"Odebrałam to tak, że to rodzina popełniła błędy. Mam już dość i się poddaję. Mam już kompletnie dość" – tak Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa Olewnika, skomentowała wyrok płockiego sądu uniewinniający dwóch policjantów, którzy w latach 2001-2004 pracowali przy sprawie porwania młodego biznesmena. Obaj byli oskarżeni o niedopełnienie obowiązków, co naraziło uprowadzonego na utratę życia.

Sąd uznał m.in., że nie ulega wątpliwości, że gospodarzem postępowania w sprawie uprowadzenia Olewnika był prokurator i to na nim spoczywała odpowiedzialność za dynamikę i kierunek śledztwa oraz że to jego obowiązkiem było czuwanie nad prawidłowym przebiegiem postępowania. Sędzia Jarosław Przybyliński podkreślił również, że chociaż obaj policjanci popełniali błędy, to sąd nie znalazł powodów, by uznać ich za winnych zarzucanych im czynów. Obaj popełniali błędy, niemałe, ale to jeszcze nie stanowi o konieczności potraktowania ich jako przestępców - oświadczył Przybyliński. Dodał, że sprawa uprowadzenia Krzysztofa Olewnika należała i należy do najbardziej skomplikowanych. Znalezienie winnych w osobach oskarżonych, którzy być może powinni mieć postępowania dyscyplinarne, nie jest w ocenie sądu możliwe - stwierdził sędzia.

Ocenił również, że większość zarzucanych policjantom czynów przedawniła się po 10 latach.

Wyrok płockiego sądu nie jest prawomocny. Odczytywanie jego szczegółowego uzasadnienia trwało około trzech godzin. W sali sądowej obecni byli m.in. obaj oskarżeni i obrońcy, a także - jako oskarżyciel posiłkowy - Danuta Olewnik-Cieplińska.

Dzisiaj odebrałam to tak, że to rodzina popełniła błędy. Mam już dość i się poddaję. Mam już kompletnie dość - powiedziała dziennikarzom po wyroku. Mecenas Aleksander Horanin, pełnomocnik Włodzimierza Olewnika - ojca Krzysztofa, przyznał, że to rodzina zdecyduje, czy od wyroku wnoszona będzie apelacja.

Prokuratura: Nie jesteśmy zadowoleni

Prokurator Jarosław Paluch z gdańskiej prokuratury apelacyjnej zaznaczył natomiast, że ocena śledczych dotycząca "zachowania oskarżonych" jest inna od przedstawionej przez sąd. Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z treści tego orzeczenia. Sąd podkreślił, że sprawa jest bardzo skomplikowana, złożona. Ona ma nieco precedensowy charakter, bo dotyczyła oceny pracy policji na płaszczyźnie, która do tej pory nie była oceniana, czyli operacyjnej. (...) Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku podejmiemy decyzję, czy wywiedziemy apelację, czy też nie - powiedział Paluch.

Prokurator wnosił o kary więzienia w zawieszeniu na 5 lat wobec obu policjantów - w przypadku Remigiusza M. o karę 1 roku i 10 miesięcy, a w przypadku Macieja L. o karę 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Domagał się też orzeczenia zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w policji przez 4 lata i grzywien po 10 tysięcy złotych.

Obrońca policjantów: Każdy popełnia błędy

Obrońca policjantów mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło powiedziała, że wyrok jest ogromną satysfakcją nie tylko dla oskarżonych, ale także dla policji, która - jak stwierdziła - przy sprawie porwania Olewnika pracowała bardzo ciężko. Każdy popełnia błędy. Nie popełnia błędów ten, kto nie pracuje. Sąd bardzo długo uzasadniał wyrok, podawał argumenty, dotyczące także osamotnienia policji, braku odpowiedniego nadzoru przez prokuraturę, podawał argumenty dotyczące skomplikowania tej sprawy. W świetle tych argumentów zapadł wyrok uniewinniający i to jest dla nas bardzo ważne - oświadczyła mecenas.

Podczas procesu, który toczył się od maja, Remigiusz M. i Maciej L. nie przyznali się do winy. Pierwszy to szef grupy operacyjno-dochodzeniowej z mazowieckiej komendy policji w Radomiu, która od października 2001 do sierpnia 2004 roku badała sprawę porwania Olewnika, drugi to funkcjonariusz policji z Płocka, który pracował w tej grupie.

W grudniu 2012 roku Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku oskarżyła ich m.in. o to, że w lipcu 2003 roku nienależycie zabezpieczyli miejsce przekazania okupu porywaczom, że w 2001 roku nie przesłuchali osoby, która mogła pomóc sporządzić portret pamięciowy szefa grupy porywaczy - Wojciecha Franiewskiego, że zbyt późno i niedokładnie zbadali połączenia telefoniczne wykonane w lipcu 2003 roku z aparatu używanego przez porywaczy do kontaktu z rodziną Olewników, że pochopnie zniszczyli nagrania rozmów telefonicznych wykonanych z podsłuchów założonych w czasie śledztwa.

Porwany po przyjęciu z udziałem policjantów

Krzysztof Olewnik został uprowadzony ze swego domu w mazowieckim Drobinie w nocy z 26 na 27 października 2001 roku po przyjęciu z udziałem m.in. płockich policjantów. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 roku porywaczom przekazano 300 tys. euro, ale uprowadzony nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców okupu, został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan. Odnaleziono je w 2006 roku, a w 2010 roku po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Olewnika.

W sprawie porwania i zabójstwa Olewnika w październiku 2007 roku na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób. W marcu 2008 roku sąd skazał dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywotniego więzienia. Ośmioro innych oskarżonych otrzymało kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat więzienia. Jednego z oskarżonych sąd uniewinnił.

Trzech sprawców porwania i zabójstwa popełniło samobójstwa w zakładach karnych w Olsztynie i Płocku: Franiewski jeszcze przed procesem w 2007 roku, a po ogłoszeniu wyroku - Kościuk w 2008 roku i Pazik w 2009 roku.

(edbie)