Koszykarze reprezentacji Polski przegrali w Rydze z Turcją 77:91 w ćwierćfinale mistrzostw Europy i odpadli z rywalizacji. Biało-Czerwoni nie powtórzą zatem sukcesu sprzed trzech lat, jakim niewątpliwie było zajęcie czwartego miejsca.
Niestety, Polacy nie powtórzyli ogromnego sukcesu z EuroBasketu z 2022 r., gdy awansowali do najlepszej czwórki po sensacyjnej wygranej ze Słowenią (90:87), ale w spotkaniu z Turcją walczyli do ostatnich minut.
Biało-Czerwoni mieli problemy z zatrzymaniem lidera rywali - środkowego Houston Rockets Alperena Senguna, który został piątym koszykarzem w historii ME z triple-double - miał 19 pkt, 12 zbiorek i 10 asyst. W tym gronie jest także Mateusz Ponitka, który osiągnął potrójne zdobycze w ćwierćfinale przeciw Słowenii trzy lata temu. Drugim problemem zespołu trenera Igora Milicica była przegrana walka pod tablicami 26:31, która generowała kontrataki rywali, a trzecim liczba strat - 15. To właśnie z nich Turcy zdobyli aż 25 pkt, podczas gdy Polacy z tego elementu gry tylko pięć.
Tym samym ostatnią wygraną z Turcją pozostaje sukces w Poniewieżu w 2011 r., gdy w grupie A podopieczni trenera Alesa Pipana zwyciężyli 84:83, a w ekipie Turcji były takie gwiazdy jak Ersan Ilyasova i Hedo Turkoglu, były kolega Marcina Gortata z Orlando Magic i obecny prezes tureckiej federacji koszykówki.
Biało-Czerwoni rozpoczęli mecz z niepokonaną w tym turnieju Turcją piątką identyczną jak przeciw Bośni i Hercegowinie - z kapitanem Mateuszem Ponitką, naturalizowanym Amerykaninem Jordanem Loydem, Michałem Sokołowskim, Kamilem Łączyńskim i Aleksandrem Balcerowskim.
W przeciwieństwie do meczu 1/8 finału z Bośnią i Hercegowiną początek spotkania był w ich wykonaniu bardzo dobry. Pierwsze punkty zdobył Ponitka, a potem z dystansu trafił Aleksander Dziewa, który zastąpił Sokołowskiego (mającego kłopoty z krwawiącą wargą) i Polska prowadziła 5:1. Rywale wyrównali na 5:5, ale Dziewa, który do tej pory spędził na parkiecie w EuroBaskecie 11 minut, grał bez respektu dla faworyzowanych rywali i trafiał za trzy po akcjach inicjowanych przez Ponitkę.
Polacy mieli jednak kłopoty z faulami - szybko popełnili cztery przewinienia i nie potrafili zatrzymać Senguna, który co prawda punktów nie zdobywał, ale znakomicie podawał do kolegów i zbierał pod koszem. Dziewa trafił ponownie zza linii 6,75 m i Polska prowadziła 11:9, a po dwójkowej akcji Sokołowskiego i Dominika Olejniczaka, zastępcy Balcerowskiego, w 7. minucie osiągnęła najwyższą przewagę w spotkaniu - 15:11. Dwa rzuty zza linii 6,75 m rywali pozwoliły im odzyskać minimalne prowadzenie (17:15), ale po 10 minutach był remis 19:19.
W drugiej kwarcie przewaga koszykarzy z Turcji była już widoczna. Kontrataki wyprowadzane po przechwytach i rzuty za trzy punkty oraz akcje podkoszowe Senguna - to wszystko pozwalało Turkom na kontrolowanie gry. Defensywa rywali mocno ograniczała poczynania Loyda oraz Ponitki, którego grę jako zawodnika Bahcesehir Stambuł koszykarze Atamana mieli specjalnie "rozpracowaną".
Ze strat Biało-Czerwonych Turcy w pierwszej połowie, ale głównie drugiej kwarcie, zdobyli 17 punktów, podczas gdy Polacy z tego elementu gry tylko 1. Do przerwy podopieczni trenera Atamana wygrywali też walkę pod tablicami (14:11) i mieli tylko pięć strat przy jedenastu złych podaniach Polaków. Nieudana druga kwarta, przegrana 13:27, zaważyła na losach spotkania, bo odrobienie strat z taką drużyną jak Turcja okazało się niemożliwe dla Polaków.
W drugiej połowie Turcy zdominowali walkę, po dwóch minutach trzeciej kwarty prowadzili już 52:34, a w tej części ich przewaga sięgnęła nawet 23 punktów, gdy po rzucie Ercana Osmaniego zespól Atamana prowadził 63:40. Ta sytuacja nie złamała zupełnie Biało-Czerwonych. Zza linii 6,75 m trafił Pluta, a potem po pierwszym kontrataku w spotkaniu punkty zdobył Sokołowski efektownym wsadem piłki do kosza i po 30 minutach było 65:50.
Czwarta część rozpoczęła się od kolejnego rzutu Sokołowskiego, tym razem z dystansu, zamienionego po faulu przeciwnika na trzy punkty z rzutów wolnych. W połowie tej kwarty przewaga Turków stopniała do 10 punktów (76:66). Polscy środkowi mieli kłopoty z faulami, a pilnowani niezwykle "krótko" Ponitka, którego momentami kryło dwóch rywali, a także Loyd nie mogli znaleźć wolnych pozycji, a nawet metra wolnej przestrzeni. Oddawali rzuty z trudnych sytuacji i zmęczeni walką o pozycję często nie trafiali.
Koszykarze z Turcji też się jednak mylili w końcówce i Biało-Czerwoni zmniejszyli straty do ośmiu punktów - 70:78 w 36. minucie. Piłkę zebrał wówczas Olejniczak, ale źle podał do kolegów i zamiast kontry była strata, a w jej konsekwencji punkty Sehmusa Hazera po rzucie za trzy. Zespół trenera Atamana prowadził 81:70 i tej przewagi nie pozwolił sobie odebrać.
Polska: Jordan Loyd 19, Mateusz Ponitka 19, Michał Sokołowski 13, Aleksander Dziewa 11, Andrzej Pluta 9, Aleksander Balcerowski 3, Dominik Olejniczak 3, Kamil Łączyński 0, Przemysław Żołnierewicz 0, Tomasz Gielo 0;
Turcja: Alperen Sengun 19, Sehmus Hazer 13, Shane Larkin 13, Kenan Sipahi 11, Furkan Korkmaz 10, Cedi Osman 10, Ercan Osmani 10, Adem Bona 5, Sertac Sanli 0, Omer Yurtseven 0.


