"Gdyby nie cięcia budżetowe, świat miałby szczepionkę przeciwko eboli" - powiedział doktor Francis Collins szef Narodowego Instytutu Zdrowia Stanów Zjednoczonych. Jak dodał, gdyby instytut przez ostatnią dekadę nie musiał ciągle walczyć o finansowanie, to istniałoby już skuteczne antidotum. Za taki stan rzeczy odpowiadają administracje zarówno Baracka Obamy, jak i Georga W. Busha.

Narodowy Instytut Zdrowia Stanów Zjednoczonych pracuje nad szczepionką przeciwko eboli od 2001 roku. Doktor Collins zaznacza, że jego placówka od 10 lat walczy o wsparcie dla swoich badań. Jego zdaniem, jeżeli naukowcy nie musieliby bez przerwy prosić o pieniądze, to prawdopodobnie istniałaby już szczepionka, która miałaby za sobą badania kliniczne i mogłaby pomagać ludziom.

Według Collinsa, gdyby dotacje finansowe dla instytutu były na stabilnym poziomie, badania byłyby bardziej zaawansowane. Bylibyśmy dalej o rok, lub dwa, niż jesteśmy w tej chwili. Stanowiłoby to dużą różnicę - mówi.

Pieniądze dla amerykańskiego Instytutu Zdrowia to duży problem. Od lat jego budżet jest niemal na tym samym poziomie. W 2004 roku wynosił niewiele ponad 28 miliardów dolarów, a w 2013 roku niewiele ponad 29 miliardów dolarów.

Doktor Collins chciałby, żeby Kongres jak najszybciej przyznał dodatkowe środki dla jego instytucji, ale jak dodał, nikt nie wydaje się podchodzić do tego z entuzjazmem. Dzieje się tak, mimo że pierwsze przypadki zachorowań odkryto też w Stanach Zjednoczonych.

Według bilansu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ebola zabiła 4033 spośród ponad 8,3 tys. zarażonych ludzi, głównie w Afryce Zachodniej.  Według organizacji UNICEF prawie cztery tysiące dzieci z Gwinei, Liberii, i Sierra Leone straciło jednego lub oboje rodziców w wyniku epidemii. Eksperci szacują, że uda się ją powstrzymać najszybciej za kilka miesięcy.

Ebola, którą wykryto w 1976 roku, szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią lub płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt. Wirus nie roznosi się drogą kropelkową.