Rosyjski ambasador w Warszawie nie wyklucza, że prezydent Dmitrij Miedwiediew przywiezie do Warszawy nową partię dokumentów katyńskich. Być może będzie to tzw. białoruska lista katyńska, która wyjaśnia losy ponad 3870 Polaków, przetrzymywanych w więzieniach na Białorusi Radzieckiej, którzy zostali zamordowani w 1940 roku przez NKWD.

Jeszcze w kwietniu Rosjanie zapewniali, że listy białoruskiej nie odnaleziono, dlatego Aleksander Gurianow z Memoriału mówi, że nie warto spekulować. Jego zdaniem do tej pory wiele dokumentów NKWD dotyczących wymordowania polskich oficerów pozostaje w Rosji tajnych i pieczę trzyma nad nimi FSB.

Gurianow dodaje, że rosyjska strona wciąż nie zdecydowała się na przekazywanie najważniejszych dokumentów z rosyjskiego śledztwa umorzonego 6 lat temu, podobnie ukrywane są dokumenty NKWD z czasów Stalina.

Po prawie pół wieku zatajania i fałszowania prawdy o mordzie na polskich oficerach, w kwietniu 1990 roku na fali pierestrojki Michaił Gorbaczow przekazał w Moskwie Wojciechowi Jaruzelskiemu dokumenty z radzieckich archiwów dotyczące zbrodni. Moskwa pierwszy raz przyznała, że polscy oficerowie zostali zamordowani przez NKWD. Dwa lata później prezydent Jelcyn przekazał Lechowi Wałęsie dokument z teczki specjalnej numer 1, z podpisami przedstawicieli najwyższych władz ZSRR, czyli rozkaz o zamordowaniu polskich jeńców.

Kolejna partia dokumentów trafiła do Polski dopiero w maju tego roku. To 66 tomów akt, jednak wcześniej już znanych. We wrześniu było to kolejnych 20 tomów, w piątek 50. Jest to dokumentacja zagęszczająca naszą dotychczasową wiedzę, uszczegółowiająca ją - nie czyniąca przełomu - mówi o przekazanych dotychczas przez Rosjan dokumentach historyk prof. Wojciech Materski. Przełomem byłaby chociażby białoruska lista ofiar zbrodni, o którą od lat bezskutecznie występujemy.

Przemysław Marzec, Krzysztof Zasada