Emocje w świecie prawniczym zostały tak mocno nakręcone, że niekiedy zwyciężają zwykły, zdrowy rozsądek - powiedziała prof. Małgorzata Manowska, pierwsza prezes Sądu Najwyższego w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Manowska nawiązała m.in. do zapowiedzianych bezpośrednio po objęciu urzędu prób "zasypywania podziałów między starymi i nowymi sędziami". Jak podkreśliła, "to nie jest szybki proces, ale ważne, że postępuje". Porozumieniu nie sprzyja jednak istnienie wewnątrz SN grup bardzo ekstremalnych, które próbują wywierać naciski na kolegów bardziej koncyliacyjnych, ani też nakręcanie atmosfery z zewnątrz - wskazała.

Dopytywana, czy przesunięcie do Izby Karnej SN sędziów Antoniego Bojańczyka i Marka Siwka może być rozumiane jako tego typu zacieranie różnic I prezes SN odparła, że "tarcia są w znacznej mierze inspirowane z zewnątrz". Niedawno Stowarzyszenie Iustitia zwróciło się np. z wnioskiem o podanie nazwisk tzw. starych sędziów, którzy orzekają w składach mieszanych. Po co Stowarzyszeniu taka informacja? Spodziewam się tutaj raczej złej woli - stwierdziła.

Manowska odniosła się także do zapowiadanych konsultacji z sędziami SN ws. uchwały wszystkich pięciu izb o "statusie nowych sędziów". Jak poinformowała, "nie było żadnych bezpośrednich rozmów, również ze względu na konfrontacyjne wypowiedzi sędziów zaangażowanych w podjęcie uchwały w styczniu". Nie wiem, czy uchwała pełnego składu jest konieczna, skoro wyrok Trybunału Konstytucyjnego pozbawił styczniową uchwałę waloru normatywnego. Osoby przywiązane do jej treści twierdzą wprawdzie, że Trybunał wypowiadał się o normach, a uchwała jest jedynie interpretacją, ale jest to mało przekonujący argument - zwróciła uwagę.

Dodała, że "w wyniku orzeczenia TK nie ma podstaw normatywnych do kwestionowania prawidłowości składu sędziowskiego, w którym orzekają sędziowie powołani po 2017 roku". W tej sytuacji wracanie do kwestii, która była przedmiotem uchwały ze stycznia, jest bezprzedmiotowe i prowadziłoby tylko do odświeżenia niesnasek między sędziami i do wrażenia, że SN znowu zajmuje się samym sobą, zamiast służyć obywatelom, sprawując wymiar sprawiedliwości - oceniła I prezes SN.