Argentyńska flota obawia się, że zaginiony okręt podwody San Juan zatonął. Jeśli rzeczywiście tak się stało, załoga ma zapas tlenu, który starczy jej jeszcze na dwie doby.

Argentyńska flota obawia się, że zaginiony okręt podwody San Juan zatonął. Jeśli rzeczywiście tak się stało, załoga ma zapas tlenu, który starczy jej jeszcze na dwie doby.
Na zdjęciu zaginiony okręt San Juan /ARGENTINA NAVY /PAP/EPA

Ostatni sygnał z San Juan pochodzi z zeszłej środy. O godzinie 12:36 naszego czasu okręt wypłynął na powierzchnię i nawiązał kontakt z dowództwem. Od tamtej pory nie było potwierdzonych kontaktów z 44-osobową załogą okrętu.

Początkowo mowa była tylko o awarii systemu komunikacji, jednak po kilku dniach bezskutecznych poszukiwań jednostki, przedstawiciele argentyńskiej floty zaczynają mówić o "krytycznej sytuacji".

Sytuacja jest krytyczna. Okręt powinien zawinąć do bazy w Mar del Plata w niedzielę, najpóźniej w poniedziałek, gdyby chodziło tylko o problem komunikacyjny - miał powiedzieć, według brytyjskiej gazety "Guardian", rzecznik floty Argentyny Enrique Balbi.

Ratownicy zaczynają odliczać godziny

Przyznał, że okręt, jeśli jest zanurzony pod powierzchnią wody, ma zapas tlenu wystarczający na siedem dni. Według niego możliwe jest, że okręt próbuje dotrzeć do bazy płynąc pod wodą ze względu na fatalne warunki pogodowe. Jeśli zdołałby wypłynąć na powierzchnię, załoga ma zapas żywności, wody pitnej oraz paliwa wystarczający na 90 dni. 

Jednak rozważany jest także najgorszy scenariusz - że okręt leży gdzieś na dnie Oceanu Atlantyckiego. Ratownicy odliczają godziny. Jeśli rzeczywiście tak jest, załoga ma zapas tlenu wystarczający na przeżycie jeszcze dwóch dni. 

Tajemnicze odgłosy z głębin oceanu

San Juan zaginął, gdy znajdował się w odległości ok. 430 kilometrów od argentyńskiego wybrzeża.

Wczoraj dwa ze statków biorących udział w poszukiwaniach namierzyły dźwięk, który mógł pochodzić z okrętu podwodnego. Dźwięk miał przypominać odgłos, jakby ktoś uderzał narzędziami o właz. Taką informację przekazały źródła w amerykańskiej marynarce wojennej. Przedstawiciele floty Argentyńskiej potem ją dementowali. Źródłem dźwięków były prądy morskie albo zwierzęta żyjące w głębinach - stwierdził Balbi.

(j.)