Coraz więcej wskazuje na to, że rosyjska sonda, która miała przywieźć okruchy skał z księżyca Marsa - Fobosa, wróci na Ziemię znacznie szybciej niż planowano. Awaria silników sprawiła, że "Phobos-Grunt" utknęła na orbicie Ziemi i nie poleciała w stronę Czerwonej Planety.

Baterie na pokładzie sondy wyładują się najpóźniej w ciągu najbliższych paru dni. Jeśli wcześniej nie uda się uruchomić silników, urwie się z nią kontakt. Możliwe zresztą, że już do tego doszło, bo czwartkowe próby nawiązania łączności z pojazdem nie powiodły się. Sonda nie odpowiada na sygnały z Ziemi. Jedyna dobra wiadomość to ta, że "Phobos-Grunt" obniża swoją orbitę nieco wolniej, niż myślano - o mniej więcej dwa kilometry dziennie.

To jednak małe pocieszenie. Jeśli silniki nie włączą się w odpowiedniej chwili, to sonda i tak w końcu spadnie na Ziemię. Już w tej chwili komentuje się, że w Rosji od 20 lat nie projektowano pojazdu międzyplanetarnego. Wielu ekspertów odeszło i teraz nie ma ich kim zastąpić. NASA do tej pory stosowała inną metodę - droższe misje przeplatała tańszymi i prostszymi, w czasie których młodzi inżynierowie mogli nabrać doświadczenia. Tegoroczna seria niepowodzeń rosyjskiego programu kosmicznego pokazuje, że w Moskwie o tym nie pomyślano.