Koszykarska Legia rozegra dziś swój pierwszy mecz w Lidze Mistrzów. Rywalem Hapoel Holon. Mistrz Izraela pojawi się dziś na Torwarze. Stołeczna hala nie jest domową areną dla warszawskiej Legii, która swoje mecze rozgrywa na Bemowie. Torwar jest jednak nieco większy i spełnia wymagania organizatora rozgrywek. Czy gra na innej hali przeszkodzi legionistom w próbie odniesienia zwycięstwa? Między innymi o tym z trenerem Wojciechem Kamińskim rozmawiał Paweł Pawłowski.

Paweł Pawłowski RMF FM: Przeciwnik przeanalizowany?

Wojciech Kamiński: Analiza była gotowa już przed ligowym meczem ze Śląskiem Wrocław, ale wtedy zawodnikom informacji jeszcze nie przekazywaliśmy. Musimy patrzeć do przodu. W momencie kiedy już cała taktyka była ustalona na Śląsk, moi asystenci Marek Zapałowski i Maciej Jarozik już rozpoczęli przygotowania do operacji Holon. Ja również oglądam ich mecze, więc w głowach szykujemy plan już na ten mecz. Troszkę szkoda, że nie z naszej winy, tylko sam Basketball Chsmpions League przełożył nam mecz na 17:30. Mam nadzieję, że kibice mimo takiej niewygodnej pory dotrą na Torwar.

Słowo klucz "Torwar". Jakie znaczenie ma to, że zmieniliście halę?

Na pewno ma to jakieś znaczenie. Natomiast też trzeba szanować kibiców. Liczyliśmy, że właśnie ten mecz z mistrzem Izraela będzie takim pierwszym meczem, kiedy to zainteresowanie może być duże. Nie sądziliśmy, że ten mecz będzie o 17.30. Ja rozumiem, że nie jest łatwo w poniedziałek dojechać o tej godzinie. Ale tak jak powiedziałem: wymagania BCL są dość duże dla klubów i tutaj nie moglibyśmy zagrać na mniejszej hali. Musi być duża pojemność. A my się cieszymy, bo my gramy dla kibiców. Kibice będą mieli komfort oglądania meczów, to też będzie fajnie.

To zrozumiałe ze strony kibiców i organizatorów. Pytam jednak, jak czuje się koszykarz, który wchodzi do innej hali. Mamy inne odległości trybun od boiska, inne rozmieszczenie świateł. Długo trzeba się do tego przyzwyczajać?

Na pewno troszkę trzeba się przestawiać. Ale z trenerami i zawodnikami jest tak, że jak się wygra, to mówią, że nic nie przeszkadzało. Jeśli się jednak przegra, to zaczynają się spekulacje, że trzeba było się nie przenosić. To jednak jest jak z tą baletnicą i rąbkiem spódnicy. Na pewno nie jest to w pełni komfortowa sytuacja, ale wiemy po co tu jesteśmy, dlaczego tu jesteśmy i na pewno nie będziemy zwalać winy na halę, kosze czy korki w Warszawie. Na parkiety wychodzą dwie drużyny. Druga drużyna też trenuje tu tyle samo co my, więc warunki są takie same.

Hapoel Holon - zespół z Izraela. Co wy o nim wiecie?

Na pewno jest to zespół z dużym potencjałem ofensywnym. Joe Ragland, który jest jedynką i mózgiem tego zespołu, bardzo dobrze rozgrywa piłkę; pcha ją do szybkiego ataku. Mają naprawdę kilku atletyczny zawodników i dobrych rzucających. Grają dość widowiskową koszykówkę, więc dla kibiców może to być gratka. Ja wierzę w to, że jesteśmy w stanie się dostosować do tego poziomu i ograniczyć ich trochę w ataku, gdzie są niesamowici. Chcemy zagrać mądrze w obronie, bo też grają troszkę kombinowanymi obronami. I tutaj dobre czytanie tej obrony będzie kluczem.

Czy pana zespół jest przygotowany? Wiemy że np. Grzesiek Kulka wraca po kontuzji. Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o formę fizyczną i koszykarską?

Z dnia na dzień jest coraz lepiej. Tak jak pan wspomniał, Grzesiek Kulka wraca po kontuzji. Łukasz Koszarek wraca po EuroBaskecie. Jest tydzień z nami więc wszystko idzie do przodu. Aczkolwiek nie jest jeszcze tak, że już mamy drużynę w stu procentach gotową do dogrania tak, jakby to było w play-offach. Jeśli buduje się nową rotację obcych zawodników, bo mamy pięciu nowych, to potrzeba czasu, żeby ta drużyna wyglądała tak jak trzeba. Natomiast potencjał jest duży. Zobaczymy, kiedy wejdziemy na ten właściwy nasz poziom.