„Powierzenie tej sprawy prokuraturze w Zamościu to znak, że szefostwu prokuratury nie zależy na szybkim wyjaśnieniu zarzutów stawianych Ryszardowi Czarneckiemu przez Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF)” – mówi RMF FM Paweł Wojtunik, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego – służby współpracującej z OLAF. Wczoraj dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada ujawnił, że prowadzone w Zamościu śledztwo ws. podejrzenia wyłudzenia przez europosła PiS 100 tysięcy euro z Parlamentu Europejskiego toczy się w ślimaczym tempie.

Chodzi o tzw. kilometrówki, czyli zwrot kosztów podróży służbowych. Według Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) Ryszard Czarnecki rozliczył te wydatki niezgodnie z wewnętrznymi przepisami Parlamentu Europejskiego. Nieoficjalnie wiadomo, że w raporcie OLAF wskazał kwotę 100 tysięcy euro.

Z doniesień medialnych wynikało, że europoseł Prawa i Sprawiedliwości miał zawyżać koszty dojazdów na posiedzenia europarlamentu, wykazując na przykład, że zimą jeździł na obrady z podkarpackiego Jasła kabrioletem. Właściciel tego auta przekazał z kolei, że wiele lat wcześniej samochód trafił na złom.

Sam Czarnecki nazwał wówczas doniesienia mediów kłamstwami i fake newsami.

Rozliczeniami europosła PiS z Parlamentem Europejskim zajął się OLAF, który zawiadomił o sprawie polskich śledczych.

Postępowanie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Zamościu, a dotyczy ono doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Parlamentu Europejskiego w związku ze składanymi w latach 2009-18 wnioskami o zwrot kosztów podróży służbowych i przyznanie dodatku pobytowego.

Wczoraj dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada ujawnił, że od ponad roku w śledztwie nie wydarzyło się praktycznie nic.

Były szef CBA ostro komentuje przekazanie sprawy do Zamościa

Zdaniem Pawła Wojtunika, byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, powierzenie tej sprawy Prokuraturze Okręgowej w Zamościu to znak, że szefostwu prokuratury nie zależy na szybkim wyjaśnieniu zarzutów stawianych Ryszardowi Czarneckiemu.

W rozmowie z Krzysztofem Zasadą Wojtunik ocenił, że decyzję o powierzeniu tego postępowania zamojskim śledczym trudno uznać za racjonalną. Według niego, nie ma ona również uzasadnienia ekonomicznego.

"To kwestia chociażby i dojazdu świadków, i odległości, i kosztów, i wreszcie kwestia doświadczenia prokuratury zamojskiej, do której nie mam żadnych pretensji, natomiast nie słyszałem, aby ta prokuratura prowadziła wcześniej skomplikowane sprawy o charakterze międzynarodowym - a sprawa europosła powinna być traktowana jako priorytetowa" - podkreślił Paweł Wojtunik.

Od ponad roku zamojskie śledztwo praktycznie stoi w miejscu

Zamojscy śledczy, pytani przez naszego dziennikarza o ślimacze tempo postępowania dot. Ryszarda Czarneckiego, tłumaczyli je bardzo niechętnie i wskazywali na piętrzące się przeszkody, które - według nich - uniemożliwiają wyjaśnianie podejrzeń wobec eurodeputowanego PiS.

Podkreślali m.in., że dostęp do oryginalnych dokumentów możliwy jest jedynie w siedzibie Parlamentu Europejskiego, a także, że część świadków do przesłuchania, których listę przesłał im OLAF, mieszka za granicą.

Sam Ryszard Czarnecki odmówił Krzysztofowi Zasadzie komentarza ws. śledztwa i działań OLAF.

"Nic w tej sprawie nie wiem i nie zamierzam się na ten temat wypowiadać" - powiedział naszemu reporterowi i się rozłączył.