Bardzo mi zależało, żeby ta płyta była w stu procentach autorska - mówi o swoim najnowszym projekcie Krzysztof Zalewski. Jego płyta "Zelig" jest na rynku od ponad tygodnia. Muzyk przyznaje w rozmowie z Radiofonią, że chce powalczyć, by marka Krzysztof Zalewski pojawiła się w świadomości ludzi.

Płyta "Zelig" Krzysztofa Zalewskiego ukazała się po dziewięciu latach od debiutu w 2004 roku ("Pistolet"). Rok wcześniej Zalewski wygrał "Idola". Choć nie było go na rynku przez lata, wcale nie znaczy, że zniknął ze sceny. Grał m. in. w zespole Nosowskiej oraz Hey, współtworzy Muchy i Japoto, grał z Moniką Brodką.

Radiofonia: Czujesz, że "Zelig", jest swego rodzaju kolejnym debiutem?

Krzysztof Zalewski: Oczywiście. Jest to moja pierwsza, w całości autorska, płyta. Można ją uznać jako nowy start, który dodatkowo podkreśliłem podpisując się jako Krzysztof Zalewski, a nie Zalef, jak miałem w zwyczaju kiedyś.

Od dawna planowałeś wydanie płyty?

Tak, ale nie miałem ku temu dobrej okazji. W związku z tym pisałem do szuflady, a w międzyczasie grałem z innymi składami. W końcu jednak przyszedł ten moment: Wytwórnia Kayax zainteresowała się moim materiałem i wszystko poszło z górki.

Miałeś jakiś specjalny powód, by pierwszym singlem na "Zelig" stał się utwór "Jaśniej"?

Chyba tak. Po pierwsze jest to jeden z bardziej rockowych utworów na tym albumie. Do tego jestem również bardzo zadowolony z tekstu. Poza tym, wydaje mi się, że "Jaśniej" przyciągnie uwagę słuchaczy i będzie dla nich dobrą przystawką do głównego dania, którym jest cały album.

Czym jest poruszana w tekście "Jaśniej" przeciętność, której tak się lękasz?

Przyznam, że trudno to wytłumaczyć. Żyjemy w kraju, w którym istnieje zbyt duża zgoda na przeciętność. Często ludzie, którzy walczyli o coś z całych sił, zapominają o tym, do czego dążyli. Tracą zapał, ponieważ rozbijają się o mur niezrozumienia czy piętrzących się problemów. Stają się wtedy się przeciętniakami, którymi wcześniej przecież nie byli.

A teledysk? Skąd pomysł i jak wrażenia?

Pomysł wyszedł od Gieni, kolegi z zespołu. W realizacji pomogło nam wielu znajomych i przyjaciół, dostaliśmy też sporo filmów od fanów. Wyborem zajmował się głównie nasz montażysta, a efekt końcowy rozbawił nas do łez, więc chyba się udało.

Nie myślałeś o tym, by na "Zelig" pojawiła się Brodka albo Katarzyna Nosowska, z którymi przez tyle lat grałeś?

Nie. Bardzo mi zależało, żeby ta płyta była w stu procentach autorska. Nie chciałem wystawiać się na zarzuty, że wykorzystuję znajomości z branży, by płyta stała się popularniejsza. Oczywiście bardzo chętnie zaproszę do współpracy moich przyjaciół, lecz nie teraz. Wolałbym najpierw powalczyć o to, by marka "Krzysztof Zalewski" pojawiła się w świadomości ludzi.

Na "Zelig" śpiewasz zarówno po polsku jak i po angielsku - dlaczego?

Piosenkę "Folyn" napisałem w 20 minut. Taki miałem nastrój oraz wenę. Później przez dwa lata próbowałem przetłumaczyć ten tekst na język polski, niestety bez powodzenia. Angielski jest naszym drugim językiem, a takie proste i błahe treści jak w "Folyn" łatwiej jest nam w tym języku przyswoić. Po polsku trzeba się trochę napocić, by tekst nie wydał się trywialny. Ponadto język angielski jest o wiele bardziej melodyczny.

Co chciałbyś osiągnąć jako artysta?

Moim celem jest opanowanie stadionów Europy (śmiech). Szczerze mówiąc, obecnie moją ambicją jest powrót do regularnego grania koncertów oraz wydanie kolejnych płyt jako Krzysztof Zalewski. Być może w przyszłości uda się wypracować tak dobry i niepowtarzalny styl, by udać się na podbój stadionów całego świata?

Czujesz, że "Idol" wlecze się za Tobą?

Zaakceptowałem to. Brałem udział w programie, który regularnie oglądało 6 milionów osób. Trudno się dziwić, że wciąż słychać nawiązania do tego show. Chciałbym oczywiście odkleić się od tej etykietki, lecz myślę, że jest to kwestia konsekwencji i czasu. Jeśli tylko nagramy następną i kolejną płytę, to prędzej czy później, ludzie skupią się na ocenianiu mnie jako wokalisty, a nie jako "Idola"

A skoro mowa o następnych albumach, co nas czeka na tym najbliższym?

Podstawowa różnica będzie taka, że "Zelig" to produkcja bardzo studyjna, nagrywana przez wiele lat. Na kolejnym krążku chcielibyśmy zawrzeć energię bardziej charakterystyczną dla koncertów: mamy więc ambitny plan, by całą płytę nagrać na żywo - podczas jednej sesji.

Jak się czujesz po długiej rozłące z funkcją frontmana?

Przez ostanie 8 lat przyzwyczaiłem się do roli muzyka stojącego z tyłu. Teraz śpiewając, grając na klawiszach oraz gitarze, muszę cały czas utrzymać kontakt z publicznością. Muszę sobie przypomnieć, albo nawet nauczyć się od zera jak to jest być frontmanem. Trochę to stresujące, ale ile frajdy [śmiech].

Rozmawiał Karol Kania, Radiofonia.