pasażerskiej maszyny, jeżeli wiedzą, że to może prowadzić do ich służb, do rosyjskiego GRU, to teraz grają. Moskwa zastanawia się, kto jeszcze ma tę wiedzę. Teraz trwa rozgrywka wywiadowcza. Zgadywanie: kto co wie. No i przede wszystkim, co się naprawdę zdarzyło. Pamiętajmy też, że w strefie wojny na Ukrainie każdy sygnał radiowy, każda rozmowa wywiadowcza jest przez kogoś przechwytywana. Tak to działa. To wszystko krąży w powietrzu. Nawet w Polsce można kupić sprzęt, który cześć tych sygnałów przechwyci. Problem w tym, że wszystkie te rozmowy trzeba przesiać. To miliony nagrań. Trzeba sprawdzić, kto co powiedział, trzeba porównać czas rozmów, zweryfikować jakość i dokładność nagrań. To zajmuje sporo czasu, ale daje wiedzę, co dokładnie się stało. Jednak nawet teraz, bez tej analizy, największe rządy muszą już wiedzieć co się wydarzyło.

Tu w Polsce sporo osób porównuje to wydarzenie do katastrofy w Smoleńsku. Pana zdaniem to zasadne?

Jeżeli chodzi o tragedię, to na pewno tak, ale jeżeli mówimy o samym śledztwie to już niekoniecznie. To nieco inna sytuacja. Myślę, że będzie potężna presja świata na Moskwę, ale - umówmy się - również Kijów, by we wspólnym dochodzeniu przyczyn dochowały międzynarodowych procedur. I będzie niezwykle trudno wprost im się od tego uchylać. Musimy się natomiast liczyć z tym, że śledztwo będzie coraz bardziej zagmatwane, że będzie przeciągane - tak jak w przypadku tragedii smoleńskiej. Tak się dzieje, kiedy jedna ze stron nie chce współpracować. Ale - jeśli mogę wyrazić swoją opinię - w przypadku wyjaśniania tragedii smoleńskiej, bardzo dużą rolę odgrywała trudna wspólna historia Polaków i Rosjan, np. Katyń. W obecnym przypadku mamy natomiast do czynienia z komercyjnym lotem. Nie mówię, że to sytuacja łatwiejsza czy trudniejsza, po prostu mamy tu inny kontekst. Przeglądałem doniesienia mediów tuż przed spotkaniem z panem i widać, że międzynarodowa presja na Moskwę rośnie. Australijczycy, Malezyjczycy, Holendrzy oraz inne kraje są wściekłe, cały świat jest wściekły i żąda prawdy o tym, co się stało. Smoleńsk wstrząsnął wszystkimi, ale odpowiedzi żądali tylko Polacy. Po prostu ta sytuacja jest inna.

Na RMF 24 na bieżąco śledzimy wydarzenia związane z zestrzeleniem nad Ukrainą Boeinga 777! Zobacz naszą RELACJĘ MINUTA PO MINUCIE!