Skandal w Wielkiej Brytanii. Jeden ze znanych kuratorów sztuki, który w maju ubiegłego roku miał obrazić i pobić polską menadżerkę w jednym z londyńskich klubów, został oczyszczony z zarzutów. Sędzia zdecydował, że wobec braku dowodów w sprawie nie jest możliwe, żeby skazać mężczyznę.

Do zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku. Jak podają brytyjskie media, około 1 w nocy Milovan Farronato, znany kurator sztuki, został wyproszony ze słynnego klubu "Groucho" w londyńskim Soho przez Polkę, która była tam menadżerką. Kobieta chciała, by wyszedł z budynku ponieważ wstęp był zarezerwowany tylko dla członków.

Wtedy Farronato miał stać się agresywny - z relacji poszkodowanej wynika, że wyzwał ją od "grubych polskich dziwek" i kilkukrotnie uderzył w nos.

41-latek zaprzeczał i twierdził, że nie obrażał kobiety, choć przyznał się do uderzenia. Według niego miał to być jedynie wymierzony "policzek", a obrażenia powstały w wyniku tego, że miał na palcu pierścionek.

Farronato utrzymywał ponadto, że został do czynu sprowokowany, bo to kobieta uderzyła go pierwsza za to, że powiedział, że ma "straszne włosy". Poza tym mężczyzna twierdził, że był dyskryminowany, ponieważ tamtego wieczora miał na sobie sukienkę i był w butach wysokim obcasie.

W poniedziałek sędzia okręgowy w czasie jednodniowego procesu stwierdził, że dowody przedstawione w sprawie przez Polkę oraz jej kolegę - świadka zdarzenia - są niespójne. Nie da się również jednoznacznie udowodnić, co dokładnie stało się w klubie. Mimo pokazanych zdjęć, na których widać było obrażenia kobiety, sąd oczyścił kuratora z zarzutów.

(abs)