"Proszę o uniewinnienie. To był wypadek" - to słowa Katarzyny W. wypowiedziane w sądzie w Katowicach. Kobieta zabrała głos po kilkugodzinnej mowie swojego obrońcy. Powiedziała zaledwie kilka zdań. Przeprosiła i jak dodała jest niewinna, bo nie zabiła swojego dziecka. We wtorek około 11.30 ogłoszony ma zostać wyrok.

Przepraszam wszystkich za to, że wprowadziłam ich w błąd. Przepraszam za to, że moje działania przyniosły negatywne skutki. Jestem niewinna i nie zabiłam Magdy. Ona po prostu wypadła mi z rąk i to był wypadek. Dlatego proszę o uniewinnienie - powiedziała Katarzyna W. Wcześniej w mowie końcowej trwającej ponad sześć godzin mec. Arkadiusz Ludwiczek obrońca kobiety przekonywał, że jego klientka padła ofiarą medialnej nagonki. Wyrok w jej sprawie - zdaniem mecenasa - zapadł już na samym początku, kiedy okazało się że Magda nie żyje.

Prok. Zbigniew Grześkowiak podkreślał, że Katarzyna W. zabiła córkę z premedytacją. Wszystko miała też dokładnie zaplanować. Prokuratura żąda dla oskarżonej dożywocia. Jej obrońca domaga się uniewinnienia.  To jak zakończy się ta głośna sprawa okaże się we wtorek. To właśnie na ten dzień sędzia zapowiedział ogłoszenie wyroku.  

"Katarzyna W. nie miała odwagi ujawnić prawdy"

Nie miała odwagi powiedzieć, jaka jest prawda, nie była w stanie wycofać się z wersji o porwaniu - tak zachowanie swojej klientki uzasadniał w sądzie jej obrońca. Arkadiusz Ludwiczek podkreślał, że kobieta "przeżyła najtrudniejszy tydzień w swoim życiu, gdy musiała udawać, że nie doszło do śmierci jej córki". Tłumaczył to jej profilem psychologicznym. "Byłam przerażona tym, że będzie musiała przyjechać policja i karetka, bałam się powiedzieć, jak było naprawdę. Gdy rodzina mówiła, że Magda jest porwana, nie miałam odwagi powiedzieć prawdy" - cytował wyjaśnienia Katarzyny W.

To, że przez kilka dni chodziła na konferencje i udzielała wywiadów nie było jej inicjatywą, tylko ludzi działających w dobrej wierze, którzy chcieli pomóc - podkreślił adwokat nawiązując w ten sposób do roli detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Moja klientka nie lubiła tego pana, ale ja oceniam go przez pryzmat tego, że to on zdjął z niej ten ciężar i wyzwolił z kłamstwa, którego już nie musiała powtarzać - dodał.

Wcześniej mecenas skomentował dowody zebrane przez prokuraturę. Wynika z nich, że zanim doszło do zabójstwa dziecka, w komputerze należącym do Katarzyny i Bartłomieja W. wyszukiwano m.in. informacje o dziecięcych trumnach, zasiłkach pogrzebowych oraz odpowiedzi na pytanie "czy można zabić bez śladów". W tym komputerze używano różnych wyszukiwarek internetowych - zaznaczył obrońca. Jak powiedział, jego klientka używała tej wyszukiwarki, za pomocą której poszukiwano informacji o środkach nasennych. I ona i jej mąż mieli problemy ze snem i używali takich środków. I trudno się temu dziwić - powiedział.

Mec. Ludwiczek skrytykował również zeznania kilkorga świadków, którzy - jak mówił - próbowali przypisać jego klientce jak najgorsze cechy charakteru. Przywoływał fragmenty z protokołów, np. o tym jak świadkowie twierdzili, że Katarzyna W. po tym jak stwierdziła, że jej dziecko zaginęło, zachowywała się tak, jakby wszystko zaplanowała, a nie jak osoba w traumie. Jego zdaniem osoby te są uprzedzone do jego klientki. 

Małżeństwo W. nie miało problemów. Docierali się

Obrońca Katarzyny W. długo tłumaczył również, że wersja o tym jakoby kobieta zabiła dziecko po to aby ukarać swojego męża, nie ma odbicia w faktach. Prokurator ze zwykłych zdarzeń w "docierającym się" młodym małżeństwie czyni argumenty uzasadniające tezę, że oskarżona miała zamiar zabicia córki - tłumaczył Arkadiusz Ludwiczek. Komentując zapiski z pamiętnika Katarzyny W. o tym, że "nie chciała mieć dziecka i źle znosiła sytuację, w której znalazła się z mężem jako młoda rodzina bez przyszłości" - adwokat apelował, żeby nie traktować tego jako zamiar zabójstwa. Oboje z mężem pochodzili z ubogich rodzin, moja klientka w tych wpisach do zeszytu przedstawiała swój smutek i rozgoryczenie w związku z niepewnością co do przyszłości, ale nie należy z tych stwierdzeń wyciągać tak daleko idących wniosków - że z tego wynika zamiar zabicia dziecka - mówił. 

Jak zauważył, sąd przesłuchał wiele osób, które - chciały przyczynić się do przypisania Katarzynie W. jak najgorszych cech charakteru. Przesłuchano też jej współwięźniów, którzy też - w jego opinii - mieli do osiągnięcia z tego tytułu profity dla siebie. Ale nikt z rodziny ani teściów nie powiedział nic, co by można było uznać za dowód złego traktowania dziecka przez moją klientkę - podkreślił. Mowa końcowa obrońcy Katarzyny W. trwała ponad sześć godzin. Arkadiusz Ludwiczek zakończył ją stwierdzeniem, że prosi sąd o uniewinnienie kobiety.

Planowała zabójstwo i robiła "leniwe"

Wcześniej wniosek o karę dożywocia dla Katarzyny W. uzasadniał prokurator Zbigniew Grześkowiak. Żadne okoliczności łagodzące nie wpływają na ocenę społecznej szkodliwości czynu zarzuconego oskarżonej - powiedział. Kary 15 lub 25 lat to za mało w tej sprawie - dodał. 

Według prokuratury, brak jest okoliczności łagodzących, które sąd mógłby zapisać na korzyść oskarżonej. Kobieta zaplanowała zbrodnię, a tydzień przed jej dokonaniem sprawdzała w internecie ceny dziecięcych trumienek oraz kremacji zwłok. Chwilę później sprawdzała przepis na kluski leniwe - dodał prokurator. Po zbrodni Katarzyna W. "posługiwała się kłamstwami do wyłudzenia współczucia" gdy twierdziła, że ktoś porwał jej córkę. Jest zdemoralizowana, bez środków do życia i istnieje obawa, że powróci na drogę przestępstwa. "Brak dostatecznie dolegliwej kary dla Katarzyny W. utwierdzi ją tylko w przekonaniu, że próby unikania odpowiedzialności miały sens - przekonywał prok. Grześkowiak. Jak dodał, kary 15 lub 25 lat więzienia będą zbyt łagodne. W swoim ponad godzinnym wystąpieniu przed sądem w Katowicach prokurator przekonywał, że Katarzyna W. jest osobą w pełni dojrzałą i poczytalną. Działała z "chłodną kalkulacją" i "przerażającą konsekwencją".

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 roku, kiedy pojawiła się informacja o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało Magdy znaleziono zakopane w pobliżu torów kolejowych w Sosnowcu.