Od 29 lat na Śląsku odbywa się konkurs na najpiękniejsze wojewódzkie kroszonki. Obecnie organizowany jest przez Muzeum Górnośląskie w Bytomiu. Tegoroczna edycja właśnie się zakończyła, a wzięło w niej udział 55 uczestników. Najmłodszy z nich miał 22 lata, a najstarszy 85. Tworzyli swoje prace w 4 kategoriach: technice rytowniczej, technice malowania woskiem, innych technikach tradycyjnych i technikach nowatorskich. Joachim Orłowski to mieszkaniec Bytomia, który od 10 lat uczestniczy w kroszonkarskim konkursie. Jest jednocześnie jednym z najbardziej utytułowanych uczestników. W tym roku zdobył aż trzy nagrody. Nasza dziennikarka Karolina Michalik pytała go o inspiracje, techniki i zaplecze warsztatowe. Jeśli sami szukacie pomysłu na swoje pisanki przeczytajcie koniecznie ten wywiad.

Karolina Michalik RMF FM: Kiedy to wszystko się zaczęło?

Joachim Orłowski: Kroszonki wykonuję od dziecka, zawsze bardzo mi się to podobało. W konkursie pierwszy raz wziąłem udział za namową córki, która dowiedziała się o nim, kiedy jeszcze był organizowany w Gliwicach. Spróbowałem raz i tak jakoś zostało do dziś.

Początkowo posługiwałem się techniką rytowniczą, ale nauczyłem się też kilku innych i teraz moje pisanki biorą udział w czterech kategoriach konkursowych - technika rytownicza, batik czyli pisanie woskiem, techniki nowatorskie (ja akurat wycinam wzory w wydmuszce mikroszlifierką i frezami dentystycznymi) i znalazłem jeszcze taką starą technikę ukraińską trawienia kwasem.

A którą najbardziej pan lubi?

Wszystkie. Choć muszę przyznać, że batik i trawienie kwasem jakoś najbardziej mnie ostatnio wzięły, może dlatego że zacząłem dopiero niedawno, bo trzy lata temu, tworzyć w tych technikach. Są bardzo ciekawe, ponieważ w przeciwieństwie do wzoru wydrapanego na jajku, który widać od razu, tutaj nie wiadomo co powstanie.  Przy batiku różne kolory są schowane pod woskiem i nie wiadomo co ostatecznie wyjdzie. Odkrywamy je dopiero po zakończeniu pracy nad pisanką.

A którą z metod określiłby pan jako najtrudniejszą?

Najtrudniejsze do zrobienia pisanki, to te ażurowe, wycinane frezami dentystycznymi. Są bardzo delikatne i trzeba uważać, żeby jajko nie pękło. Nie wymyśliłem tej techniki, ona jest znana na świecie. Sam po raz pierwszy zobaczyłem ją na filmiku w internecie dziewięć lat temu, a że miałem takie prymitywne urządzenia, to spróbowałem. Po wielu niepowodzeniach w końcu wyszło. Spodobało mi się, więc zacząłem kupować nowe urządzenia, nowe frezy i tak to jakoś leci.

Ma pan dużą pracownię?

Malutką, bo mieści się w piwnicy. Niestety przy wycinaniu jest sporo pyłu. Pierwsze pisanki zrobiłem w domu, ale jak skończyłem pięć sztuk na konkurs, to żona przejechała palcem po półce i powiedziała: "Zobacz, w domu tego robić nie możesz". Wtedy przeprowadziłem się do piwnicy. Ale tam też jest dobrze - jest ciepło i jasno, a to wystarczy.

Dużo czasu poświęca pan swojemu hobby?

Każdą wolną chwilę. Szczególnie jak jest jesienna plucha, czy zima i śnieg pada. Nie lubię zimna, więc wtedy idę do piwnicy, zakładam słuchawki na uszy i słuchając muzyki tworzę pisanki. Żeby zrobić po pięć pisanek w czterech kategoriach, to się nie da zdążyć przed samymi świętami. A że to lubię, nikt mnie do tego nie przymusza, to nawet latem jak pada deszcz, to zamiast przed telewizorem, to wolę te moje pisanki robić. Mój syn się ze mnie śmieje i mówi: "Mamo, chyba święta idą, bo tata robi pisanki", ale nie chodzi mu o Wielkanoc tylko o Boże Narodzenie.

Jak powstają pana pisanki?

Jeśli chodzi o metodę rytowniczą, to barwię jajka w cebuli. Kiedyś barwiłem w farbach do tkanin, ale jednak przekonałem się, że kolor z cebuli jest najładniejszy. Do wykonania wzoru używam ostrego narzędzia. Przez to że zacząłem odwiedzać sklepy z zaopatrzeniem dla dentystów, znalazłem tam taką kuleczkę 0,4mm z węglika spiekanego (to jest bardzo twardy metal), ponacinaną jak różyczka. Zorientowałem się, że to jest bardzo ostre i się nie tępi. Osadziłem to w patyczku i teraz tym drapię. Najpierw oczywiście szkicuję na wydmuszce. Takie kropeczki delikatne robię. Żeby były różne odcienie trzeba przyciskać po prostu narzędzie mocniej lub delikatniej - dzięki temu mamy cieniowanie.

A pana popisowa technika? Ta która wzbudza największe zainteresowanie.

