W czwartek, na łamach holenderskiego dziennika "NRC" ukazał się tekst, w którym napisano, że polski europoseł Radosław Sikorski otrzymuje rocznie 100 tys. dolarów za doradztwo dla konferencji organizowanej przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przeciwnicy polityczni byłego ministra spraw zagranicznych za czasów Donalda Tuska, nawołują do jego dymisji. Tymczasem wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak stwierdził na antenie RMF FM, że europoseł nadal cieszy się pełnym zaufaniem partii.

Zjednoczone Emiraty Arabskie są najbardziej liberalnym krajem Zatoki Perskiej, krajem sojuszniczym Zachodu i członkiem Porozumień Abrahamowych - napisał na Twitterze Radosław Sikorski

W odpowiedzi na artykuł Holendrów, europoseł zamieścił w sieci oświadczenie, w którym wyraża zdumienie tonem publikacji, podkreśla "prestiżowość" organizacji, która płaci mu za doradztwo, powołuje się na inne autorytety biorące udział w konferencji, a w końcu zarzeka się, że pieniądze z ZEA nie mają najmniejszego wpływu na jego postawę w Europarlamencie. 

Jak stwierdził w oświadczeniu Sikorski "prestiżowa konferencja Sir Bani Yas Forum", to - jak z kolei pisze holenderski dziennik "NRC" - "nic innego, jak wydarzenie w trakcie, którego omawiane są strategie tzw. miękkiego wpływu w polityce międzynarodowej Zjednoczonych Emiratów Arabskich". 

Mówiąc w skrócie, Radosław Sikorski pełni rolę doradcy i lobbysty dla ZEA na arenie międzynarodowej, otrzymuje za to pokaźne przelewy z Abu Zabi, a równocześnie jest europosłem.  

Niezależnie od tłumaczeń byłego szefa polskiej dyplomacji, połączenie funkcji publicznej z funkcją lobbysty musi budzić bardzo duże wątpliwości. Tym bardziej, że mówimy o pracy na rzecz kraju, którego rzekoma "liberalność" jest kwestią wysoce dyskusyjną. Emiraty są państwem, w którym obowiązuje prawo Szariatu, prawa kobiet są mocno ograniczone, dysydenci polityczni są więzieni i poddawani torturom, media znajdują się pod stałą cenzurą rządu, a kamienowanie figuruje w kodeksie jako usankcjonowana prawnie kara. 

W PiS nie mają wątpliwości: "To powinien być koniec Sikorskiego"

Radosław Sikorski ma niezwykłą zdolność wręczania na tacy amunicji swoim przeciwnikom politycznym. Tak było, gdy dziękował USA za zniszczenie rurociągów Nord Stream. Tak jest i teraz. Wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk nie ma najmniejszych wątpliwości: afera z udziałem Sikorskiego w Sir Bani Yas Forum powinna oznaczać koniec publicznej kariery europosła. 

W moim przekonaniu, to powinno oznaczać koniec kariery politycznej pana Sikorskiego, bo osoba, która ma takie, a nie inne inklinacje czy powiązania nie powinna być europosłem - stwierdza Wawrzyk i dodaje, że branie pod uwagę Radosława Sikorskiego jako potencjalnego kandydata na przyszłego szefa MSZ lub prezydenta powinno być całkowicie wykluczone.

PiS-owi wtórują politycy opozycji. Adrian Zandberg z Lewicy uważa, że zaangażowanie europosła w sprawy ZEA całkowicie przekreśla jego szansę na otrzymanie w przyszłości teki ministra spraw zagranicznych.

W Platformie nie widzą problemu

Przynajmniej takie wrażenie próbują sprawiać czołowi politycy Platformy Obywatelskiej. Borys Budka w dość kuriozalny sposób odniósł się do sprawy mówiąc, że politycy po prawej i lewej stronie sceny zazdroszczą Sikorskiemu działań w prestiżowych organizacjach i wysokich zarobków.

Tomasz Siemoniak na antenie RMF FM w rozmowie z Piotrem Salakiem stwierdził natomiast, że Radosław Sikorski zawsze będzie traktowany jako "wartość dodana w Platformie Obywatelskiej". 

Sikorski jest postacią formatu światowego. Występuje w największych stacjach telewizyjnych i bierze udział w ważnych konferencjach. Podziwiam jego kontakty międzynarodowe. Sikorski nie jest problemem dla PO - mówi wiceprzewodniczący klubu. 

Niezależnie jednak od optymistycznych deklaracji Siemoniaka i od ilości ironicznych odpowiedzi na Twitterze wyprodukowanych przez Sikorskiego, Platforma Obywatelska i jej europoseł mają problem. Każde głosowanie Radosława Sikorskiego w Europarlamencie będzie teraz prześwietlane, każdy wyjazd zagraniczny (zwłaszcza do rejonu Zatoki Perskiej) będzie budził wątpliwości. PiS otrzymał właśnie polityczny prezent i wyeksploatuje go do maksimum.