"Państwo Islamskie jest dla NATO takim samym wyzwaniem jak agresja Rosji na Ukrainę" - mówi w rozmowie z RMF FM były minister obrony, senator Bogdan Klich. "Polska jest krajem mniejszego ryzyka, co nie znaczy, że możemy spać spokojnie" - dodaje.

Paweł Balinowski: Kolejny incydent - Państwo Islamskie kontra Turcja. Wcześniej był to bezpośredni zamach terrorystyczny podczas wiecu, teraz to jest atak na granicy. Czy ten atak to jest przekroczenie kolejnej granicy, znak, ze Państwo Islamskie będzie chciało iść dalej?

Bogdan Klich: Państwo Islamskie nie zna granic. Pokazało to już wielokrotnie. Przekracza granice sąsiadów i Unii Europejskiej. Na tym polega jego specyfika, specyfika dużej organizacji terrorystycznej, która opanowała terytorium. To jest nowość na mapie świata i bardzo poważne wyzwanie dla Zachodu. Atak na terytorium Turcji musiało spotkać się z ripostą ze strony wojska tureckiego, bo Turcja, nawet jeżeli przymykała oko na wcześniejsze działania Państwa Islamskiego, to nie może sobie pozwolić na to, by na jej terytorium dochodziło do kolejnych zamachów terrorystycznych. To grozi wewnętrznym konfliktem między Kurdami, a Turkami. Należy spodziewać się w przyszłości zdecydowanej polityki Turcji w stosunku do Państwa Islamskiego.

A jeśli chodzi o politykę międzynarodową NATO? Czy NATO również powinno jakoś zareagować? Bo jest to atak na państwo, które do tej pory nie było związane z tym konfliktem.

Nie ma wątpliwości, że południowe sąsiedztwo Sojuszu Północnoatlantyckiego płonie. Po nadziejach związanych z arabską wiosną doszło w niektórych krajach do recydywy fundamentalizmu. Doszło do wojen domowych - w Libii, czy tej drugiej w Syrii. To nie jest tylko destabilizacja. To jest poważny konflikt, który idzie przez całą Afrykę Północną i przez dużą część Bliskiego Wschodu. Dla NATO, dla Europy - to jest bardzo ważne wyzwanie, polegające nie tylko na tym, że z Państwa Islamskiego są kierowane przygotowania do zamachów, które mogą objąć każdy z krajów Unii Europejskiej, ale także ze względu na niestabilność tego południowego podbrzusza Europy. W związku z tym dla NATO to jest poważne wyzwanie, jak agresja Rosji na Ukrainę. Można powiedzieć, że dla wielu obywateli Europy, zwłaszcza Europy Południowej, zagrożenia idące z Państwa Islamskiego i innych stowarzyszonych z IS-em organizacji terrorystycznych, są postrzegane jako większe, poważniejsze i znacznie trudniejsze, aniżeli te, które idą z Rosji. NATO nie musi w tej chwili reagować, ponieważ nie ma wystąpienia władz tureckich, ani nic o zastosowaniu artykułu 4., ani artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego. W momencie, w którym Turcja poczułaby się rzeczywiście zagrożona, wówczas uruchomiłaby konsultacje w myśl artykułu 4. tego traktatu. Na razie takiej potrzeby nie ma. Turcja dysponuje zresztą potężnym potencjałem wojskowym, przy pomocy którego mogłaby zmiażdżyć każdego agresywnego sąsiada, w tym Państwo Islamskie. Do tej pory nie chciała tego zrobić. Nie sądzę, aby użyła całego swego potencjału, bo to oznaczałoby wejście Turcji do wojny, która toczy się w tej chwili pomiędzy Państwem Islamskim, a niektórymi jego sąsiadami.

A Turcja to jest nadal taki kraj, do którego chętnie jeżdżą turyści? Pamiętamy zamach w Tunezji, którego celem byli turyści. Czy tutaj też można spodziewać się prób zamachów skierowanych w turystów, czy takiej paniki na razie siać nie należy?

Zagrożenia terrorystyczne przenoszą się z prędkością światła, z miejsca na miejsce. Nie ma dzisiaj bezpiecznego miejsca w Europie. Są miejsca stosunkowo bardziej narażone na ataki terrorystyczne i stosunkowo mniej na nie narażone. Nie sądzę, aby Państwo Islamskie było zdolne do przeprowadzenia akcji, operacji, która byłaby w stanie zdestabilizować wewnętrznie Turcję, ale - jak pokazują ostatnie dni, jest zdolne do tego, żeby przeprowadzić pojedyncze zamachy terrorystyczne, które będą destabilizowały politycznie sytuację w Turcji, które będą zmuszały władze tureckie do odpowiadania ogniem.

Państwo Islamskie eksportuje terroryzm na zewnątrz. Przecież to jest, my mówimy państwo, ale tak naprawdę to jest międzynarodowa organizacja terrorystyczna, która opanowała terytorium, która wypełniła pustkę, która się wytworzyła rozpadzie Syrii i znacznym osłabieniu Iraku. A więc Państwo Islamskie jest dzisiaj eksporterem zagrożeń zewnętrznych.

A jeśli chodzi o polskie podwórko? My jesteśmy w tej grupie mniej czy bardziej zagrożonych państw - w tym momencie?

Polska jest krajem mniejszego ryzyka, co nie znaczy, że możemy spać spokojnie. Polska jest krajem, w którym może dochodzić do transferu środków, zasobów i ludzi związanych z działalnością terrorystyczną. Polska może być także zapleczem logistycznym dla terrorystów działających w naszej przestrzeni. W każdej chwili ta sytuacja może się zmienić, ale na razie Polska nie jest krajem podwyższonego ryzyka, tylko krajem niższego ryzyka, co nie zwalnia polskich władz z odpowiedzialności z przygotowania, przeciwdziałania i wczesnego wykrywania wszelkich zagrożeń. To jest bardzo poważne wyzwanie dla władz polskich.

Państwo Islamskie, organizacja terrorystyczna, z którą poradzenie sobie jest, podejrzewam,  niesamowicie skomplikowane. Czy jakaś globalna strategia powinna zostać obrana, jakiś kierunek?

Amerykanie wraz z sojusznikami od kilkunastu miesięcy prowadzą operację wojskową przeciwko Państwu Islamskiemu. Docierają do nas informacje o sukcesach, zwłaszcza lotnictwa sprzymierzonych. To nie zmienia faktu, że Państwo Islamskie istnieje i działa dalej. Bo to jest taka hydra, gdzie po ucięciu jednej głowy, odrastają dwie kolejne. Aktualnie powiedziałbym, że Państwo Islamskie terytorialnie nie rozszerza swoich wpływów, ale też nie kurczy się, nie zmniejsza się zagrożenie z jego strony, tak jakbyśmy się tego spodziewali.