Warszawskie teatry muszą w tym roku zacisnąć pasa. Miasto, które utrzymuje 19 stołecznych scen, w porównaniu z ubiegłym rokiem, zmniejszyło im dotację o prawie 12 mln złotych - ustaliła reporterka RMF FM Katarzyna Sobiechowska-Szuchta. Mniej pieniędzy mają również teatry w Łodzi.

W Warszawie najwięcej pieniędzy miasto zabrało Teatrowi Roma - aż 37 procent. Zostaliśmy po prostu mocno ukarani za to, że przychodzi do nas 1000 widzów co wieczór - mówi dyrektor Wojciech Kępczyński. I dodaje, że teraz pod znakiem zapytania stanęła premiera "Deszczowej piosenki". Otrzymujemy dotację, która starcza nam ledwo na czynsz i na dopłaty - ubolewa Kępczyński.

W wielu stołecznych teatrach albo będą zwolnienia, albo nagłe zmiany repertuaru, albo trzeba będzie szukać sponsorów i koproducentów - w przeciwnym wypadku nie będzie nowych spektakli. Przez to teatry mogą stracić publiczność. To z kolei pociągnie za sobą jeszcze większe kłopoty finansowe.

W Łodzi też nie ma pieniędzy na teatr

Do 5,2 mln złotych został okrojony tegoroczny budżet Teatru Nowego w Łodzi. Dla porównania eatr Jaracz dostał 9 milionów złotych dofinansowania. Brak pół miliona złotych oznacza dla dyrektora Teatru Nowego zwolnienia pracowników. W tej chwili wypowiedziałem już pracę 10 osobom, w ciągu roku pracę w teatrze straci około 23 osób - mówi dyrektor Teatru Nowego Zdzisław Jaskuła. Prawdopodobnie będą to pracownicy wszystkich działów, także pracownicy artystyczni. Zdaniem władz miasta, Teatr Nowy im. Dejmka, który ma około 100 pracowników, zatrudnia zbyt wiele osób. Stąd cięcia w tegorocznym budżecie placówki.

Taki sam budżet, jak w poprzednim roku, ma Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Artyści mają do dyspozycji około 6 milionów złotych, w tym 50 tys. dofinansowania z samorządów i około 2 milionów złotych przychodu. Myślę, że jest wielki problem dystrybucji pieniędzy, tego, że one są dystrybuowane niejasno, często pod stołem, bez kryteriów, bez kontekstu itd. - mówi dyrektor legnickiego teatru Jacek Głąb.