Działaczka Związku Polaków na Białorusi Renata Dziemiańczuk została zatrzymana przez białoruską milicję. Do zdarzenia doszło przed sądem w Grodnie, gdzie toczył się proces działacza nieuznawanego przez Mińsk Związku Andrzeja Poczobuta. Milicjant wdał się też w szamotaninę z żoną Poczobuta Aksaną. Mowy końcowe w procesie Andrzeja Poczobuta mają zostać wygłoszone jutro.

Przed budynek przyszło kilkadziesiąt osób. Nikogo nie wpuszczono jednak do środka.

Renata Dziemiańczuk - jak mówił reporterowi RMF FM Igor Bancer ze Związku - stała przed sądem z plakatem, na którym było zdjęcie Poczobuta. To nie spodobało się białoruskim milicjantom. Delegacja Polaków - jak ustalił Krzysztof Zasada - pojechała na posterunek, by dowiedzieć się, na jakiej podstawie zatrzymano działaczkę.

Bancer rozmawiał też z obrońcami Poczobuta. Wszystkie wnioski obrony są odrzucane przez sąd, dlatego adwokaci prognozują, że jutro będą mowy końcowe - mówi.

Przed południem sąd ogłosił przerwę w procesie - do jutra. Wtedy odbędą się wystąpienia końcowe prokuratora i obrońców. Adwokaci nie są jednak pewni, czy tego samego dnia zostanie ogłoszony wyrok.

Według Bancera, Poczobut trafi za kraty, bo reżim chce wyeliminować człowieka, który nie boi się krytykować władzę.

Poczobut jest oskarżony o znieważenie i zniesławienie głowy państwa. Grozi mu maksymalna kara do czterech lat więzienia.

W obronie dziennikarza stawali przedstawiciele Unii Europejskiej, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), polskie władze i politycy opozycji. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia.