W poniedziałek w Radiu RMF24 Bogdan Zalewski udał się w literacką podróż w wyobraźni z jednym z najwybitniejszych współczesnych powieściopisarzy we Francji! Mohamed Mbougar Sarr w rozmowie z naszym dziennikarzem ukazał najbardziej zagadkowe tropy swojej głośnej na świecie powieści pt. "Najskrytsza pamięć ludzi" („La plus secrète mémoire des hommes”). (Książka po polsku w przekładzie Jacka Giszczaka ukazała się w Wydawnictwie Cyranka.) Jak telefoniczne rozmowy ojca-lekarza w Senegalu wpłynęły na dziecięcą francuszczyznę Sarra jako przyszłego prozaika, mistrza słowa pisanego? A jak ustne przekazy, afrykańskie mity przekazywane małemu Mohamedowi przez jego matkę i inne kobiety z rodziny, ukształtowały jego dar słuchania oraz samodzielnego snucia fabuł? Po francusku na język ojczysty mówi się "macierzysty" ("langue maternelle"), ale matriarchalna kultura w Senegalu ma jeszcze bardziej "macierzyńskie" walory językowe! Mohamed Mbougar Sarr zdradza w jakiej mowie afrykańskie niewiasty inicjowały go w świat. A czym jest dziś "kobiecość" dla niego - dorosłego mężczyzny? Jaką rolę w jego literaturze odgrywa energia erotyczna? Skąd tak wiele mądrych, charyzmatycznych bohaterek w jego opowieściach? Jaka moc magicznej zmysłowości tkwi w tych paniach ... paniach męskiego losu? Czym jest słowo "féminité" dla niego - dojrzałego pisarza, laureata najbardziej prestiżowego francuskiego wyróżnienia literackiego: Nagrody Goncourtów w 2021 r.? Nie mogło też w rozmowie zabraknąć wątków politycznych i ideologicznych. Jak Sarr traktuje tradycje ruchu "négritude" w świecie francuskiej kultury, twórczego prądu walczącego z rasistowską, kolonialną "murzyńskością"?

(Rozmowa odbyła się przy okazji wizyty francuskiego pisarza w Krakowie na Festiwalu Conrada. Tłumaczenie: Magdalena Bożek)

Bogdan Zalewski: Czym jest dla pana Senegal i Dakar a czym Francja i Paryż?

Dakar i Senegal to jest miasto i kraj, gdzie się urodziłem. Tam mam rodzinę i moje korzenie. Z tego powodu, że stamtąd pochodzę, stamtąd się wywodzę, mogłem spokojnie i bezpiecznie podróżować po całym świecie, wyjeżdżać także do Francji i do Paryża, bez żadnej obawy, że coś stracę. To, jeśli chodzi o moje pochodzenie i o moją drogę. Paryż i Francja to część mojej drogi a dzisiaj to także moje miejsce zamieszkania. To tutaj piszę i tu publikuję. Tu mam swoje biuro, w którym pracuję. Mieszkam tutaj razem z przyjaciółmi, z rodziną, obracam się  w tutejszym środowisku intelektualnym. Jednak często wracam do Senegalu, ponieważ tam żyje moja rodzina i pochowani są tam moi przodkowie.

Jakimi językami mówił pan w dzieciństwie i do jakiego czasu francuski był dla pana językiem obcym?

W mojej rodzinie mówi się w języku serer. Posługuje się nim około 20% ludności Senegalu. To jest mój język ojczysty. Mówię także w języku wolof, który jest w Senegalu najczęściej używany. Kolejny to język pular. To są odmiany mowy z okresu mojego dzieciństwa. Zacząłem się uczyć francuskiego w szkole. Wcześniej w przedszkolu, kiedy miałem trzy-cztery lata, ale nauka praktyczna zaczęła się w wieku sześciu lat. Jednak francuski rozbrzmiewał mi wcześniej w uszach. Byłem z nim osłuchany, ponieważ mój ojciec był lekarzem. On ze swoimi współpracownikami przez telefon rozmawiał po francusku. W telewizji były programy w języku francuskim, więc nauczyłem się go, gdy miałem sześć lat.

Kiedy pan zdecydował, że pan będzie pisarzem? Czy to był jeden dzień, jeden moment, czy to w panu dojrzewało dłużej?