Pisanki ażurowe. Ich zrobienie zajmuje dużo czasu - około trzydziestu godzin jedno jajko. Jak nie pęknie po drodze, co się niestety zdarza. Proces jest długi. Początkowo brałem jajko gęsie i myślałem, że od razu można na tym robić, ale okazało się że nie, bo w środku jest błona, którą trzeba chemicznie usunąć, co robiłem chlorem. A po wysuszeniu jajka mi pękały. Dlaczego? Przypomniało mi się, że kiedyś jak byłem mały to pani przy kasie wkładała jajka do takiego pojemnika i podświetlała lampą. Wziąłem to jajo gęsie, podświetliłem ostrym źródłem światła i zauważyłem jaśniejsze kropki, przebarwienia, kreseczki. Wiadomo, tam gdzie jest jaśniejsze tam pęka. Dlatego prześwietlam wszystkie jaja i dopiero takie, które się nadaje zaczynam obrabiać. Przeważnie zanim wybiorę jajko, to pięć lub sześć odrzucę.

Skąd pan czerpie inspirację? Bo każdy pana wzór jest inny.

Dużo się rozglądam. Jak gdzieś idę, to głowa do góry, żeby oglądać okna, albo kościelne witraże. Wzory zostają mi w głowie, albo jak mam aparat, to robię im zdęcia. Inspiracją może być na przykład firanka. Pięć lat temu zrobiłem takie jajko i nazwałem je "firanka teściowej". I faktycznie wzór pochodził z firanki teściowej, której zrobiłem zdjęcia. Mój teść powiedział "ty chyba żartujesz - tego nie zrobisz". No więc zrobiłem.

A metoda batikowa?

To pisanie woskiem na białym jajku. Potem wkłada się je do żółtej farby, na tym znowu pisze woskiem. I tak dalej wkładamy do farby pomarańczowej, czerwonej i nakładamy wosk. A jeśli chcemy kolor zielony lub niebieski, to należy jajko wytrawić w occie, umyć żeby znowu było białe, a potem włożyć do zielonej farby i do niebieskiej, i tak dalej.


Nie zgadłabym, że te pisanki malowane są woskiem. Wzór jest drobniutki, prawie jak pisany długopisem, a nie woskiem. Są zupełnie różne od znanych mi pisanek tworzonych metodą batikową.

Dlatego że te, o których pani myśli, są malowane woskiem, ale przy użyciu główki od szpilki, a ona jest dość gruba. Ja maluję kistką, to jest taki lejek, do którego wkłada się wosk, podgrzewa go nad świeczką i stawia kreseczkę, podgrzewa i znowu kreseczka. Mam kilka tych kistek - od najgrubszej do takiej bardzo cieniutkiej, która jeszcze ma igiełkę w środku, aby dodatkowo zapychała otworek, żeby tego wosku wyszło jeszcze mniej i wzór był jeszcze drobniejszy. To trudna metoda. Po pierwsze trzeba pilnować, żeby ręka nie zadrżała, aby wzór był prosty, a po drugie dobór kolorów, których nie widać pod czarnym woskiem. Dopiero kiedy skończymy pracę i ściągniemy podgrzany wosk, to widać co wyszło. U nas metoda nie jest może bardzo popularna, ale na Ukrainie przeważnie tworzy się właśnie kistką.

A ostatnia metoda - trawienia kwasem?

To jest metoda podobna do batiku, czyli znowu tą kistką i woskiem się pracuje. Wcześniej wybieram najbardziej brązowe jajko, jakie znajdę na targu. Mam swoje stałe miejsce, gdzie się zaopatruję. Tam jest taka pani, która pozwala mi wybierać jajka. Ludzie dziwnie na mnie patrzą, kiedy tak oglądam jajka, przebieram je i odkładam. Nie wiedzą, po co to robię. Kiedy już kupię, to w domu piszę na nim wzór woskiem. Następnie wkładam je na chwilę do octu i przecieram gąbką, żeby wzór wyjaśniał. Na tym jaśniejszym, znowu piszę woskiem następny wzór i znowu wkładam do octu, żeby było jaśniejsze. I tak pięć lub sześć razy, czasami nawet dziewięć razy. Na koniec, jak jajko już jest prawie białe, to wkładam je na pół godziny do octu, żeby kwas wygryzł część wapna, aby wzór był wklęsły. Na koniec zdejmuje się tylko wosk i pisanka jest gotowa.

Patrząc na precyzję tych wzorów można by powiedzieć, że powstały przy pomocy laserów, a nie ręki ludzkiej.

I tak wiele osób mówi, ale zapewniam, że maszyna nie przyczyniła się do ich powstania. To całkowicie ręczna praca.

Pracuje pan na pełnych jajkach czy wydmuszkach?

Na wydmuszkach. Bo pełne jajka często pękają. Tam się wytwarza ciśnienie podczas procesu schnięcia i one pękają, a szkoda tych prac.

Pana zdaniem tradycja zdobienia jajek na Wielkanoc zanika dziś? Czy pan coś robi, aby ją popularyzować?

Staram się. Na przykład moja żona nigdy nie robiła pisanek na święta - nie było takich tradycji w ich rodzinie. A teraz zarówno moja żona jak i dzieci zdobią pisanki, tyle że przed samymi świętami. Ale o to chodzi, żeby zrobić do koszyczka pisanki własnoręcznie. A nie okleić je byle jak, byle tylko było kolorowo. Druga rzecz to wprowadziłem taką tradycję w rodzinie, że obdarowuję najbliższych moimi pisankami, ale oczekuję w zamian podobnego prezentu. Tym samym zmuszam ich trochę do robienia pisanek.

(j.)