Islandzka opieka społeczna i Czerwony Krzyż zapewnią jedzenie, a jeśli będzie trzeba także nocleg polskim rybakom, którym armator nie wypłaca pieniędzy. Jednostka cumuje w porcie Keflavik. Polacy okupują statek, bo boją się, że gdy z niego zejdą, stracą szansę na odzyskanie zarobionych pieniędzy.

Z informacji reportera RMF FM Pawła Żuchowskiego wynika, że armator nie płaci również właścicielowi nabrzeża, dlatego odcięto prąd. Skończyło się też na statku jedzenie. Córka jednego z rybaków, Paulina Mazurkiewicz twierdzi, że zaalarmowała już konsulat w Reykjaviku. Jest w stałym kontakcie z ojcem.

Cały czas ma nadzieję, że ktoś mu pomoże i pieniądze swoje za ciężką pracę odzyska. Byliśmy wszyscy przekonani, że tata pracuje u islandzkiego armatora. Okazało się, że nie jest to jedna osoba, tylko spółka, o której tata nic nie wiedział. Nikt nie chce powiedzieć, gdzie tata pracuje, u kogo jest zatrudniony, kto jest jego kierownikiem, jak nazywa się firma, w której statek jest zakupiony, gdzie tata pływa - mówi Paulina naszemu reporterowi:

Jak dowiedział się reporter RMF FM, polski konsulat w Rejkiawiku zawiadomi o sytuacji polskich rybaków tamtejsze związki zawodowe.