To nie była nagła decyzja. Nie była związana z konkretnym dniem, z jakimś szczególnym wydarzeniem, z wyjątkowym dramatem. To doświadczenie, które bardzo długo we mnie dojrzewało, być może kiedy jeszcze przebywałem w Senegalu, gdy byłem bardzo młody. A potem to się ze mnie wyłoniło we Francji, kiedy wyemigrowałem. To był ten moment, kiedy opuściłem Senegal i zacząłem studia. Jednak sam proces był bardzo długi. W moim przypadku to nie było jakieś nagłe objawienie, rewelacja, nie odezwał się w jednej chwili żaden wewnętrzny głos. Czułem to od dzieciństwa. Rozwijało się to we mnie naprawdę powoli, poprzez lektury, powoli, krok po kroku. Rodziła się we mnie chęć wyrażenia własnego doświadczenia, opisania mojego stanu, gdy przebywam z dala od Senegalu. Potem pojawiła się chęć zrozumienia różnych wydarzeń, które obserwowałem na świecie. 

Czyli to nie były Rimbaudowskie iluminacje?

Chciałbym, żeby tak było. Ponieważ doświadczenia takich iluminacji są czasami bardzo piękne. Są one rzadkie, bardzo determinujące. Są pisarze, którzy mają takie olśnienia. Zresztą piszę o tym w powieści. Przywołuję przykład Harukiego Murakamiego. U niego ta myśl, by zostać pisarzem, pojawiła się na meczu baseballu. Ujrzał piłkę i w jednym momencie to się w nim narodziło. To piękne, ten błysk w wyobraźni. Jednak w moim przypadku to było niestety bardzo banalne. Nie było żadnego oświecenia, nie pojawił się żaden głos. Nic takiego się nie stało.

A tym powodem u pana był jakiś pisarz, czy pańskie przeżycia?

To, czego doświadczyłem. Nie pojawił się żaden, konkretny pisarz, którego twórczość byłaby dla mnie bodźcem. Było kilku, ale nie ma tego jednego, szczególnego, który stanowiłby dla mnie punkt odniesienia, który byłby dla mnie bogiem. Wielu pisarzy lubię, jednak to, co naprawdę skłoniło mnie do pisania, wyłoniło się w dzieciństwie. Są to baśnie, przekazy, opowieści wywodzące się z tradycji mówionej, stale obecne w mojej rodzinie. Wiele takich historii opowiadano mi w języku serer. Słyszałem je z ust kobiet - z mojego kręgu rodzinnego.

Widzimy, że kobiety odgrywają ogromną rolę w pana życiu ... i w życiu bohatera pańskiej powieści, który jest pana porte-parole.

Tak, on w tej fikcji jest moim alter ego. Każdy z  tych trzech elementów jest bardzo ważny: "alter" ("inny", "drugi"), "ego" ("ja") oraz "fikcja".  Diégane też musiał korzystać z pomocy, z pośrednictwa wielu kobiet, po to by móc poznać wiele rzeczy, odkrywać sekret Elimana, tajemnicę tego pisarza. Ja dorastałem w tradycji, w której to kobiety odpowiadają za dużą część inicjacji pierworodnego dziecka. Bardzo ważne jest dla mnie to, co one mi dały, te wszystkie przekazy, opowieści. Dar słuchania historii i opowiadania historii.

To się czuje w pana powieści, ponieważ kobiety są dla mnie, dla czytelnika, absolutnymi fenomenami. Każda z kobiet jest gwiazdą. Natomiast męskie postacie, oprócz głównego bohatera i oprócz tego, którego on poszukuje, są właściwie na niższym poziomie człowieczeństwa. Takie mam wrażenie. Zwłaszcza ojcowie. Byciem ojcem to nie jest, że tak powiem, najwyższy poziom w hierarchii. 

To się wiąże z życiem Sererów, którzy są narodem matriarchalnym. Matki odgrywają fundamentalną rolę w poznawaniu świata, w rozumieniu stosunków społecznych. To mi dało wiele respektu dla kobiet i admiracji dla tego, co mówią. Tak bowiem zostałem wychowany. Oczywiście nie umniejszam miejsca mężczyzn czy ojców, ale słowo wypowiadane przez kobietę - w każdym razie dla mnie- ma decydujące znaczenie.

Kobiety w pana powieści są absolutnie charyzmatyczne, są wybitnymi umysłowościami, ale jednocześnie ich seksualność jest z innego świata. To się widzi w języku. Na przykład "kubistyczny anioł" jako figura erotyczna. W ogóle związki pomiędzy kobietami i mężczyznami są u pana bardzo skomplikowane. Te trójkąty. Skąd pan czerpie energię erotyczną w pana powieści?

