„Wychodzimy walić w gary” - pod taki hasłem w Łodzi odbył protest przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Dziś część protestujących wyposażona była w garnki, patelnie, albo plastikowe butelki z monetami w środku.

 

Jak mówili protestujący w rozmowie z Magdaleną Grajnert - mają nadzieję, że dzięki temu, że hałasują garnkami ktoś ich usłyszy. Mam nadzieję, bo narazie idziemy w złym kierunku. Żeby tylko ludzie się zmobilizowali - mówiła jedna z kobiet reporterce RMF FM.

Manifestacja w Łodzi przeszła ulicami Piłsudskiego, Kilińskiego, Tuwima, Sienkiewicza i zakończyła się pod siedzibą PiS przy ul. Piotrkowskiej po godzinie 21.

Tym razem protestujący szli pod hasłem "Wychodzimy walić w gary". Garnki, patelnie, pokrywki i butelki wypełnione drobniakami - dziś takie akcesoria miały w rękach łodzianki. Głównie o to, żeby manifestację było nie tylko widać, ale przede wszystkim słychać. Do dźwięku garnków doszło skandowanie, hasła wykrzykiwane przez megafony i głośna muzyka. Jak oceniają organizatorzy, protestujących w szczytowym momencie było pół tysiąca.

Policja była na miejscu, ale nie legitymowała uczestników, tylko zabezpieczała protestujących, którzy poruszali się ulicami miasta. Kolejny protest w Łodzi planowany jest na sobotę. 

Fala protestów w całym kraju

W środę 27 stycznia w Dzienniku Ustaw został opublikowany wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku ws. przepisów tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. TK wskazał w uzasadnieniu, że prawdopodobieństwo ciężkich wad płodu nie jest wystarczające dla dopuszczalności aborcji.

Po publikacji wyroku stracił moc przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, co TK w październiku uznał za niekonstytucyjne.

Wyrok TK spowodował falę protestów Polsce już w październiku. Protesty nasiliły się ponownie po tym, jak TK opublikował uzasadnienie wyroku ws. przepisów aborcyjnych.

Opracowanie: