Koniec z alkoholem, narkotykami i durnym życiem. Zakochałem się w prymusce, która mówi pięcioma językami i pisze wiersze - takim nagłówkiem opatrzono wywiad, jakiego Colin Farrell i Alicja Bachleda-Curuś udzielili weekendowemu magazynowi dziennika "Corriere della Sera", "Io donna". Tematem wiodącym jest wielka metamorfoza gwiazdora - oczywiście za sprawą naszej rodaczki.

Przestał pić i przeklinać. Chodzi do siłowni z osobistym trenerem i je warzywa. "Dosyć kłopotów" - przyrzeka Colin Farrell - tak brzmi wstęp do wywiadu, przeprowadzonego z aktorską parą w hotelu w Beverly Hills. Na łamach "Io donna" autorka wywiadu zauważa, że Alicja Bachleda-Curuś obiecuje jeszcze bardziej zmienić Farrella. On sam zaś przyznaje: Moje życie się zmieniło, na lepsze. (…) Bajki są prawdziwe.

Zapytany o narodziny syna hollywoodzki gwiazdor odpowiada: Powinienem czuć się bardziej zmęczony, ale tak naprawdę wcale nie jestem. (…) Nic nie robiłem przez osiem miesięcy, odkąd urodził się Henry, a tymczasem nagromadziłem energię. Dodaje, że życie jest piękne, a on sam uważa się za wielkiego szczęściarza: Jestem ojcem, mam pracę, którą lubię, mam dwóch wspaniałych synów. Rezygnacja z upijania się i tych wszystkich kłopotów to było coś najważniejszego, co sam dla siebie zrobiłem.

W wywiadzie Farrell opowiada także o spotkaniu z Alicją Bachledą-Curuś na planie filmu "Ondine". W czasie zdjęć byliśmy z Alicją tylko przyjaciółmi. Spędzaliśmy, to prawda, sporo czasu razem - podkreśla. Nadejdzie dzień, kiedy nasz syn Henry będzie mógł obejrzeć ten film i dowiedzieć się, gdzie i jak mama i tata się poznali. Mam tylko nadzieję, że tego dnia nie wyda mu się to idiotyczne - dodaje.