W Krakowie dziś oficjalna, polska premiera filmu Joela Schumachera „Upiór w operze”. Gdyby chcieć jednym słowem opisać ten film, trzeba byłoby użyć przymiotnika oszałamiający lub widowiskowy.

Wizualnie film jest po prostu perfekcyjny. Bogata, ociekająca przepychem dekoracja, jeszcze długo po wyjściu z kina pozostaje w pamięci. Kostiumy, których do filmu uszyto ponad 300 - to prawdziwe arcydzieła; cieszą oko i co ważne są doskonała ilustracją poszczególnych scen. Np. na Balu Maskowym na ekranie króluje czerń, biel, złoto i srebro.

Oczywiście bardzo ważna jest maska tytułowego bohatera. Zdradźmy tylko, że została wykonana z bardzo cienkiej skóry, by nie poranić twarzy aktora.

Ciekawie wypadają w filmie czarno-białe wstawki, które stanowią punkt wyjścia do wspomnień, czyli powiedzenia historii upiora.

Wybierając się na film nie można oczywiście zapominać, że to musical, którym muzyka i śpiew są najważniejsze. Doskonałej muzyki Andrew Lloyda Webera rekomendować nie trzeba.

„Upiór w oporze” od piątku na ekranach kin.