Erupcja Bardarbungi w 2014 roku trwała przez pół roku i była największym wybuchem wulkanu na Islandii od 200 lat. Ponieważ do atmosfery nie przedostało się dużo pyłu, który mógłby zagrozić komunikacji lotniczej, o wybuchu mówiło się znacznie mniej, niż o pamiętnej erupcji wulkanu Eyjafjallajökull. Najnowsze badania pokazują jednak, że Bardarbunga emitował do atmosfery średnio trzykrotnie więcej dwutlenku siarki, niż cały przemysł Europy.

Międzynarodowa grupa naukowców opublikowała właśnie na łamach czasopisma "Journal of Geophysical Research" wyniki prowadzonych z pomocą satelitów pomiarów. Wynika z nich, że na początku wulkan wydzielał do atmosfery nawet 120 000 ton SO2 na dobę. Całkowita światowa emisja SO2, związana między innymi ze spalaniem paliw kopalnych nie przekracza tymczasem dziennie 12 000 ton. Co ciekawe, jak mówi w rozmowie z RMF FM dr John Stevenson ze School of GeoSciences na Uniwersytecie w Edynburgu, cała ta emisja nie przyniosła jednak zauważalnych skutków klimatycznych.

Grzegorz Jasiński: Jak to było możliwe, by oszacować ilość SO2 emitowanego przez wulkan Bardarbunga?

Dr John Stevenson: W projekcie, kierowanym przez dr Anję Schmidt z Uniwersytetu w Leeds, uczestniczyło wielu naukowców z różnych krajów Europy. Jego podstawowym celem było zbadanie ilości emitowanych przez wulkan gazów. Czasem jest to możliwe bezpośrednio z pomocą różnych czujników, przy samym kraterze. To zależy jednak od wielu czynników, samego dostępu, czy warunków pogodowych. W przypadku tej erupcji warunki były takie, że nie można było tego zrobić wystarczająco często i odpowiednio dokładnie. Postanowiliśmy więc spróbować wykorzystać do tego dane satelitarne, które mierząc promieniowanie podczerwone lub ultrafioletowe są w stanie określić poziom SO2 na dużych obszarach. W tym przypadku chcieliśmy ustalić jak silna jest jego emisja, jak szeroko się rozprzestrzenia i porównać to z modelami komputerowymi opisującymi skutki takiego wybuchu. Mieliśmy przy tym wskazania czujników, które były w stanie zarejestrować pojawienie się SO2 w Szkocji, Irlandii, czy nawet tak daleko, jak w Finlandii...

Wyniki były szokujące, emisja wulkanu okazała się znacznie większa, niż emisja pochodząca od całego europejskiego przemysłu...

To robi wrażenie. Trzeba pamiętać, że to był bardzo duży wybuch, o którym jednak na świecie niewiele się mówiło. Z krateru wypływała jednak głównie lawa, nie było natomiast pyłu, który w przypadku erupcji Eyjafjallajökull spowodował gigantyczne problemy w komunikacji lotniczej. W przypadku Bardarbungi niczego takiego nie obserwowaliśmy. Jednak z wulkanu wypływały gigantyczne ilości lawy. Krater, właściwie pęknięcie miało półtora kilometra długości, a lawa tryskała na wysokość około 150 metrów. W ciągu siedmiu minut ta lawa wypełniała powierzchnię boiska piłkarskiego na głębokość 8 metrów. Przy takiej ilości lawy nietrudno się domyślić, że musi się wydzielać także gigantyczna ilość gazu...

Nie wspominacie państwo o dwutlenku węgla. Nie udało się go zmierzyć?

Pomiar CO2 jest znacznie trudniejszy. Nie da się wykorzystywać danych satelitarnych, bo w atmosferze i tak jest go bardzo dużo. Można próbować mierzyć bezpośrednio, ale jedyne co udało się stwierdzić, to fakt, że jest go dużo. W porównaniu z emisją przez człowieka to jednak niewiele. Wybuchy wulkanów są jednak znacznie krótsze. Globalna emisja CO2 przez wulkany to - jak się ocenia - równowartość emisji pracujących na okrągło 12 elektrowni węglowych. W przypadku Bardarbungi sądzimy, że faktycznie emitował dużo CO2, ale w porównaniu ze skutkami działań człowieka było to i tak niewiele...

Oczywiście największe znaczenie ma pytanie o wpływ tych zjawisk na globalne ocieplenie. Jaki ta wiedza o tak silnej emisji SO2 będzie miała wpływ na badania zmian klimatu?

Dwutlenek siarki też wpływa na klimat, tyle, że w odwrotny sposób, on może prowadzić do ochłodzenia. W 1991 roku doszło do potężnej erupcji wulkanu Pinatubo. Wtedy także do atmosfery trafiło bardzo dużo SO2. Ponieważ wybuch był tak potężny SO2 trafiło dość wysoko, mogło się tam długo utrzymywać, a reakcja z promieniowaniem słonecznym prowadziła do przemiany w kwas siarkowy. Jego cząsteczki zaczęły odbijać promieniowanie słoneczne i w praktyce przyczyniły się do ochłodzenia o przeciętnie pół stopnia Fahrenheita. Jeśli chcemy tworzyć wiarygodne modele komputerowe zjawisk klimatycznych, musimy takie efekty uwzględniać. W tym konkretnym przypadku, charakter erupcji sprawił, że dwutlenek siarki nie trafił zbyt wysoko, nie był w stanie utrzymać się długo i rozproszyć nad dużym obszarem. Wybuch nastąpił zimą, kiedy słońca tam prawie nie ma i reakcja przemiany w kwas siarkowy praktycznie nie zachodziła. Faktycznie pytanie o skutki klimatyczne było kluczowe, chcieliśmy to wiedzieć. Ponieważ jednak emisja była stosunkowo niska i przypadła w zimie, gdy słońce nie operowało mocno, efekty były prawdopodobnie niewielkie.

Z tego wynikałoby, że jeśli chcemy ochłodzenia klimatu, to takie wybuchy powinny wyrzucać SO2 wyżej i następować w lecie, kiedy promieniowanie słoneczne może doprowadzić do korzystnej reakcji chemicznej...

Trzeba byłoby jeszcze brać pod uwagę położenie samego wulkanu. Wiatry w górnych warstwach atmosfery wieją od równika w stronę biegunów. Dlatego właśnie erupcja Mt. Pinatubo na Filipinach przyniosła zauważalne efekty, bo nastąpiła znacznie bliżej równika i mgiełka kwasu siarkowego mogła się rozejść nad całą Ziemią. Skrajnym przypadkiem był wybuch wulkanu Tambora w Indonezji w 1815 roku. Rok 1816 został potem nazwany rokiem bez lata ze względu na ochłodzenie, które po tym wybuchu nastąpiło.