Listy z wąglikami rozsyłał w Stanach Zjednoczonych wysoko postawiony amerykański mikrobiolog, jeden z prowadzących program broni biologicznej - twierdzi hamburskie czasopismo "Greenpeace Magazin". Według niemieckiej gazety, Waszyngton utrzymuje całą sprawę w tajemnicy. W sekrecie również trzymane jest laboratorium, skąd pochodziły przetrwalniki wąglika.

Hamburskie czasopismo "Greenpeace Magazin" podaje w swojej wersji internetowej, że Waszyngton utrzymuje w tajemnicy informacje na temat sprawcy, który najwyraźniej chciał swoim czynem doprowadzić do zwiększenia środków na badania broni biologicznej. Pismo powołuje się na informacje od członków amerykańskiej delegacji na genewską konferencję o broni biologicznej i na bliżej nie określonych niezależnych ekspertów. Według niemieckich dziennikarzy doradczyni byłego prezydenta Billa Clintona, biolog Barbara Rosenberg i niemiecki specjalista od broni biologicznych Jan van Aken zgodnie twierdzą, że wąglik, który znajdował się w przesyłkach amerykańskich, nie pochodził z Bliskiego czy Środkowego Wschodu, np. Iraku. "Greenpeace Magazin" sugeruje, że sprawca nie chciał nikogo zabić - chodziło mu o wywołanie paniki. Całą akcję planował od dłuższego czasu, a 11 września wykorzystał do odwrócenia uwagi i skierowania podejrzeń w innym kierunku.

08:55