Podobnie jak wiele innych dzieł Charles Dickens napisał "Opowieć wigiliną" jako komentarz społeczny. Całe życie pomagał potrzebującym, co było związane z jego osobistymi doświadczeniami. Kiedy ojciec niedoszłego pisarza poszedł do więzienia za długi, rodzina popadła w nędzę. Młody Charles musiał porzucić szkołę i podjąć pracę w fabryce. Jak wyjaśnia biograf Dickensa, Michael Slater, autor pomyślał o "Opowieści wigilijnej" jako o sposobie "pomocy w otwarciu serc zamożnych i potężnych na biednych i bezsilnych". Z okazji 180. rocznicy pierwszego wydania jednej z najsłynniejszych świątecznych historii Bogdan Zalewski rozmawiał o okolicznościach jej powstania z Frankie Kubicki z Muzeum Charlesa Dickensa w Londynie.

Ponad 100 filmów i bajek, gra komputerowa, słuchowiska, spektakle, a nawet balet i opera. "Opowieść wigilijna" ma wiele wersji, co chwilę dostaje "nowe życie". Jednak od 180 lat nie zmienia się to, co w 1843 roku opisał Charles Dickens. Przemiana wewnętrzna jest możliwa, a każdy - nawet największy skąpiec i najbardziej zgorzkniały samotnik - może znowu stać się serdecznym, szczodrym człowiekiem. I właśnie pomoc słabszym to nasza społeczna powinność.

Czy rzeczywiście to, czego doświadcza Ebenezer Scrooge w czasie nocy wigilijnej, ma wymiar ponadczasowy? Bogdan Zalewski zapytał o to Frankie Kubicki, kuratorkę w muzeum Charlesa Dickensa w Londynie.

W tamtym okresie Dickens czuł, że musi zrobić coś w sprawie dzieci i młodzieży. W czasach wiktoriańskich młodzi z ubogich rodzin mieli ciężki żywot. Od najmłodszych lat musieli pracować, często ponad siły i w niebezpiecznych, brudnych warunkach. Nie mieli szansy na edukację. Dickens początkowo chciał stworzyć pamflet, jednak zdał sobie sprawę z tego, że jako pisarz powinien wykorzystać pełnię swoich umiejętności i po prostu - napisać książkę - mówi Frankie Kubicki w rozmowie z Bogdanem Zalewskim.

Wyzwaniem był czas

Kiedy Charles Dickens podjął decyzję, która miała później wpłynąć nie tylko na życie społeczne, ale i na historię światowej literatury i popkultury, był początek października 1843 roku. Czas nie był jego sprzymierzeńcem, a jednak - udało się! Bardzo chciał, aby ta książka została wydana jeszcze przed Bożym Narodzeniem, napisał ją więc niemal w błyskawicznym tempie. Zajęło mu to 6 tygodni - wyjaśnia Frankie Kubicki.

I w ciągu tych 6 tygodni w połowie XIX wieku Dickens powołał do życia postać skąpca Ebenezera Scrooge'a, samotnika, nielubiącego ludzi, dbającego jedynie o pomnażanie swojego majątku. W noc wigilijną ukazuje mu się duch Jakuba Marleya, jego zmarłego partnera w interesach, który cierpi za winy. Scrooge'owi grozi podobny los. Następnie odwiedzają go kolejni "goście". A on powoli zmienia się za sprawą Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, Ducha Obecnych Świąt i Ducha Świąt przyszłych.

Ostatecznie książka ukazała się po raz pierwszy 19 grudnia 1843 r., z  ilustracjami Johna Leecha. Od tego momentu był wielokrotnie tłumaczona i wydawana. Najczęściej, jako "Opowieść wigilijna", lub zgodnie z oryginalnym tytułem jako "Kolęda prozą".

"Każdy zna jakiegoś Scrooge'a"

Jak się okazuje "Opowieść wigilijna" od momentu pierwszego wydania biła rekordy popularności. Ta książka od razu wywołała poruszenie. Wiele osób utożsamiało się z jej bohaterami. I tak jest do tej pory. Mimo że wiele w niej nawiązań do minionych, wiktoriańskich czasów to problem nierówności społecznych jest wciąż aktualny. Poza tym każdy z nas zna "jakiegoś Scrooge'a", czy to w pracy, w rodzinie, czy w sąsiedztwie. Postaci, które stworzył Dickens wciąż rezonują, a historia jest ponadczasowa. I to właśnie świadczy o niezwykłości tej powieści - zwraca uwagę Frankie Kubicki.

Dickens nigdy nie przyznał, czy tworząc "Christmas Carol" inspirował się osobami, które znał. Ale są pewne tropy. Mówi się, że jednym z pierwowzorów Ebenezera Scrooge'a mógł być żyjący w XVIII wieku John Elwes, polityk i słynny skąpiec. Znany był m.in. z tego, że kładł się spać wraz z zachodem słońca, żeby oszczędzać świece. I mimo że w jego domu stało pełno drogich mebli, ubierał się niczym żebrak, bo szkoda mu było pieniędzy na nowe ubranie. Cóż, to jeden z kilku potencjalnych pierwowzorów, o jakich się mówi. Jednak jak było naprawdę? Tego nie wiemy - podsumowuje Frankie Kubicki.

Sprawiedliwość społeczna była dla Dickensa bardzo ważna. Święta to czas kiedy myślimy dużo o życiu, więc ta refleksja może skłonić nas do pomocy tym, którzy są w potrzebie. Taki był cel pisarza i to kolejny dowód na ponadczasowość jego dzieła - dodaje Frankie Kubicki.

Dickens zaprasza do siebie

Charles Dickens Museum, działające od 1925 r., mieści się we wzniesionej w 1801 r. rezydencji, w której autor mieszkał w latach 1837-1839. Naszą kolekcję tworzy około 100 tys. przedmiotów codziennego użytku, mebli, bibelotów, obrazów i dokumentów - wylicza Kubicki.

To wyjątkowe miejsce otwarte jest przez cały rok, jednak wiele osób czeka właśnie na czas świąteczno-noworoczny. Wtedy organizowany jest "A Christmas Carol", czyli cykl spotkań z bohaterami "Opowieści wigilijnej". W tym roku to monodram w wykonaniu Jamesa Swantona, aktora związanego z West Endem.

Mówi się, że Charles Dickens nie wymyślił Świąt Bożego Narodzenia, ale z pewnością w świadomości Brytyjczyków (i nie tylko) wyrył obraz tego, czym jest prawdziwy duch świąt. Wystarczy jeden wigilijny wieczór, aby przeczytać "Opowieść wigilijną" na głos przy wspólnym stole albo po cichu do poduszki. I niezależnie od okoliczności czy szerokości geograficznej to mocne przesłanie o współczuciu dla ubogich i potrzebujących poruszy nasze serca. A Scrooge - jak co roku - wróci na właściwą drogę.