Energia erotyczna i energia literacka są sobie bardzo bliskie. Być może to jest ta sama energia. Na najwyższym poziomie doświadczenia erotycznego jest bardzo mocne odsłonięcie, rodzaj rewelacji. Jednocześnie jest ono bardzo ulotne, najbardziej kruche. I to jest bardzo bliskie twórczości pisarskiej, przypomina gest literacki. Literatura to także ukazanie się, ale nigdy nie jest to pewność. To coś bardzo kruchego. To poszukiwanie jakiejś alchemii, albo sprawiedliwości. Jest coś bardzo erotycznego w tym dążeniu do prawdy, to znaczy do prawdy o nas samych, ale przez prawdę drugiego człowieka. To doświadczenie kruchości. Nie chcę generalizować, ale wydaje mi się, że kobiety bardziej zdają sobie z tego sprawę. Są bardziej świadome tego poszukiwania alchemicznego. Nie chodzi im tylko o chęć pokazania się, demonstracji siebie, dążenia do doskonałości. Nie zawsze chcą dominować. Oczywiście można znaleźć odmienne przykłady, zawsze są wyjątki. Jednak najczęściej kobiety są właśnie takie, jak powiedziałem. To jest coś bardzo literackiego. Ale może to jest mój rodzaj delirium. 

W literaturze francuskiej ten trop erotyczny jest bardzo istotny. Kiedyś nawet słyszałem wypowiedź Michela Houellebecqa, że pisarze, pisarki we Francji rywalizują ze sobą w opisach erotycznych: kto jest najlepszy. Pan dla mnie stworzył taki bardzo oryginalny obraz erotyzmu. Mówi się, że ktoś jest "voyeurem", takim "podglądaczem". U pana ten "voyeur" nie poprzez wzrok a przez słuch "obserwuje" akt erotyczny. To bardzo oryginalne.

Bardzo dziękuję. Mój protagonista, główny bohater, w tych scenach erotycznych jest obserwatorem. Nawet kiedy bierze udział w tych aktach. Są sceny, w których nie uczestniczy, ale je słyszy. Wówczas snuje marzenia, przeżywa stany mistyczne, rewelacje. Scena, gdy on kocha się z kobietą, przechodzi w doświadczenie głębsze. Dzieje się to na pewno z powodu jego własnej wrażliwości. Jednak, żeby nie popadać w zbytnią metaforyzację, musi to być pokazane bardziej konkretnie, ponieważ to są przecież także ciała. To nie może z drugiej strony popaść w wulgarność. W pornografię. Trzeba znaleźć równowagę. To bardzo trudna pisarska sztuka. Myślę, że najtrudniejsze w literaturze są sceny erotyczne.

Jest pan mistrzem. Muszę jeszcze pana o jedno na koniec zapytać. O inny pana rezerwuar energii literackiej. O afrykańskość. O ruch "négritude". Wspomina pan w powieści postać Léopolda Sédara Senghora. To jest postać symboliczna. Jak dla pana jest bliska ta tradycja? "Négritude" ... 

To było bardzo ważne dla mnie. Był to pionierski ruch, który pojawił się w momencie bardzo trudnym. Musimy sobie uzmysłowić, że we Francji w latach 30. młodzi intelektualiści pochodzenia afrykańskiego, w każdym razie czarnoskórzy, starali się przemawiać głosem wolności i krytyki. Ukazać kim są i jakie relacje łączą ich z Francją. Trzeba było mieć wtedy dużo odwagi i talentu. Mam wielki szacunek do pisarzy takich jak Léopold Sédar Senghor, Aimé Césaire, Léon Damas i inni. Wszyscy oni podjęli walkę. Dzisiaj jesteśmy już w innym momencie. Już nie chodzi tylko o głoszenie naszej godności, czarnoskórych ludzi na całym świecie, trzeba iść już trochę dalej, podążać w walce. Oni ukazali nam możliwość formułowania innych pytań. Mam wielki respekt dla Senghora, nawet jeśli był politykiem, którego można krytykować.

Był prezydentem Senegalu. 

Tak. Prezydentem. Ale myślę, że jako pisarz i intelektualista był bardzo ważny.

Tak na koniec, ta czapeczka, którą noszę na głowie, to pamiątka z Paryża. W paryskim Panteonie złożyłem niedawno hołd Aimé Césaire'owi.

 I panu też teraz w dowód uznania składam hołd.  "Chapeau bas" - "kapelusz z głowy". 

Bardzo dziękuję. 

Wywiadowi towarzyszy kolejna literacka lekcja językowa pt. "Francuski kulturalnie". Bogdan Zalewski poznaje podstawy francuskiego, ucząc się słów, zwrotów, wymowy i gramatyki podczas lektury wybitnych dzieł twórców znad Sekwany. Podcast prowadzi razem ze swoją profesorką, tłumaczką języka francuskiego, kulturoznawczynią - dr Joanną Wilkońską.

"Francuski kulturalnie" - oryginalny kurs w formie godzinnego podcastu. Co tydzień nowa lekcja!   

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: