"System ochrony zdrowia w Polsce jest teraz jak pacjent w ciężkim stanie. Bez intensywnego leczenia - umrze" - alarmuje w rozmowie z RMF FM prezes Naczelnej Rady Lekarskiej profesor Andrzej Matyja.

Michał Dobrołowicz RMF FM: Panie profesorze, jest kolejny, najwyższy dobowy przyrost liczby zakażeń koronawirusem w Polsce. Kolejne szpitale alarmują, że lekarze i pielęgniarki trafiają na kwarantannę albo sami chorują. Kolejne oddziały wstrzymują planowe operacje. Czy polski system ochrony zdrowia jest niewydolny?

Prof. Andrzej Matyja, prezes NRA: Ten system nie był nigdy wydolny, nawet przed pandemią. Epidemia koronawirusa jeszcze dobitniej pokazała wszystkie braki systemowe, w tym niedobory kadrowe personelu medycznego, zarówno lekarskiego, jak i pielęgniarskiego. Brakuje rąk do pracy, a lekarze i pielęgniarki pracują ostatkiem sił. Z ogromnym obciążeniem psychicznym i fizycznym. Bez wsparcia choćby moralnego, już nie mówię finansowym, system jest jak pacjent na intensywnej terapii. Wymaga intensywnego leczenia. Bez niego pacjent w postaci systemu ochrony zdrowia umrze.

Czy można wskazać regiony Polski albo typy szpitali, gdzie ten zestaw poważnych problemów jest największy?

Wszystkie szpitale są w tej chwili tak obciążone pracą z chorymi na Covid-19, że brakuje możliwości leczenia innych chorych. Oni też potrzebują pomocy. Oni też chorują.

Czy cokolwiek daje choćby najmniejszy powiew optymizmu?

Nie widzę, mimo że jestem jako chirurg optymistą. Mój optymizm gaśnie z dnia na dzień. Obawiam się, że zgaśnie definitywnie. Przy tej liczbie zachorowań, braknie w szybkim tempie rąk do pracy.

Czego oczekuje pan teraz od Ministerstwa zdrowia, Głównego Inspektoratu Sanitarnego albo Narodowego Funduszu Zdrowia?

Przede wszystkim jasnych, niechaotycznych decyzji. Uruchamiania w szpitalach nowych miejsc dla osób z koronawirusem, a nie przesuwania łóżek z oddziałów internistycznych czy kardiologicznych, bo jest to zmierzanie w czarną uliczkę i nie daje możliwości leczenia innym chorym. Wykorzystajmy sanatoria, które w tej chwili stoją puste albo prawie puste. Można wykorzystać te budynki jako zaplecze szpitalne. Zaczyna się zima i sytuacja będzie coraz gorsza. 

Czy według pana cokolwiek zapowiada wyhamowanie przyrostu liczby nowych zakażeń?

Jedyna szansa na wyhamowanie, to jak najszybsza identyfikacja zakażonych bezobjawowych, którzy roznoszą koronawirusa i zarażają się między sobą. Większość osób z personelu medycznego nie zaraziła się w podmiotach leczniczych, tylko od dzieci, które zaczęły uczęszczać do szkoły.

Czy jest pan wobec tego zwolennikiem lockdownu, podobnego do tego wiosennego?

Lockdown jest ostatecznością. Wyhamowanie gospodarcze to automatycznie zmniejszona ilość środków finansowych, także w systemie ochrony zdrowia. Jestem bardzo ostrożny, teraz ta pandemia pokazała, jak ścisły jest związek między rozwojem gospodarczym a funkcjonowaniem ochrony zdrowia.

Może wobec tego objęcie całego kraju czerwoną strefą byłoby odpowiednim rozwiązaniem?

Myślę, że w tej chwili należy się nad tym głęboko zastanowić i zmienić kryteria czerwoności. Według mnie warto wprowadzić czerwone strefy w zdecydowanie większej liczbie powiatów, na zdecydowanie większej powierzchni całego kraju. 


Opracowanie: